Po trzydziestu latach od premiery "Siedem" wciąż pozostaje jednym z najbardziej mrocznych thrillerów w historii kina. Reżyser David Fincher, twórca takich dzieł jak "Gra", "Fight Club" czy "Zodiak", w tym filmie zbudował niezwykle gęstą atmosferę, pełną niepokoju, grozy i psychologicznych zawiłości. "Siedem" wpisał się na stałe do kanonu światowego kina.
"Siedem" jest drugim filmem Davida Finchera (debiutował "Obcym 3") - odważnym, gęstym zarówno pod względem atmosfery, jak i ukrytych znaczeń. Scenariusz autorstwa Andrew Kevina Walkera opowiada historię dwóch policjantów: Williama Sommerseta (Morgan Freeman) - starszego, doświadczonego, pełnego rezygnacji oraz Davida Millsa (Brad Pitt) - młodszego, ambitnego, pełnego energii. Ich zadaniem jest złapanie seryjnego mordercy, który wzorując się na siedmiu grzechach głównych, morduje swoje ofiary. Każda zbrodnia jest "karą" za jeden z tych grzechów: chciwość, lenistwo, zazdrość, obżarstwo, pycha, gniew i nieczystość.
Taka konstrukcja fabuły pozwala na głęboką refleksję nad ludzką naturą i moralnością. Czym jest walka dobra ze złem? Jak perfidna jest ludzka natura? I to jest jeden z największych atutów filmu.
Kolejnym jest mistrzowska reżyseria Davida Finchera. Nie tylko każdy kadr jest starannie zaplanowany, ale też gesty i pojedyncze słowa mają tu swoje znaczenie. Reżyser, wraz z autorem zdjęć Dariusem Khondjim oraz scenografem Arthurem Maxem, umiejętnie balansują między przedstawieniem brutalności zbrodni a głęboką psychologią postaci, co sprawia, że film staje się czymś więcej niż tylko klasycznym thrillerem.
Tutaj muszę zwrócić uwagę na detale budujące przestrzeń bezimiennego miasta. Deszcz rozmywa tu rzeczywistość, nigdy nie przestaje padać, staje się symbolem niekończącego się cierpienia, nie tylko ofiar, ale także policjantów, próbujących rozwiązać zagadkę. Od poczucia klaustrofobii po charakterystyczne elementy wizualne - ciemne pomieszczenia, migające neony, brudne ulice - wszystko to składa się na świat, który odpycha.
Warto podkreślić, że Fincher, korzystając z doświadczenia z pracy przy tworzeniu reklam, nauczył się opowiadania historii w zaledwie kilku kadrach, co mógł wykorzystać przy kręceniu "Siedem". Muzyka Howarda Shore'a dopełnia ten nastrój, sprawiając, że film staje się prawdziwą podróżą przez mrok ludzkiej duszy.
Nie byłoby tego filmu, gdyby nie wybitne występy aktorskie. Morgan Freeman jako William Sommerset daje złożoną rolę pełną charyzmy i powagi, a Brad Pitt, wcielając się w postać emocjonalnie rozchwianego Davida Millsa, udowadnia, że potrafi grać w filmach o głębokim psychologicznym wymiarze. Dodatkowo, rola Gwyneth Paltrow jako Tracy, żony Millsa, jest kluczowa, ponieważ stanowi kontrast dla mrocznego świata detektywów, a jej sytuacja staje się jednym z głównych elementów finałowego zwrotu akcji. Ale prawdziwym zaskoczeniem jest Kevin Spacey jako psychopatyczny seryjny morderca.
Finał, scena z podsumowującym całość cytatem z Hemingwaya, w którym wszystkie elementy układanki się łączą pozostawia widza z pytaniami, które nie dają spokoju przez długi czas. Amerykański twórca potrafi bawić się konwencjami, dlatego stworzył dzieło, które nie tylko wpisało się w kanon filmu noir, ale także stało się kamieniem milowym światowego kina w gatunku kryminału psychologicznego i thrillera.
Dziwi mnie, że "Siedem" było nominowane do Oscara zaledwie w jednej kategorii - za najlepszy montaż. Mimo upływu lat, film nie stracił na aktualności. Tematyka grzechu i i upadku kondycji ludzkiej pozostaje niezmiennie istotna, a sposób, w jaki Fincher je przedstawia, wciąż jest nowatorski. Wiele późniejszych filmów próbowało naśladować "Siedem", ale większość nie osiągnęła takiego samego poziomu artystycznego. To świadczy o tym, że "Siedem" jest nie tylko kultowy, ale także istotny w swoim gatunku.
9/10
"Siedem" ("Seven), reż. David Fincher, USA 1995. Film po 30 latach wrócił na ekrany polskich kin.