Reklama

Marek Żydowicz o Energa Camerimage: Nie stawiamy na niezasłużone celebryctwo

"Staramy się nie porastać mchem. Nie stawiamy na niezasłużone celebryctwo, ale zapraszamy ludzi mądrych, wrażliwych i kreatywnych, którzy odcisnęli piętno na historii sztuki filmowej" - powiedział PAP Marek Żydowicz, pomysłodawca i dyrektor festiwalu Energa Camerimage. W tym roku do Torunia przyjadą ze swoimi filmami m.in. Sean Penn i Adam Driver.

"Staramy się nie porastać mchem. Nie stawiamy na niezasłużone celebryctwo, ale zapraszamy ludzi mądrych, wrażliwych i kreatywnych, którzy odcisnęli piętno na historii sztuki filmowej" - powiedział PAP Marek Żydowicz, pomysłodawca i dyrektor festiwalu Energa Camerimage. W tym roku do Torunia przyjadą ze swoimi filmami m.in. Sean Penn i Adam Driver.
Marek Żydowicz /Łukasz Piecyk /East News

W sobotę rozpoczyna się 31. odsłona Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Energa Camerimage, który jest dziełem pana życia, a na przestrzeni lat zyskał światową renomę. Toruń stał się miejscem spotkań mistrzów kina - reżyserów, operatorów, aktorów, montażystów. Jak pan to robi, że wciąż udaje się podtrzymywać zainteresowanie widzów, zaskakiwać ich?

Marek Żydowicz: - Staramy się nie porastać mchem. Nieustannie jesteśmy w ruchu, wymyślamy nowe idee i to jest główna siła napędowa festiwalu. Idea, by spojrzeć na film jak na gotycką katedrę, została fantastycznie przyjęta przez filmowców na całym świecie. Wymyśliłem ją na początku lat 90., w pewnym stopniu dzięki Volkerowi Schloendorffowi, który przyjechał wówczas do Torunia na zorganizowany przeze mnie przegląd pierwszych w Europie koprodukcji filmowych, by zaprezentować swój film "Homo Faber". Po projekcji, w trakcie rozmowy, zaproponował, bym zorganizował jakąś oryginalną imprezę filmową. Zapytałem: jaką? Odpowiedział, że gdyby wiedział, toby sam to zrobił. Wykładałem wtedy historię sztuki na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika i uznałem, że może warto byłoby stworzyć festiwal poświęcony analizie języka ruchomych obrazów. Zauważyłem, że krytycy filmowi koncentrują się głównie na wartościach literackich. A przecież film to nie książka, to nie teatr. Dużo bliżej mu do malarstwa i fotografii. Więc może spojrzenie historyka sztuki, dla którego treść jest równie ważna jak forma dzieła, będzie oryginalnym spojrzeniem na sztukę filmową. Gdy przedstawiłem pomysł Camerimage Volkerowi, był zachwycony. Wysłałem listy do Vittoria Storaro i Svena Nykvista. Vittorio przysłał w odpowiedzi faks, który zaczynał się niepokojąco: "Drogi Marku, chciałbym, żebyś wiedział, że cię nienawidzę". W drugim zdaniu napisał: "Nienawidzę cię dlatego, że to nie ja wymyśliłem tę ideę". I przyjechał do Torunia, podobnie jak Nykvist.

Reklama

Ta formuła sprawdza się od samego początku. Dzięki niej Energa Camerimage nie stanowi konkurencji dla innych festiwali.

- Tak. Dawno temu spostrzegłem, że na wydarzeniach filmowych nagradzani są głównie reżyserzy i aktorzy. Autorzy zdjęć byli pomijani. Pamiętam, jakim wstrząsem była dla mnie wizyta na festiwalu w Cannes, gdy pośmiertnie przyznano Honorową Palmę Palm Ingmarowi Bergmanowi. Współtwórcy jego filmów, aktorzy, producenci szli w blasku fleszy po wyłożonych czerwonym dywanem schodach wiodących do głównej sali Théâtre Lumière, gdzie witali ich dyrektorzy festiwalu. I wtedy zauważyłem, że bokiem tych schodów idzie przez nikogo niedostrzegany starszy pan. Pomyślałem, że skądś go znam. Przypomniałem sobie, że przecież był u nas na festiwalu w 1993 r. To był Sven Nykvist, osoba, która pomagała Bergmanowi wykreować jego najważniejsze, wielokrotnie nagradzane obrazy filmowe. Zrobiło mi się przykro, że tak wybitny twórca nie został wtedy doceniony. Obiecałem sobie, że nasz festiwal taki nie będzie. Irytuje mnie niezasłużone celebryctwo. Decyzja zapadła, będziemy zapraszać ludzi mądrych, wrażliwych i kreatywnych, którzy rzeczywiście odcisnęli piętno na historii sztuki filmowej.

Jak polskie środowisko zareagowało na pana pomysł?

-  Na początku nas wyśmiewano. Pojawiały się głosy, że to jakiś głupawy pomysł, a za chwilę będziemy organizować festiwal wózkarzy albo charakteryzatorów. Byliśmy outsiderami i poza nielicznymi wyjątkami nie mieliśmy akceptacji ze strony polskich twórców filmowych. Pierwsi poparli nas autorzy zdjęć filmowych, ale to zrozumiałe. Spośród reżyserów poparł nas Krzysztof Kieślowski, potem Andrzej Żuławski, Andrzej Zaorski. Andrzejowi Wajdzie nie do końca podobała się ta idea. Nie widział podstaw, by wartościować obraz w filmie, co było dość szokujące. Krzysztof Zanussi śmiał się sam z siebie, mówiąc: "Panie Marku, proszę mnie w to nie wciągać, bo chyba moje filmy nie są tak bardzo malarskie". Przypomniały mi się te słowa, gdy rozmawiałem z Andrzejem Wajdą. Panie Andrzeju - zapytałem - czy nie widzi pan różnicy między obrazami swoimi a Krzysztofa Zanussiego? Nie było odpowiedzi, więc dodałem: Czy mógłby pan powiedzieć, co zostanie z pana filmu, gdy wyłączymy w nim obraz? I co zostanie z filmu Krzysztofa Zanussiego? Wtedy pan Andrzej żachnął się i przyznał mi rację. Skonstatował, że u niego pozostaną strzępy dialogów, efekty dźwiękowe i muzyka Wojciecha Kilara. A w wypadku Krzysztofa Zanussiego mogłaby powstać nawet audycja radiowa. Pan Andrzej obiecał, że będzie się przyglądał festiwalowi i być może w pewnym momencie do niego dołączy. Minęło 20 lat i tak się stało. Razem z panem Andrzejem i Markiem Brodzkim miałem też przyjemność zrealizować niezwykły dokument "Andrzej Wajda: Moje inspiracje", czyli rzecz o malarskich inspiracjach w twórczości filmowej Andrzeja Wajdy.

Jak dba pan o zachowanie proporcji między prezentacją dorobku mistrzów i młodych, aspirujących artystów?

- Dotyka pani bardzo ważnego elementu, bowiem nauczony obserwacją i pracą w branży filmowej zrozumiałem, że nie chwieje się tylko coś, co stoi na trzech nogach. Skoro mamy mistrzów i studentów - bo od samego początku skierowałem ten festiwal do adeptów sztuki filmowej i szkół artystycznych - to brakuje nam czegoś jeszcze. Hołdując klasycznej metodologii badań artystycznych opartej na tzw. pierwszej i drugiej historii sztuki, pomyślałem, że trzeba uwzględnić w toczonym na festiwalu dialogu także zagadnienia techniki i technologii filmowych. Bo przecież kiedy oceniamy dzieło z punktu widzenia historii sztuki, patrzymy, w jakiej technice zostało ono stworzone. Podziwiamy nie tylko kunszt malarski, ale i technikę wykonania. Jak w każdym dobrym rzemiośle. To dawało też szanse na uzyskanie finansowania festiwalu. Udało mi się przekonać wielkie firmy produkujące kamery, obiektywy, filtry i statywy, aby przyjechały na Energa Camerimage i zaprezentowały swoje produkty - te, które są na rynku, i te, które są prototypami. I tak już od pierwszej odsłony mieliśmy Kodaka, na drugiej pojawił się Arri, który jest z nami do dziś. Tak jak wiele innych firm, które nas wspierają. Chciałbym w tym miejscu podkreślić, że przez pierwszych dziewięć lat wsparcie publiczne oscylowało na poziomie 10 proc. całego budżetu festiwalowego. W ubiegłym roku budżet wynosił nieco ponad 13 mln zł, z czego 3 mln zł przekazało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, 3 mln zł - miasto Toruń i 1 mln zł - Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego. 6 mln zł musieliśmy pozyskać we własnym zakresie jako prywatna instytucja, która była szczególnie narażona na konsekwencje pandemii, inflacji, wojny za wschodnią granicą i ograniczeń budżetów marketingowych.

Strajk hollywoodzkich aktorów również utrudnił państwu organizację wydarzenia?

