Reklama

Paulina Sykut-Jeżyna: Kocham to, co robię

Dziennikarka, prezenterka i pogodynka, od lat cieszy się sympatią telewidzów, o czym świadczą chociażby dwie nagrody Telekamer "Tele Tygodnia". Wyróżniona w 2019 i 2020 roku, ponownie została nominowana w kategorii "Prezenter pogody". Niedawno Paulina Sykut-Jeżyna skończyła 40 lat, więc kolejna Telekamera byłaby dla niej pięknym podsumowaniem nie tylko dotychczasowej kariery, ale także pewnego etapu w życiu.

Dziennikarka, prezenterka i pogodynka, od lat cieszy się sympatią telewidzów, o czym świadczą chociażby dwie nagrody Telekamer "Tele Tygodnia". Wyróżniona w 2019 i 2020 roku, ponownie została nominowana w kategorii "Prezenter pogody". Niedawno Paulina Sykut-Jeżyna skończyła 40 lat, więc kolejna Telekamera byłaby dla niej pięknym podsumowaniem nie tylko dotychczasowej kariery, ale także pewnego etapu w życiu.
Paulina Sykut-Jeżyna podczas ubiegłorocznej gali wręczenia Telekamer "Tele Tygodnia" /Paweł Wrzecion /MWMedia

Po raz trzeci została pani nominowana do Telekamery Tele Tygodnia w kategorii "prezenter pogody". To chyba znak, że telewidzowie nadal panią lubią i ufają. Co te nagrody dla pani znaczą?

Paulina Sykut-Jeżyna: - Myślę, że nigdy nie można być pewnym stałej sympatii widzów. To nagroda, która cieszy mnie najbardziej. Nigdy się nie spodziewałam, że może mnie spotkać taka radość. Zawsze bardzo przeżywam Telekamery. Zawodowo to dla mnie największe wyróżnienie, zobaczymy co przyniesie ten rok. Trzecia Telekamera na pewno byłaby dla mnie wspaniałym podsumowaniem pewnego okresu zawodowego. Niedawno skończyłam 40 lat, więc taka nagroda stanowiłaby piękny prezent.

Reklama

Tak wyjątkowe statuetki na pewno mają też swoje miejsce w pani domu. Gdzie je pani umieściła?

- Telekamery są dla mnie jednymi z najważniejszych nagród. Statuetki stoją w salonie, na regale, tutaj mogę na nie zerkać i przypominać siebie, jak wiele dobrego mnie spotkało.

Prowadzi pani wiele imprez, festiwali, programów. Po tylu latach pracy w telewizji, czuje się pani naturalnie w obecności kamer? Pomyłki nie są dla pani już tak straszne, jak były na początku?

- Nikt mnie nigdy nie przygotowywał na pomyłki i wpadki, które mogą się wydarzyć, sama musiałam się tego nauczyć. W pracy na żywo dzieją się niespodziewane rzeczy, czasami nie z naszej winy. Jest to wpisane w ten zawód. Trzeba nauczyć się traktować wszelkie wpadki jako doświadczenie, które nas buduje, a nie ciężar, który nosimy w sobie. Taki element pomyłek jest bardzo istotny w tym zawodzie. Oby było ich jak najmniej!

Które momenty w dotychczasowej karierze wspomina pani najlepiej?

- Niezależnie od projektu, niezmiennie cieszy mnie każdy dzień, ponieważ kocham to, co robię, gdyż daje mi to wielką frajdę. Nadal mnie to nakręca i emocjonuje, tak samo jak na początku. Gdy dostaję kolejną propozycję poprowadzenia gali czy festiwalu, to za każdym razem czuję się, jakbym odkrywała coś nowego. Wciąż jest to dla mnie wyzwanie, emocjonuję się tym, choć z czasem podejście do pewnych spraw się zmienia. Nigdy nie chciałabym zatracić świeżości i radości z tego, gdzie jestem. Zdarza mi się jednak przed studiem spotykać znużonych kolegów, wtedy mówię: "Chłopaki ,przecież jesteście świetni. Przypomnijcie sobie, jak to było 20 lat temu, gdy chcieliście być tu, gdzie jesteście teraz".

Nigdy nie żałowała pani, że wybrała pani świat mediów i show-biznesu?

