Pam Bales (Naomi Watts), wyrusza na samotną wędrówkę na Górę Waszyngtona, najwyższe wzniesienie nieprzewidywalnych, targanych lodowatymi wichurami Gór Białych w amerykańskim stanie New Hampshire. Ta wyprawa to jej rytuał i sposób na poradzenie sobie z dramatycznymi wspomnieniami. I właśnie w dniu, w którym czuje się najsłabsza, będzie musiała wykazać się największą siłą: ktoś umrze, jeśli nie udzieli mu pomocy. Ale jeśli zdecyduje się pomóc, sama też może zginąć. „Infinite Storm” wciąga nas w sam środek monumentalnego pejzażu, szalejących żywiołów i ekstremalnych emocji. Przypomina, że piękno i groza bywają nierozłączne, a życiowe kryzysy są nieuniknione, tak jak gwałtowne załamania pogody. Poruszająca historia Pam Bales uczy, że warto stawiać im czoła i nigdy się nie poddawać
Nie wiem, jak wyglądały kulisy powstania filmu "Infinite Storm", ale wyobrażam to sobie tak, że Naomi Watts, ciekawa, oryginalna aktorka hollywoodzka, której kariera znalazła się jakiś czas temu w artystycznym impasie, postanowiła dać szansę nagradzanej, błyskotliwej reżyserce z Polski. Zaryzykować artystycznie, żeby wygrać aktorsko. To się, niestety, nie udało.
Czytaj więcej