- Mieliśmy z tego powodu spore problemy, tak samo jak Berlin, Cannes czy Wenecja. Okazało się, że strajk ograniczył nie tylko możliwość przyjazdu aktorów filmów prezentowanych na festiwalu, ale wpłynął negatywnie na interesy firm żyjących z produkcji, sprzedaży i wynajmu technologii filmowych. Wracając do początku naszej rozmowy, kierujemy się dewizą: klęski zamieniamy w sukcesy. Dynamiczny stosunek do tego, co niesie nam życie, bardzo nas nakręca. Znana jest historia naszych peregrynacji od miasta do miasta. Były one podyktowane w pierwszej kolejności brakiem odpowiedniej infrastruktury do organizacji profesjonalnego festiwalu filmowego. Tej infrastruktury brakuje w Polsce do dziś, ponieważ nie ma tu sali kinowej, w której można byłoby zorganizować premierę światową dużego filmu liczącego się studia hollywoodzkiego. Nie mamy centrum filmowego z prawdziwego zdarzenia, które zaspokajałoby potrzeby profesjonalnego festiwalu filmowego.

Takim miejscem ma być Europejskie Centrum Filmowe Camerimage, które powstanie w Toruniu.

- Cieszę się, że Minister Kultury i Prezydent Miasta Torunia zdecydowali się wybudować centrum festiwalowe światowego formatu, że popiera tę inwestycję Marszałek Województwa Kujawsko-Pomorskiego. W całorocznym programie Europejskiego Centrum Filmowego zmaterializują się wszystkie oferty, jakie do nas napływały przez lata, a nie były możliwe do zrealizowania z powodu braków infrastrukturalnych. Będzie to pierwsza europejska instytucja filmowa w Polsce. To zobowiązuje. Program będzie realizowany w kilku zakresach. Pierwszym z nich są duże wydarzenia, z festiwalem na czele. Drugi to edukacja w dziedzinie historii sztuk wizualnych, szczególnie w odniesieniu do ruchomego obrazu. Trzecią sferą działalności będzie produkcja filmowa - w bardzo nowoczesnym studiu z ekranem VR. Pomyśleliśmy również o przestrzeni marketowej do prezentacji sprzętu i technologii filmowych. Piątym elementem Centrum będzie dom kina, w którym znajdą się nie tylko sale projekcyjne, w tym sala do projekcji wielkoformatowych typu IMAX, ale także muzeum historii ruchomego obrazu, jak również audioteka, wideoteka i biblioteka. Uzyskaliśmy w prezencie od Davida Lyncha 13 kontenerów artefaktów z filmu i serialu "Twin Peaks", które trafią do tego muzeum. Będą tam też przestrzenie do wystaw czasowych.

- Wciąż otwierają się przed nami kolejne, fantastyczne możliwości. Zaprzyjaźniliśmy się z CEO Amerykańskiej Akademii Filmowej Billem Kramerem, współtwórcą oddanego niedawno do użytku Muzeum Akademii Oscarowej. Często bywaliśmy u niego, gdy ten budynek powstawał. Później Bill pokazywał mi aranżacje poszczególnych sal. Teraz na festiwalu Energa Camerimage wygłosi referat o roli tego typu inwestycji infrastrukturalnych w rozwoju kultury filmowej. Będę rozmawiał z Bobem Geldofem, tak jak rok temu z Bazem Luhrmannem, i wierzę, że pomogą nam przy tworzeniu programu wydarzeń muzycznych Europejskiego Centrum Filmowego. Kontakty z tymi twórcami są niezwykle inspirujące. Oni patrzą z dużym zdziwieniem, że w Polsce - która często jest przedstawiana jako odległy, dziki, niecywilizowany kraj - są tak świetni ludzie, którzy popierają nasze pomysły.

Czy w programie nadchodzącego festiwalu znajdziemy punkty, które są spełnieniem pana marzeń lub szczególnie napawają dumą?

- Jestem dumny przede wszystkim z profesjonalnej selekcji filmów. Przeglądamy co roku ponad 1 tys. filmów fabularnych, by wybrać 100-150 fabuł. Z jeszcze większej liczby zgłoszeń wybieramy dodatkowo blisko 100 filmów dokumentalnych, wideoklipów, seriali telewizyjnych i etiud studenckich. To wielka radość, że mamy w konkursie tak dobre filmy, redaktorzy z Variety i The Hollywood Reporter składają nam gratulacje. Piszą, że Energa Camerimage zaczyna sezon oscarowy. Tym razem na otwarcie będziemy mogli zaprezentować widzom "Biedne istoty" Yorgosa Lanthimosa. Mamy również zaplanowane pokazy "Maestro" Bradleya Coopera, "Napoleona" Ridleya Scotta ze zdjęciami Darka Wolskiego, "Black Flies" Jeana-Stéphane’a Sauvaire’a i "Strefy interesów" Jonathana Glazera ze zdjęciami Łukasza Żala. Ciekawe, jak na tym tle zostanie odebrany "Filip" Michała Kwiecińskiego ze zdjęciami Michała Sobocińskiego?

