Renata Pałys: Raz sojusznik, raz wróg
Renata Pałys zachwyca nie tylko wybitną rolą Paździochowej, ale także znakomitą formą. Jej sekret to domowa siłownia, bieganie i włoska kuchnia. W serialu "Świat według Kiepskich" gra już od 22 lat, a sprawa wrażenie, jakby czas się dla niej zatrzymał.
Sztandarowym przykładem długo emitowanego serialu jest "Klan", ale nie wszyscy zdają sobie sprawę, że przecież "Kiepscy" są niewiele młodsi, a wciąż cieszą się popularnością.
Renata Pałys: - Z tą różnicą, że "Klan" to saga rodzinna, a "Świat według Kiepskich" to sitcom, zresztą jeden z najdłużej trwających na świecie. Nie ma drugiego takiego sitcomu, który jest kręcony przez tyle lat i ma tak wierną publiczność. Myślę, że można już tutaj mówić o pewnego rodzaju fenomenie.
Na czym, pani zdaniem, polega ten fenomen?
- Teraz wszystko musi być glamour, a u nas się niczego nie udaje. Nie ma wspaniałych wnętrz, nikt nie pracuje w agencji reklamowej. Pokazujemy normalne życie normalnych ludzi, mimo że niektórzy uważają, że jest to w jakiś sposób wypaczone czy przesadzone. Otóż nie, istnieją takie kamienice, w których jest wspólna toaleta. U nas, we Wrocławiu jest takich sporo. Są faceci, którzy cały dzień chodzą po domu w gaciach. Wydaje mi się, że ten serial ma dwie warstwy: jedną dosłowną, drugą, nie boję się tego powiedzieć, filozoficzną, nawiązującą do wielkiej literatury, kinematografii. W związku z tym mamy i publiczność, która czeka na teksty w stylu "zasadzić kopa", i widzów, którzy tropią te wszystkie aluzje do filozofii, filmów, książek.
W nowych odcinkach Paździochowa niezmiennie będzie w swoim żywiole?
- To jest taka osoba, która zawsze szuka wrogów i sojuszników, manipuluje ludźmi. Janusz, czyli jej pasierb, będzie raz jej sojusznikiem, raz wrogiem, tak samo Ferdek Kiepski. Jeżeli będą jej potrzebni, to oczywiście będzie ich używała do swoich celów, innym razem będzie ich zwalczać. Nie zabraknie nowych, zabawnych sytuacji w kamienicy, bo przecież wprowadzili się nowi lokatorzy, choćby Oskar, czyli Sebastian Stankiewicz, ze swoją mamą. Tutaj również będzie dochodziło do różnego rodzaju spięć, do walki, kto jest lepszy, ważniejszy. Wszystko będzie oczywiście osadzone w świecie Kiepskich.
Jest pani bardzo aktywną osobą, w domu urządziła sobie domową siłownię. Lubi pani dbać o formę?
- Nie wiem, czy lubię, czy bardziej muszę, czuję po prostu taki wewnętrzny przymus. Mój mąż też jest aktywny i staramy się jakoś zorganizować w domu. Oczywiście, nie jest to profesjonalna siłownia, nie mamy takich warunków, ale sprzęt, którym dysponujemy, pozwala nam na zachowanie formy. Najczęściej korzystam z bieżni. Lubię też pobiegać sobie w terenie, ale tylko w sprzyjających warunkach pogodowych. Podziwiam ludzi, którzy biegają nawet zimą. Ja nigdy się na to nie odważyłam.
Skąd się w pani wzięło takie zamiłowanie do sportu?
- W szkole teatralnej miałam dużo zajęć ruchowych. Potem pracowałam w pantomimie, która również wymagała ode mnie sporo ruchu. I tak już zostało. Jeśli coś się robi codziennie przez kilka lat, to wchodzi krew i chce się to kontynuować. Przy czym jest to też duża zasługa mojego męża, bo to on mnie wysłał na siłownię.
Można powiedzieć, że sport to sekret pani dobrej formy?
- Myślę, że w 90 procentach tak.
A te pozostałe 10 procent to co? Dieta, geny?
- Niewątpliwie. Tu nie chodzi o dietę jako taką, tylko o sposób odżywiania się. Moja dieta nie jest restrykcyjna, jem wszystko, na co mam ochotę, tylko w umiarkowanej ilości. Staram się też nie spożywać posiłków po godzinie 18, z naciskiem na "staram się", bo nie jestem ortodoksem. Jeżeli idę na jakąś kolację proszoną czy imprezę, to oczywiście, że jem nie tylko po 18, ale nawet i po 21, co w żaden sposób nie wpływa na moją formę.
Jakie są pani ulubione dania?
- Najczęściej przyrządzam potrawy z kuchni włoskiej. Mam przyjaciółkę, która mieszka w Rzymie i rewelacyjnie gotuje. To ona nauczyła mnie dań, które przyjęły się w moim domu. Mówiąc "kuchnia włoska", od razu widzę jej minę, bo ona twierdzi, że nie ma czegoś takiego. Jest kuchnia z południa: neapolitańska, sycylijska, kuchnia z północy Włoch. Każdy region ma inne przyprawy i nawet to samo danie podaje się w zupełnie różny sposób.
Co jest pani popisową potrawą?
- Żeberka na miodzie.
Czyli jednak kuchnia polska.
- Tak, ale to jest dla mnie najprostsze do przygotowania danie, które w zasadzie samo się robi i dlatego właśnie jest takie świetne. A jeżeli chodzi o kuchnię włoską, to bardzo lubię carbonarę. Oprócz tego oczywiście spaghetti różnego rodzaju, lasagne, sałatki włoskie. To są potrawy, które dosyć często przyrządzam, aczkolwiek nie jestem wytrawną specjalistką od garów.
Adriana Nitkiewicz