Lupita Nyong’o: Ma kenijskie korzenie, Oscara i dużo do powiedzenia
Ma kenijskie korzenie, urodziła się w Meksyku w 1983 roku, kształciła się w USA - ukończyła Hampshire College i Yale School of Drama, a mieszka w pracuje najczęściej w Wielkiej Brytanii. Lupita Nyong’o to żywy dowód na to, że granice są tylko w nas. Od lat skutecznie je burzy także na ekranie. Nie ogranicza się do jednego typu kina, tylko z powodzeniem przeskakuje między gatunkami.
Drzwi do międzynarodowej kariery otworzyła jej rola Patsey w "Zniewolonym. 12 Years a Slave", za którą dostała w 2014 roku Oscara. Ale zamiast angażować się w kolejne dramaty, ona wybrała kino masowe - zagrała Maz Kanatę w nowych "Gwiezdnych wojnach" i Nakię w "Czarnej Panterze". Potem był jeszcze głośny film , który p"To my"od płaszczykiem horroru mówił o amerykańskim rasizmie.
Teraz Lupita Nyong’o, we wchodzącym na nasze ekrany "355", gra Khadijah, agentkę MI6 wyspecjalizowaną w poruszaniu się po cyberprzestrzeni. Z przyklejonym do rąk laptopem jest w stanie, za pomocą klawiatury i połączenia z internetem, skutecznie uprzykrzyć przeciwnikom życie. Na szczęście, bo źli ludzie, na których jest tropie razem z agentkami CIA (Jessica Chastain), BND (Diane Kruger) i MSS (Bingbing Fan), mają w rękach cyfrową broń. Przy pomocy specjalnego klucza są w stanie strącać samoloty z powietrza. Choć na początku każda z dumnych agentek chce działać na własną rękę, szybko uświadamiają sobie, że to w jedności drzemie prawdziwa siła.
Film oferuje wiele spektakularnych pojedynków, w których ekranowe aktorki brały udział bez dublerów. Również 38-letnia Lupita Nyong’o zdecydowała się na szkolenie, które umożliwiło jej kłaść na ziemię ludzi własnymi rękami. Laureatka Oscara za "Zniewolonego" udowadnia tym samym, że nie ma przed nią wyzwań, którym nie jest w stanie sprostać. No chyba że chodzi o obsługę komputerów i gadżetów - tutaj nadal zdarza się jej zaliczać wtopy i potknięcia. Ale oglądając, co w cyberprzestrzeni wyprawia Khadijah, w życiu nie przyszłoby wam do głowy, że Lupita Nyong’o może mieć problemy z podpięciem głośnika na bluetooth. Ot, siła iluzji kina!
Artur Zaborski, Interia: "355" to film opowiadający o silnych, niezależnych kobietach, z których młode widzki będą mogły brać przykład. Czy ty miałaś takie kobiety, na które się oglądałaś, w dzieciństwie?
Lupita Nyong’o: - Dorastałam, mając przy sobie bardzo silną i zżytą ze sobą rodzinę. Moimi idolkami było wiele moich krewnych, zwłaszcza ciocie i moja mama. Miałam też idolki z ekranu - byłam szaleńczo zakochana w filmie "Dźwięki muzyki". Fräulein Maria była dla mnie ideałem guwernantki, którą chciałam wtedy mieć. Ona odegrała dużą rolę w moim życiu, podobnie jak film "Kolor purpury". Mogłam w nim zobaczyć takie aktorki jak Oprah Winfrey, Whoopi Goldberg czy Akosua Busia, czyli czarne kobiety, które wyglądają jak ja. A w dodatku osiągnęły sukces i są pokazywane na ekranie. Ta świadomość, że ja też bym tak mogła, wywarła na mnie znaczący wpływ. Dzięki temu zobaczyłam, że w przemyśle rozrywkowym dla takich osób jak ja jest miejsce i możliwości.
Khadijah, twoja bohaterka w "355", jest zdeterminowana i silna. Jesteście do siebie podobne?
- Khadijah jest niesamowicie inteligentna, zdeterminowana i wnikliwa. Lubię myśleć, że ja też taka jestem. To, w czym ją przebijam, to wrażliwość - zdecydowanie jestem wrażliwsza od niej!
Khadijah jest specjalistką w dziedzinie komputerowej. Po świecie wirtualnym porusza się jak po własnym domu. Jaka jest twoja relacja z technologią?
- Jestem osobą, która poci się w momencie, gdy musi wymienić telefon na nowy. To jest dla mnie naprawdę stresujące! Potrzebuję dnia lub dwóch, żeby skupić się na tym, że mam nowy gadżet. Proszę znajomych o pomoc za każdym razem, kiedy przychodzi mi odkryć jakąś jego nową funkcję. Technologia mnie przeraża. Mam wrażenie, że był taki czas, kiedy jeszcze za nią nadążałam, ale ten czas już dawno przeminął. Dziś rano ledwo podłączyłam swój głośnik na bluetooth. Cyfrowy świat jest zupełnie nie moją bajką. Dlatego mam tak duży szacunek do Khadijah, że tak świetnie go ogarnia.
Rozmawiamy przez Zooma, co nie do końca ci pewnie leży, skoro nie przepadasz za technologiami?
- Nie, zupełnie mi się to nie podoba! Mam taką regułę: jeden Zoom na dzień, nie więcej, bo cały czas popełniam jakieś gafy, np. często zdarza mi się mówić, gdy mam wyłączony mikrofon, przez co potem spisywanie wywiadów dla dziennikarza jest udręką. Ale nawet gdy już włączę wszystko dobrze, to i tak coś dzieje się z jakością obrazu... I tak w kółko, dlatego nie jestem fanką takich rozmów.
Przeczytałam gdzieś, że najbardziej boisz się tego, że możesz nie wywrzeć na nikim jakiegoś znaczącego wpływu, dlatego wybierasz takie role, które ci to umożliwią. Według ciebie "355" zrobi wrażenie na widzach?
- Do filmu zachęciło mnie to, że skupia na ekranie pięć kobiet pochodzących z różnych części świata w sposób, którego jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam. I to na dodatek w gatunku thrillera szpiegowskiego. Mamy tu zupełnie nową perspektywę. Pod tym względem ten film na pewno się wyróżnia i skłoni widzów do myślenia.
"355" pokazuje też różnice pomiędzy charakterami osób, które pochodzą z różnych krajów. Czy czułaś na planie te różnice, czy to tylko stereotyp, że np. Niemcy są zawsze punktualni, a Hiszpanie robią sobie sjestę?
- Na planie to było niewidoczne, bo Jessica Chastain, Diane Kruger, Bingbing Fan i Penélope Cruz to profesjonalistki, które wkładają całe siebie w projekt. Mogłam się od nich naprawdę dużo nauczyć. Występowałam na wielu planach - grałam w Australii, na kontynencie afrykańskim, oczywiście też w Stanach Zjednoczonych. To ja zawsze byłam cudzoziemką i musiałam się jakoś odnajdywać w nowych realiach. I chociaż na tych planach doświadczyłam multikulturalizmu, to jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się grać w filmie, w którym wszystkie główne aktorki mają inne pochodzenie. Dzięki temu wszystkie byłyśmy cudzoziemkami, co było wspaniałym, egalitarnym doświadczeniem.
Czego nauczyłaś się od swoich koleżanek z planu "355"?
- Najwięcej uczę się poprzez obserwację. Dzięki temu, że mogłam patrzyć, jak grają, byłam w stanie podejrzeć wiele ciekawych rozwiązań. Ale też zwracałam baczną uwagę na ich etykę pracy. Wszyscy pracujący przy tym filmie byli niesamowicie uprzejmi i niewiarygodnie się wspierali. Pamiętam, jak nagrywałyśmy wspólną scenę z Jessiką Chastain, ona stała gdzieś daleko mnie. Kiedy nie była już potrzebna, reżyser Simon Kinberg powiedział jej, że może iść do domu. Ale ona nigdzie nie poszła, tylko została ze mną, bo chciała być dla mnie wsparciem do końca mojej pracy. To było naprawdę wzruszające i uświadomiło mi, że te kobiety, mimo doświadczenia, które zbierały przez tyle lat, wciąż są niesamowicie wspierające i pracowite. Nie gwiazdorzą, tylko są dla siebie nawzajem obecne.
Podobno każda z was bardzo długo przygotowywała się do swojej roli. Miałyście żmudne treningi, bo na planie nie chciałyście korzystać z kaskaderów, tylko uczestniczyć w wymagających specjalnych sprawności scenach same. Rzeczywiście tak było?
- Miałyśmy mnóstwo intensywnych treningów, które miały nas przygotować do scen kaskaderskich. Praca fizyczna na potrzeby tej roli była świetna. Kapitalnie się bawiłam i byłam bardzo dumna, że mogę sama odegrać sceny, które normalnie ktoś robi za mnie. Wiele numerów udało mi się zrobić samej, ale w niektórych momentach zastępował mnie profesjonalista. Dla mnie o wiele większym wyzwaniem była nauka informatyki. To szło mi nieporównywalnie gorzej! Cały ten żargon i terminologia to był jakiś koszmar do opanowania!
Wcielasz się w rolę brytyjskiej agentki, co od razu budzi nieuniknione porównania z 007. Czułaś przez to większą presję?
- Szerze mówiąc, w ogóle o tym nie myślałam! (śmiech) Nie rozpatruję swojej pracy ze względu na gatunek, tylko ze względu na bohatera. To osoba, w którą się wcielam, jest dla mnie najważniejsza, a nie to, jakie skojarzenia budzi. Bo przecież moja Khadijah w ogóle nie przypomina Jamesa Bonda, dlatego nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby się tym zestawieniem przejmować. Dopiero teraz pierwszy raz o tym pomyślałam. I dzięki bogu, że nie wcześniej, bo kto by sobie chciał dodawać stresu na planie?
Czujesz, że "355" jest częścią zmiany, która w końcu pozwoli na produkowanie większej liczby filmów z kobietami w roli głównej?
- To jest to, co właśnie tak mi się w tym projekcie spodobało. Gdy Jessica Chastain pierwszy raz zadzwoniła do mnie, żeby porozmawiać o swoim pomyśle na ten film, od razu zaczęła zadawać mi pytania. Po pierwsze: ile istnieje filmów w gatunku szpiegowskiego thrillera z kobietami w roli głównej? Po drugie: ile z nich przedstawia kobiety z różnych części świata? Po trzecie: ile filmów ma obsadę, która naprawdę sprosta temu, by dobrze oddać charakter świata? Wszystkie te kwestie były dla mnie intrygujące i atrakcyjne. Stały się powodami, dla których chciałam wziąć udział w "355". Jestem fanką przełamywania barier i przesuwania granic, a ten film oferował właśnie taką możliwość.
Myślisz, że wkrótce pojawią się następne takie projekty?
- Uważam, że jest za wcześnie, aby móc to dzisiaj stwierdzić. Koniec końców, nie chodzi tylko o zmianę trendów, co bardziej o zmianę pod względem "normalności" w branży. Nie da się tego na ten moment oszacować, bo wiele mających na to wpływ procesów nadal trwa. Ruch #MeToo tak naprawdę przecież też jeszcze nie minął i wciąż jesteśmy świadkami jego konsekwencji. Czas nam to wszystko niedługo pokaże.
Dwa lata temu premierę miał twój film dokumentalny "Warrior Women with Lupita Nyong’o", który opowiadał o silnych kobietach w Beninie, co pokazuje, że też jesteś zaangażowana w walkę o zmianę i dostrzeganie roli kobiet.
- Cieszę się, że tak to odbierasz, bo naprawdę byłam ogromnie poruszona czasem, który spędziłam w Beninie. Miałam okazję poznać historie kobiet wojowniczek, które żyły w XVIII wieku i miały znaczący wpływ na swoją społeczność. Nie myślałam o nich, gdy nagrywałam "355", ale mam świadomość, jak dzięki nim zostałam wzmocniona. Wiedza, że te kobiety istniały, i świadomość tego, jakie miały możliwości, miała wpływ na mnie i na mój sposób grania Khadijah.
Na koniec chcę cię zapytać o "Czarną Panterę: Wakandę w moim sercu". Na jakim etapie jest praca nad filmem?
- Jeszcze nie skończyliśmy nagrywać, od kilku miesięcy cały czas jesteśmy w zdjęciach. Nie mogę niestety nic więcej powiedzieć poza tym, że film ukaże się na początku przyszłego roku i że praca przy tym projekcie bez Chada jest cholernie ciężka.
Zobacz również:
W latach 90. była wielką gwiazdą. Powróci na szczyt?
Emma Watson oskarżona o antysemityzm! Gwiazdy stanęły w jej obronie
Jego nagie zdjęcia obiegły świat. Skandal ciągnął się latami!
Kto zagra nowego Bonda? Jest siedmiu kandydatów!
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.