- Cieszy też, że mimo strajku hollywoodzkich aktorów zaproszenie na festiwal przyjęli Sean Penn, który pokaże w Toruniu swój dokument "Superpower" o wojnie w Ukrainie, oraz Adam Driver, którzy przyjedzie z filmem "Ferrari". Aby było to możliwe, konieczna była zgoda strajkujących na pokaz z udziałem twórcy. Będą z nami również producent większości filmów Spike’a Lee, Jima Jarmusha, Olivera Stone’a - Jon Kilik, wspomniany wcześniej Bob Geldof oraz bracia Quay, którzy odbiorą Nagrodę Camerimage dla Reżyserów ze Szczególną Wrażliwością Wizualną. Pojawi się Peter Biziou. Wyróżnimy duet Werner Herzog - Peter Zeitlinger. Nagrodę za całokształt twórczości otrzyma też Krzysztof Zanussi. Odznaczenie za zasługi dla Torunia otrzyma Volker Schloendorff, odwiedzi nas Giovanni Ribisi, który debiutuje jako reżyser, będą Ryszard Horowitz i Adam Holender. Bardzo mocna będzie też reprezentacja kobiet na festiwalu. Większość debiutów filmowych - zarówno operatorskich, jak i reżyserskich - to dzieła stworzone przez autorki zdjęć albo reżyserki. Cieszę się, że Floria Sigismondi i Jenny Beavan otrzymają nagrody. Obie panie są niezwykle zasłużone - jedna w sztuce wideoklipów, druga zaś w kostiumografii.

Wspomniał pan o nagrodzie dla Krzysztofa Zanussiego. Podczas festiwalu widzowie będą mogli przypomnieć sobie dzieła tego reżysera w ramach monograficznego przeglądu. Skąd potrzeba zrewidowania przekonania, że twórczość Krzysztofa Zanussiego opiera się przede wszystkim na dialogach?

- Dla mnie to było fantastyczne odkrycie. Właściwie cały rok poświęciłem na przeanalizowanie wartości obrazów zrealizowanych przez pana Krzysztofa. Jego twórczość kojarzymy głównie z filozoficznymi scenariuszami, mądrymi, poruszającymi dialogami, ale okazuje się, że współpraca ze znakomitymi polskimi autorami zdjęć - z Witoldem Sobocińskim, Ryszardem Lenczewskim, Piotrem Sobocińskim, Sławomirem Idziakiem - zaowocowała niezwykłymi kadrami w jego filmach. Na festiwalu pokażemy mniej znaną część twórczości mistrza. Udało nam się uzyskać zgody na pokazy filmów zrealizowanych przez niemieckich producentów. Na festiwalu będziemy obchodzić również 75. rocznicę powstania Szkoły Filmowej w Łodzi. W ramach tego jubileuszu pokażemy także etiudy pana Krzysztofa. Publiczność będzie mogła zobaczyć, jak od czasów studenckich rozwijał się talent artysty.

- Zaprezentujemy też inne historyczne i współczesne etiudy Szkoły Filmowej. Pani rektor Milenia Fiedler będzie członkiem jury konkursu głównego. Przewodniczącą zaś - Mandy Walker, autorka zdjęć do "Elvisa", przyjaciółka Baza Luhrmanna, która razem z nim zrealizowała na festiwalu fantastyczną sesję zdjęciową dzieci ukraińskich. Obradom jurorów konkursu etiud studenckich szkół filmowych i artystycznych będzie przewodniczyć aktor i operator Giovanni Ribisi. Warto też wspomnieć o Peterze Biziou, którego uhonorujemy Nagrodą za Całokształt Twórczości. Peter współpracował m.in. z Alanem Parkerem, Jimem Sheridanem i Peterem Weirem. Odpowiada za zdjęcia do "Ściany", "W imię ojca", "Truman Show" i "9 i pół tygodnia". To wspaniały, bardzo skromny i pracowity twórca, który przeszedł drogę od amatora do absolutnego mistrza kamery. W Toruniu pojawi się razem ze swoimi przyjaciółmi, m.in. Bobem Geldofem. Bardzo liczę na te radosne, pół towarzyskie, pół zawodowe spotkania. Wiem, że podczas nich zrodzą się kolejne pomysły dające nowego ducha i energię kolejnym edycjom Energa Camerimage.

Daria Porycka 

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Marek Żydowicz | Camerimage
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy