Szpiegowska seria wciąż fascynuje. Gwiazda odsłania kulisy hitu
"Kiedy kręcisz film i kiedy oglądasz go potem jako widz to są różne doświadczenia. Pamiętam, że kiedy czytałam scenariusz po raz pierwszy, kilka razy zmieniałam zdanie, próbując rozgryźć, po której właściwie stronie ona stoi. Heather jest bardzo niejednoznaczna, wydaje się, że w jej przypadku to nie jest nawet kwestia jednej lub drugiej strony. Raczej realizuje swój osobisty, prywatny plan, który wykracza poza całą tę rozgrywkę. Ma swoje własne, prywatne powody, by robić pewne rzeczy. Zakończenie filmu zostawia takie niedopowiedzenie, jakby sugestię zawieszoną w powietrzu" - mówiłą o roli w filmie "Jason Bourne" Alicia Vikander. Ostatnią odsłonę szpiegowskiej serii już wkrótce będzie można zobaczyć w telewizji.
Alicia Vikander od lat uchodzi za jedną z najbardziej świadomych aktorek swojego pokolenia, łączącą w swojej grze intelekt i emocje, wrażliwość z chłodną analizą postaci. Laureatka Oscara za Dziewczynę z portretu, znana także z takich produkcji jak "Ex Machina", "Światło między oceanami" czy "Tomb Raider", nie boi się żadnego wyzwania - od intymnych dramatów po wysokooktanowe kino akcji. W filmie "Jason Bourne" w reżyserii Paula Greengrassa - który już w najbliższy piątek o godzinie 22:05 można będzie obejrzeć w Czwórce - Vikander dołącza do kultowego uniwersum jako Heather Lee, przedstawicielka nowej generacji agentów CIA: młoda, błyskotliwa, uzbrojona w technologie i chłodny intelekt.
W rozmowie na temat filmu opowiedziała o tym, jak zmienił się świat szpiegów, o cienkiej granicy między prywatnością a inwigilacją i o tym, dlaczego Jason Bourne wciąż cieszy się tak ogromną popularnością na całym świecie.
CIA jest nawet w twoim imieniu (śmiech)
Alicia Vikander: Rzeczywiście.
Jak trafiłaś do filmu o Jason Bourne?
- Właśnie z tego powodu (śmiech). Nie, nie (śmiech). Zadzwonili do mnie moi agenci i powiedzieli, że Matt Damon i Paul Greengrass znowu połączą siły, by nakręcić nową część przygód Jasona Bourne’a. Jako wielka fanka tej serii byłam tym bardzo podekscytowana, bo pamiętam, że kilka lat wcześniej czytałam, że zakończono tę serię i że prawdopodobnie nigdy już nie będzie kontynuacji. Dlatego byłam naprawdę szczęśliwa, kiedy mogłam spotkać się z Paulem na lunchu w Londynie. Wtedy nie dostałam jeszcze roli, ale przynajmniej mogłam mu powiedzieć, jak bardzo lubię jego filmy. Opowiedział mi wtedy, że jego zdaniem historia Bourne’a może teraz zyskać nowe życie, ponieważ świat tak bardzo się zmienił - pojawił się nowy kontekst i nowe problemy, z którymi Jason Bourne musi się zmierzyć.
Film porusza ważne współcześnie tematy, takie jak kwestia prywatności i wolności, policyjna kontrola, rola Internetu. Który z tych wątków był dla ciebie najistotniejszy?
- Myślę, że przede wszystkim kwestia inwigilacji i ochrony prywatności jednostki. W filmie pojawiają się dwie nowe postaci młodych ludzi, których zawody w czasach poprzednich części Bourne’a w zasadzie nie istniały jeszcze. Riz Ahmed gra Aarona Kalloora, a ja wcielam się w Heather Lee. Oboje są swego rodzaju genialnymi hakerami ale każde wybrało inną drogę i rozważa inne moralne wybory co do tego, jak wykorzystywać swoje zdolności w dziedzinie IT i cyberprzestrzeni. On jest częścią, szefem jednego z największych mediów społecznościowych i popada w konflikt z CIA w kwestii ochrony prywatności użytkowników. Heather Lee stoi po przeciwnej stronie barykady, ale bardzo podoba mi się to, że w pewnym sensie są ulepieni z tej samej gliny.
Świetny był pomysł, że Heather Lee i Kalloor razem studiowali. Widać, że w ten wątek ma ciekawe tło, że kryje się za tym dłuższa historia.
