2023 rok jest niezwykle pracowity dla Mateusza Banasiuka. Do tej pory widzowie mogli go oglądać w dwóch częściach "Miłości do kwadratu". Obecnie w kinach pokazywana jest druga odsłona "Różyczki", w której Banasiuk zagrał u boku swojej życiowej partnerki. Wkrótce zobaczymy go w kolejnych, emocjonujących projektach, o których opowiedział nam w wywiadzie.
Justyna Miś, INTERIA: W drugiej części "Różyczki" poznajemy Joannę. Kobietę z silną osobowością i charakterem, która nie unika pokazywania chwil słabości. Jak ty interpretujesz tę postać? Czy według ciebie w polskim kinie powinno być więcej tego typu bohaterek?
Mateusz Banasiuk: - Zmienia się pozycja kobiet w społeczeństwie, co za tym idzie, również w kinie. Dlatego coraz częściej są głównymi bohaterkami. Są bardziej świadome siły i mocy, jaką posiadają. Swoich wspaniałych możliwości, co było widać choćby przy okazji ostatnich wyborów, gdzie głośno mówiły, w jakim kraju chcą żyć. Stworzyły wiele pięknych inicjatyw, m.in. akcję #kobietynawybory w którą sam się zaangażowałem.
W drugiej części "Różyczki" grasz Ryszarda, asystenta Joanny. To pierwszy film, w którym grasz we wspólnych scenach z Magdaleną Boczarską. Jak myślisz, dlaczego twórcy nieczęsto obsadzają was we wspólnych scenach?
- Nie mam pojęcia, dlaczego tak jest. Jestem zdziwiony, że dopiero reżyser Jan Kidawa-Błoński dostrzegł potencjał w tej konfiguracji. Połączył nas w parę bohaterów, dając nam okazję do zagrania relacji, która jest odwrotna od tej prywatnej. Moim zdaniem to naturalne wykorzystanie energii i emocji, które w nas są.
Co było największym wyzwaniem w tworzeniu, jak opisałeś, odwrotnej relacji na ekranie z osobą, która jest twoją partnerką życiową?
- Trudno powiedzieć. Ale miałem dużą frajdę z tego aktorskiego wyzwania.
À propos aktorskich wyzwań. Czy masz wymarzony projekt, którego koniecznie chciałbyś się podjąć w swojej karierze? Aktor, aktorka, z którą chciałbyś zagrać?
- Mam to szczęście, że trafiam na fantastycznych partnerów. Czy to na początku drogi - w filmie "Wszystko, co kocham", czy przy okazji filmu "Furioza", czy teraz przy okazji "Różyczki", gdzie nie tylko spotkałem się z Magdą Boczarską, ale także z Januszem Gajosem, który jest moim aktorskim autorytetem. Bardzo się cieszę, że trafiłem do takiego zestawu aktorskiego. A marzy mi się zagranie silnego bohatera w kinie sensacyjnym. Albo jakiegoś charyzmatycznego muzyka.
Film "Czerwone maki" zadebiutuje w przyszłym roku. Zainteresował mnie ten tytuł ze względu na bardzo interesującą obsadę i rozmaite lokacje. Kogo w nim grasz i jak wyglądała praca na planie?
- Film jest w trakcie postprodukcji. Okres zdjęciowy za nami. Był kręcony w kilku krajach. Ja miałem szczęście kręcić w Chorwacji. Na niesamowitych wzgórzach, gdzie krajobraz zapierał dech w piersiach. Odtworzyliśmy tam pole bitwy pod Monte Cassino. Wyglądało to spektakularnie. Gram jednego z dowódców, który przewodzi oddziałem żołnierzy. I muszę przyznać, że w związku z tym zadaniem czułem na sobie dużą odpowiedzialność. Sceny walki kręciliśmy na kamieniach, w upale, to było dla wszystkich bardzo wymagające. Czuć było ogromne skupienie wśród ekipy i aktorów, dlatego, że rzadko mamy możliwość realizowania tak skomplikowanych scen. Wybuchy, strzały, sceny kaskaderskie, praca kamery. Każdy był na maksa skupiony, nie było miejsca na błędy. Liczę na to, że film będzie historią pełną emocji, wciągającą od początku i trzymającą w napięciu.
Czy aktorowi trudno jest wyjść z emocji, które odczuwa na planie w tego typu filmach?
- Czułem niesamowitą adrenalinę i siłę, kiedy kręciliśmy scenę zdobywania wzgórza, mimo że strzelaliśmy ślepymi nabojami. Miałem karabin, z którego oddawałem serię i biegłem ile sił w nogach do kolejnej pozycji, wydawałem rozkazy swoim ludziom. Trudno to porównać do czegokolwiek innego. To są tak wielkie emocje, że rzeczywiście trzeba czasu, żeby z nich ochłonąć. Podczas kręcenia mogą się wydarzyć różne rzeczy, ktoś się potknie, ktoś przewróci, nabój utknie w lufie, co całkiem często się zdarza. Wiedziałem, że co by się nie działo, nie mogę przerwać ujęcia, w którym udział bierze kilkaset osób.
Masz jakieś sposoby, aby ochłonąć po takim dniu zdjęciowym?
- Staram się być elastyczny i dopasować do okoliczności w których mam zdjęcia. W tym wypadku kręciliśmy w pięknej okolicy, mieszkałem obok rezerwatu przyrody. Kiedy czas mi na to pozwalał, spacerowałem po górach, wskakiwałem do lodowatej wody w strumieniach. Bycie wśród przyrody pozwalało mi fajnie się oczyścić z emocji, które towarzyszyły mi na planie.
Czy masz w swojej karierze rolę, którą odrzuciłeś, a później tego żałowałeś?
- Nie przychodzi mi taka do głowy. Z biegiem czasu zwykle okazywało się, że to była słuszna decyzja. Z przeróżnych powodów. Na przykład w tym czasie zrobiłem coś innego, co mnie bardziej satysfakcjonowało. Albo projekt, który ujrzał światło dzienne, po prostu mi się nie podobał. Staram się grać jak najwięcej, kocham grać w filmach, w teatrze, lubię swoją pracę. Rezygnuję tylko w sytuacjach, gdy mam poważne powody, albo czas mi na to nie pozwala.
Gdy zerknęłam na twoje projekty z 2023 roku i tytuły, które czekają na ciebie w przyszłym roku to śmiało zaryzykuję stwierdzeniem, że jesteś jednym z najbardziej zapracowanych polskich aktorów. Nie mogę się doczekać "Czerwonych maków". Na koniec chciałam zapytać, czy jest film, dzięki któremu zostałeś aktorem?
- Pierwszy plan zdjęciowy, na jakim byłem, to film "Pręgi" Magdy Piekorz. Byłem tam epizodystą, grałem jednego z kolegów z klasy głównego bohatera. Miałem okazję przyjrzeć się, jak powstaje film, ta cała magia która pozwoliła nam przenieść się w czasie. Nasza historia działa się latach 80. Tak mnie to jakoś zaczarowało, że postanowiłem, że chcę grać w filmach. Pojawiały się coraz większe role. Grałem w filmach krótkometrażowych moich kolegów ze studiów, gdzie zdobywałem pierwsze szlify, wszyscy uczyliśmy się na błędach. Im więcej grałem, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że chcę się temu oddać w pełni. Teraz z jednym z nich pracuję nad scenariuszem pełnometrażowego filmu. Z drugim nakręciliśmy film, który czeka na swoją premierę.
Jaką dałbyś radę osobom, które są dopiero na pierwszym roku studiów aktorskich i zaczynają tę przygodę?
- Po pierwsze, pracujcie jak najwięcej. Po drugie, miejcie ogromny szacunek dla osób, z którymi pracujecie. Dla ekipy, partnerów, zwłaszcza starszych aktorów. Tego nauczył mnie mój tata – etyki zawodowej. A po trzecie, uczcie się języków. Dzisiaj świat jest tak otwarty, że nie wiadomo, kiedy przyjdzie propozycja z zagranicy.
Mateusz Banasiuk urodził się 21 września 1985 roku w Warszawie. Jest synem aktora Stanisława Banasiuka. To aktor teatralny, telewizyjny i filmowy, absolwent Warszawskiej Szkoły Filmowej oraz Akademii Teatralnej w Warszawie.
Telewidzom znany jest z roli Radka z serialu "Pierwsza miłość". Ważnym momentem w jego karierze była rola Kuby w filmie "Płynące wieżowce". Ma na koncie kilkadziesiąt ról, ostatnio mogliśmy go oglądać w serialu "Pajęczyna", filmach: "Furioza", "Listy do M. 5", "Nie cudzołóż i nie kradnij" oraz trzech częściach "Miłości do kwadratu".
Obecnie Mateusza Banasiuka można oglądać w filmie "Różyczka 2", który 20 października wszedł do kin.