- Nigdy. Czasem znajomi pytają mnie, czy nie żałuję, że nie śpiewam. Śpiewam i wciąż biorę udział w ciekawych projektach. Pomimo mojej naturalnej nieśmiałości, od początku moja ścieżka wiodła mnie dokładnie w to miejsce. Pochodzę z małego miasta. Moja mama wychowywała nas sama, ale dała nam emocjonalnie i wychowawczo wszystko, co mogła - dużo miłości, wsparcia, odkrywała w nas pasje. Ta pasja, miłość i ciepło, które wyniosłam z domu, wiodły mnie przez życie.

Trudno uwierzyć, że kiedyś była pani nieśmiała.

- Teraz niosą mnie emocje i nie jestem tak nieśmiała, jak byłam kilkanaście lat temu. Pamiętam, że na początku wszystkie występy wiele mnie kosztowały i później musiałam je odchorować. Teraz też tak mam, po różnych przedsięwzięciach dojście do siebie zajmuje mi kilka dni.

Pani życie wydaje się być bardzo dynamiczne. Szybko przechodzi pani od jednego projektu do drugiego. W czym znajduje pani spokój?

- Ostatnio poprosiłam moją koleżankę, Sylwię, o przesłanie mi kilku zdjęć z ubiegłych lat. Przeglądając je, uświadomiłam sobie, jak wiele fajnych rzeczy się wydarzyło. Faktycznie, moje życie jest dynamiczne. Gdy tej pracy było więcej, zawsze starałam się znaleźć jakiś balans, ponieważ nie da się cały czas tak pędzić. Z czasem udało mi się wszystko harmonijnie poukładać. Zaczęłam uprawiać więcej sportu, świadomie się odżywiać. W moim życiu działo się cały czas bardzo dużo, ale najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że mój mąż od początku był blisko mnie - zawsze wiedział, co dzieje się w moim życiu zawodowym, był przy wszystkich moich przedsięwzięciach, nie odgradzałam go od tego. Zawsze się wspieraliśmy.

Pani podejście do pracy bardzo się zmieniło po narodzinach córki?

- Narodziny Róży były naturalnym momentem, który sprawił, że pewne sprawy zaczęłam układać inaczej, rozsądniej. Teraz nasze życie zdominowała córa, ponieważ wszystko układamy pod nią.

Niedawno obchodziła pani 40. urodziny, czy czwórka z przodu zmieniła coś w pani życiu?

- Najwięcej myślałam o niej przed urodzinami. Ale rzeczywiście, był to dla mnie czas pewnych podsumowań, zastanowienia, wróciły wspomnienia, które wywołały we mnie wzruszenie. Cieszę się jednak, że mimo tego intensywnego życia, zgromadziłam wokół siebie fajnych ludzi. Jest to garstka osób, ale rzeczywiście mogę się pochwalić tym, że mam blisko trzy koleżanki, z którymi zaczynałam pracę i od 20 lat trzymamy się razem. Oprócz tego mam przyjaciół w Puławach, są to takie przyjaźnie, na których mogę polegać. Jestem z tego dumna. Bardzo staram się mieć czyste relacje z ludźmi, inaczej nie potrafiłabym funkcjonować.

Zmieniła też pani fryzurę, z brunetki stała się blondynką. Zazwyczaj taka drastyczna zmiana jest oznaką nowego początku. Tak było też w pani przypadku?

- Siedząc na fotelu, nie zdawałam sobie sprawy, że będzie to tak jasny blond, myślałam, że zostanie trochę więcej ciemniejszych pasm. Nie miałam na celu wielkiej metamorfozy, ale faktycznie zbiegło się to z moimi urodzinami. Na przestrzeni 10 lat stopniowo rozjaśniałam włosy, z czasem było coraz jaśniej. Podoba mi się ta zmiana. Wolę siebie w jaśniejszych odcieniach, do czarnych na pewno nie wrócę. Tamten etap zamknęłam na dobre, ale z sentymentem wracam do zdjęć sprzed lat. Był to ważny czas w moim życiu. Wtedy byłam jeszcze dziewczyną, teraz jestem kobietą.

Co jeszcze stanowi dla pani cel, do którego pani dąży?

- Chciałabym móc nadal pracować tak, jak dotychczas. Telewizja to nie tylko młodość, to też dojrzałość i mądrość, która wiąże się z wiekiem. Uważam, że jest tu miejsce zarówno dla osób dojrzałych, jak i młodszych.

Barbara Skrodzka/AKPA

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Paulina Sykut-Jeżyna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy