Nagrodzony Złotą Palmą na 74. festiwalu w Cannes film Julii Ducournau zaczyna się od emocjonalnej eksplozji, po której napięcie nieustanie rośnie – aż do ostatniej sekundy tej zdumiewającej, atakującej wszystkie zmysły historii. "Titane" rozsadza ekran: demolując granice gatunków, włamując się do męskich filmowych fantazji, przebijając – ostrym szpikulcem, który wsuwa później we włosy – balony naszych oczekiwań. Alexia (Agathe Rousselle), posiadaczka tytanowych płytek, złych wspomnień i niezwykle ponętnego ciała, które nie ulega korozji, nie pozwala się lubić i nie daje się nie kochać. Jej życie jest jak rajd Paryż-Dakar: rozpaczliwie walczysz o przetrwanie i nigdy nie wiesz co będzie za zakrętem. Może baśń? Może horror? Melodramat? Feministyczna przypowieść o wewnętrznej przemianie? Choć wydaje się to niemożliwe, w "Titane" spotyka się wyobraźnia Davida Cronenberga, Luca Bessona i Claire Denis. Ducournau bezbłędnie łączy pozornie odległe stylistyki i światy, które tańczą, jak im zagra – na dyskotece w remizie.
W 2019 roku po zdobyciu Złotej Palmy koreański "Parasite" zawojował rozdania kolejnych nagród filmowych, swój pochód kończąc na czterech Oscarach. W wypadku "Titane" nie ma raczej szansy na podobny sukces. Wyróżniony główną nagrodą w Cannes film Julii Ducournau jest doznaniem zbyt skrajnym, by wzbudzić jednoznaczny zachwyt, jak dzieło Bonga Joon-ho. Przy tym, pozlepianym z pozornie...
Czytaj więcej