- Tak! Bardzo mi się to podobało. To naprawdę interesujące, bo konwencja, która odbywa się pod koniec filmu, wprawdzie nosi inną nazwę w rzeczywistości, ale naprawdę istnieje - to największa na świecie konferencja hakerska, odbywająca się co roku w Las Vegas. Fascynujące jest to, że - jak wspomina Heather w scenie w samochodzie z Bourne’em - i CIA, i różne kraje, i różne kręgi polityczne, i podziemne społeczności, i wielkie korporacje udają się tam, by rekrutować najlepszych specjalistów. Bo dziś to właśnie ludzie z wiedzą o IT i cyberprzestrzeni mają prawdziwą władzę. I wszyscy próbują ich pozyskać, a oni często wywodzą się z tego samego miejsca, co jest dość interesujące.
Twoja postać, Heather Lee, reprezentuje nowe pokolenie agentów wywiadu. Jest młoda, jest kobietą i świetnie zna się na nowych technologiach Jak ona sytuuje w CIA w uniwersum Bourne’a?
- Jest kluczowym członkiem zespołu badań cybernetycznych. Potrafi analizować media społecznościowe i przewidywać, co się wydarzy. Na przykład w początkowej scenie w Atenach, gdy dochodzi do zamieszek, Heather potrafi na podstawie analizy mediów społecznościowych przewidzieć zachowanie dużych grup ludzi. To już dzieje się w prawdziwym życiu, co jest bardzo interesujące. Ciekawe było poznawanie tych zagadnień i mechanizmów, czytanie o tym jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć. Właśnie tym zajmuje się Heather w CIA.
W pewnym momencie Julie mówi jej: "Nie forsuj swojej własnej agendy". Czy Heather Lee faktycznie realizuje swoje własne cele?
- Myślę, że tak i że widz to czuje. Kiedy kręcisz film i kiedy oglądasz go potem jako widz to są różne doświadczenia. Pamiętam, że kiedy czytałam scenariusz po raz pierwszy, kilka razy zmieniałam zdanie, próbując rozgryźć, po której właściwie stronie ona stoi. Heather jest bardzo niejednoznaczna, wydaje się, że w jej przypadku to nie jest nawet kwestia jednej lub drugiej strony. Raczej realizuje swój osobisty, prywatny plan, który wykracza poza całą tę rozgrywkę. Ma swoje własne, prywatne powody, by robić pewne rzeczy. Zakończenie filmu zostawia takie niedopowiedzenie, jakby sugestię zawieszoną w powietrzu.
Jak wspominasz współpracę z Tommym Lee Jonesem? Oboje byliście nowicjuszami w ugruntowanym świecie Bourne’a.
- Właściwie dopiero na australijskiej premierze po raz pierwszy obejrzałam cały film i to jest wręcz magnetyczny moment, kiedy jego twarz pojawia się na ekranie - od razu przyciąga wzrok. Jest genialnym aktorem. Ta jego umiejętność pracy z kamerą. Nigdy nie przesadza - zawsze gra oszczędnie, ale jednocześnie jest w tym tyle dynamiki i różnorodności. Świetnie było grać w tym samym filmie. Oczywiście moja postać to dopiero początkująca agentka, ale ambitna i pragnąca zajść daleko, a on jest dla niej osobą, z którą z jednej strony musi się mierzyć, ale z drugiej podziwia. Jest w pewnym sensie jego protegowaną, ale chce pójść dalej, inną, własną drogą.
Dlaczego, twoim zdaniem, widzowie kochają Jasona Bourne’a już od tylu lat?
- Pamiętam, jak oglądałam pierwszą część jako nastolatka. Ja wychowywałam się na filmach szpiegowskich, filmach o Bondzie i wszyscy mieliśmy jakieś wyobrażenie, czym jest ten gatunek. I nagle film o Jasonie Bournie jakby zdefiniował go na nowo, tchnął w niego nowe życie, nową energię. Tożsamość Bourne’a zupełnie zmieniła reguły gry - pokazała, że film akcji, pełen adrenaliny i rozrywki, może jednocześnie poruszać ważne społeczne i polityczne tematy. Niesamowity był też taki dreszczyk emocji, poczucie, że może jakiś Jason Bourne gdzieś tam naprawdę istnieje, ponieważ jest to wszystko tak realistyczne, ta historia wydaje się tak prawdziwa. Wydaje się, że to wszystko jest tak osadzone w naszym świecie, takim jakim go znamy, z tym co o nim wiemy.
Film "Jason Bourne" będzie można zobaczyć już w piątek, 10 października o godzinie 22:05 w Czwórce.
Zobacz też:
Spektakularne sceny akcji i ekranowy magnetyzm. To już dzisiaj w telewizji!
