Horror, którego akcja rozgrywa się w biały dzień. Prawdziwy fenomen gatunku
Mija pięć lat od premiery jednego z najbardziej oryginalnych (i zarazem przerażających) horrorów ostatnich lat. Film Ariego Astera "Midsommar. W biały dzień" z Florence Pugh w roli głównej zadebiutował w polskich kinach latem 2019 roku. Na czym polega jego fenomen? Okazuje się, że sporo aspektów ukazanych na ekranie zostało zaczerpnięte z prawdziwych wydarzeń.
Akcja filmu "Midsommar. W biały dzień" rozgrywa się w samym środku szwedzkiego święta przesilenia letniego. Główna bohaterka, Dani (Florence Pugh), doświadczyła traumatycznych wydarzeń - jej rodzice i chora psychicznie siostra tragicznie zmarli. W trudnym czasie towarzyszył jej ukochany, Christian (Jack Reynor), jednak ich relacje uległy znacznemu pogorszeniu.
Pewnego dnia Dani dowiaduje się, że Christian wraz z kolegami planuje jechać do Szwecji i, ku niezadowoleniu reszty, postanawia do nich dołączyć. Grupa znajomych ma nadzieję na spokojne wakacje i udział w lokalnych obchodach. Szybko okazuje się, że mała wioska nie do końca jest bezpieczna, a wyjazd bohaterów przeradza się w niepokojące i mroczne doświadczenia. Festiwal, pełen dziwnych rytuałów i ceremonii, odsłania swoje prawdziwe, przerażające oblicze, popychając bohaterów do granic psychicznej wytrzymałości.
"Midsommar. W biały dzień" to kolejny horror po "Dziedzictwo. Hereditary" w twórczości amerykańskiego reżysera Ariego Astera. W polskich kinach zadebiutował 5 lipca 2019 roku i spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem widzów oraz krytyków. Fenomen "Midsommar" polega na osadzeniu historii w biały dzień. Z trudem można sobie przypomnieć horror, którego akcja nie rozgrywałaby się po zmroku. Asterowi udało się nakręcić minimalną ilość scen nocnych i stworzyć jeden z najbardziej przerażających hororrów, będącym jednocześnie thrillerem psychologicznym ostatnich lat.
Przygotowując się do realizacji filmu, Aster spędził dużo czasu na badaniu różnych tradycji i legend, skupionych na tytułowym midsommar. W filmie jeden z bohaterów, Pelle (Vilhelm Blomgren), pochodzi z fikcyjnej wioski Harga - odizolowanej społeczności w wiejskim regionie Hälsingland w Szwecji. Zaprasza swoich przyjaciół do wzięcia udziału w obchodach święta przesilenia letniego, które odbywa się tylko raz na 90 lat. Społeczność w filmie jest przedstawiona jako niepokojący kult, biorący udział w mrocznych rytuałach. W rzeczywistości midsommar to coroczne święto, którego celem jest celebracja przemijania pór roku i okazywanie szacunku dla natury. Obchody rozpoczynają się tuż przed przesileniem letnim, czyli jednym z najdłuższych dni w roku.
"To nie jest szwedzka historia. To folklor" – mówił Ari Aster, cytowany przez Los Angeles Times.
Choć większość rytuałów ukazanych w filmie nie ma prawa mieć miejsca współcześnie, szwedzki artysta, pracujący z Asterem, Henrik Svensson, powiedział: "Wszystkie z nich są prawdą". W rozmowie ze wspomnianym portalem odniósł się do sceny, w której seniorzy spadają z klifu.
"Jeszcze nie tak dawno temu był to zwyczaj wśród starszych ludzi. [...] Wiele klifów to obecnie miejsca historyczne, które każdy może zobaczyć. Więc to wszystko prawda. I to jest najbardziej przerażające" - mówił Svensson.
Dzieło Ariego Astera imponuje bogatą scenografią i rustykalnymi kostiumami. Jak zauważa portal Bloody Disgusting, stroje ludowe ukazane w filmie "Midsommar" przypominają te noszone podczas szwedzkiego przesilenia letniego. Podobnie jest w przypadku kwiecistego wianka, który stał się symbolem filmu Ariego Astera. Szczególnie w pamięci zapada jedno z ostatnich ujęć, na którym główna bohaterka w założonym wianku z niepokojącym uśmiechem spogląda przed siebie.
Co ciekawe, spostrzegawczy widzowie mogli dostrzec w filmie malowidła ścienne, które prezentują... przyszłe wydarzenia. "Lubię szczegóły, które zachęcają do bardziej aktywnego zaangażowania odbiorców" - wyznał Ari Aster.
Jak już wspomniano na początku tekstu, w rolę główną wciela się Florence Pugh. Wówczas początkująca aktorka, obecnie jedno z najbardziej rozchwytywanych nazwisk na świecie. Zanim została obsadzona w filmie Ariego Astera, miała na koncie role m.in. w filmie "Lady M." czy "Król wyjęty spod prawa", które nie pozwoliły jej przebić się do szerokiej publiczności.
Dzięki roli Dani w "Midsommar" zyskała uznanie nie tylko widzów i krytyków, ale przede wszystkim ludzi z branży. Od momentu premiery nie może narzekać na brak propozycji pracy. W ostatnich pięciu latach mieliśmy okazję ją oglądać w takich filmach jak "Czarna wdowa", "Nie martw się, kochanie", oscarowy "Oppenheimer" i druga część "Diuny".
Okazuje się jednak, że występ w filmie Astera nie należał do najłatwiejszych. Florence Pugh, goszcząc w podcaście "Off Menu" wyznała, że podczas przygotowań do roli ucierpiała na zdrowiu psychicznym.
"Nigdy wcześniej nie grałam kogoś, kto tak bardzo cierpi. Wkładałam sobie do głowy rzeczy, które stawały się coraz bardziej ponure. Pod koniec zdjęć w zasadzie znęcałam się nad samą sobą, aby całkowicie wejść w rolę" - ujawniła Pugh.
Czytaj więcej: Najlepsze horrory na podstawie miejskich legend. Wszyscy fani gatunku znają te filmy!