Wydmy, bagna, rozlewisko rzeki. Wioska, gdzieś w okolicach Boulogne-sur-Mer, na francuskim wybrzeżu Kanału La Manche. W szałasie na wydmach mieszka mężczyzna (znany z Flandrii i Hadewijch David Dewaele). Chodzi po okolicy, pali ognisko, poluje. Od czasu do czasu klęka, zastyga w modlitewnej pozie, wpatruje się w horyzont. Towarzyszy mu dziewczyna z wioski, którą zdaje się chronić. Nie stroni przy tym od drastycznych środków. Z tą samą kamienną twarzą dokonuje aktów przemocy i czyni cuda. Czy jest postacią anielską czy demoniczną? Wcieleniem zła, które zamieszkuje okolicę, czy przeciwnie - tym, który może je pokonać?
Najnowszy film Dumonta porównywany bywa do wczesnego minimalistycznego Życia Jezusa, w którym Dumont zastanawiał się nad istotą człowieczeństwa, nad inicjacją świętości w ludzkim świecie. Jeżeli faktycznie reżyser za pomocą podobieństw formalnych stara się stworzyć pomost między swoim debiutem a nowym filmem, to tym razem interesuje go istota sacrum. David Dewaele, grający rolę tajemniczego mężczyzny z wydm, uzdrowiciela i mordercy, wymierzającego trudną do przyjęcia z punktu widzenia ludzkiego dekalogu sprawiedliwość, jest jego uosobieniem, spełniającym rytuały kapłanem. I jak w starożytnej świątyni wiodą do niego monstrualne, "nieludzkie" schody, uświadamiające człowiekowi, że obcowanie z sacrum jest niebezpieczne, nawet wtedy, gdy wydaje się ono czymś dobrym, samą miłością. Mężczyzna jest zarazem "nietykalny" dla ludzkiego prawa i rozumienia, ale też "niedotykalny" dla zakochanej w nim dziewczyny, granej przez androgyniczną Alexandrę Lemâtre, nieprofesjonalną aktorkę znalezioną przez reżysera w lokalnej kafejce.
Mężczyzna przypomina pełnego mocy anioła, wyjętego z mroków mitologii. Zasiewa ziarno, pozbawiony wątpliwości, które były udziałem innych filmowych aniołów, płacących za swoją niezwykłość niemałą cenę. Dewaele nie należy do tego świata mimo swojej niepozornej, bardzo ludzkiej powierzchowności. Przekonanie o jego mocy ma źródło poza nim - w surowym pejzażu północnych wybrzeży Francji, w specyficzny sposób kadrowanych przez Yvesa Cape, zainspirowanego zdjęciami Gabriela Figueroy z wczesnych filmów Louisa Bu?uela. Poza szatanem to jeden z najbardziej minimalistycznych filmów Dumonta - niemal zupełnie pozbawiony dialogów, oparty na powtórzeniach, ascetyczny wizualnie. Obok dalekich planów z nisko zawieszonym horyzontem znajdziemy tu tak charakterystyczne dla jego kina bliskie ujęcia twarzy bohaterów, zapatrzonych w otwarte, puste przestrzenie.
Twórczość Bruno Dumonta, jednego z najważniejszych współczesnych twórców kina autorskiego, pozostaje praktycznie nieznana polskiej widowni. "Poza szatanem" to dopiero drugi obraz francuskiego reżysera, który trafia na nasze ekrany.
Czytaj więcej
Bruno Dumont:
"Myślę, że Poza szatanem idzie znacznie dalej. Hadewijch było wciąż zakotwiczone w tradycyjnej religii, m.in. w katolicyzmie. Tu mamy o...
Reżyser urodził się w 1958 roku w Bailleul we Francji. Przez kilkanaście lat wykładał filozofię w lokalnym liceum. Realizował komercyjne reklamówki dla...