Reklama

Basia Papis o filmie "Bejbis" Andrzeja Saramonowicza: Też się buntuję, ale nie w takim stopniu

Ma dopiero 14 lat i już dwie ważne role na swoim koncie. Tak dobrze zagrała w komedii "Zupa nic", że nie musiała iść na casting do kolejnej produkcji. Reżyser filmu "Bejbis" sam do niej zadzwonił. Co dalej z karierą Basi Papis? Jakie ma plany? Film "Bejbis" trafi na ekrany kin w najbliższy piątek.

Ma dopiero 14 lat i już dwie ważne role na swoim koncie. Tak dobrze zagrała w komedii "Zupa nic", że nie musiała iść na casting do kolejnej produkcji. Reżyser filmu "Bejbis" sam do niej zadzwonił. Co dalej z karierą Basi Papis? Jakie ma plany? Film "Bejbis" trafi na ekrany kin w najbliższy piątek.
Basia Papis zagrała w filmach "Zupa nic" i "Bejbis", fot. Daniel Raczyński /materiały dystrybutora

Dla publiczności kinowej nie jesteś postacią anonimową. Debiutowałaś w filmie "Zupa nic", który spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem zarówno krytyków, jak i publiczności. Jak trafiłaś na plan tamtej produkcji? Jak rozpoczęła się twoja przygoda z filmem?

Basia Papis: - Któregoś dnia mama pokazała mi na Facebooku informację o castingu do "Zupa nic". Doszłam do wniosku, że w sumie, dlaczego miałabym nie spróbować swoich sił. Poszłam na przesłuchania, a potem okazało się, że dostałam rolę Marty Makowskiej.

Reklama

Czy na planie "Bejbis" też pojawiłaś się z castingu?

- Nie. Tym razem było inaczej. Pan Andrzej Saramonowicz zauważył mnie właśnie w filmie "Zupa nic". Zadzwonił do mnie i spytał się, czy nie chciałabym zagrać w jego najnowszym filmie. Chociaż nigdy wcześniej nie widziałam jego wcześniejszych filmów. Ani "Testosteronu", ani "Lejdis". O tych filmach opowiedziała mi mama. I podpowiedziała mi, że skoro jest szansa, żebym zagrała u Saramonowicza, to powinnam z tego skorzystać.

Z jakimi reakcjami rówieśników spotkałaś się po premierze "Zupy nic". Gratulowali ci roli? Zazdrościli? Krytykowali?

- Po premierze spotkałam się z pozytywnymi reakcjami swoich znajomych. Nikt mnie nie krytykował. Jeśli zwracali mi uwagę, to raczej na drobiazgi. Nikt wprost mi nie powiedział, że w ogóle im się nie podobało, jak zagrałam. Generalnie film też im się podobał.

W "Bejbis" wcielasz się w 15-letnią córkę Ady [w tej roli Marta Żmuda Trzebiatowska - red.] i Mikołaja [Grzegorz Małecki - red.]. Na ile budując tę postać korzystałaś z własnych doświadczeń?

- Mela jest zupełnie inną osobą. Jest o rok ode mnie starsza. Ma nieco inne problemy niż ja. Poza tym ja nie przeżywam niektórych sytuacji tak bardzo jak Mela. Też się buntuję, ale nie w takim stopniu jak ona. Inaczej też reaguję na różne problemy i sytuacje w życiu. Budując tę postać zastanawiałam się, jakbym zachowała się, gdybym był nią, a nie sobą. Będąc bardziej emocjonalną osobą. Podsumowując to niewiele czerpałam z własnego życia, bo jesteśmy zupełnie różne...

Masz młodsze rodzeństwo?

- Nie, mam starszą siostrę. Ma 17 lat.

Mówiąc o tym, że jesteś tak bardzo różna od Meli z "Bejbis" nie sposób nie zauważyć, że w przeciwieństwie do niej nie wgapiasz się godzinami w telefon i nie jesteś aktywna w mediach społecznościowych. To dość nietypowe patrząc na współczesne nastolatki, którym życie w sieci zajmuje bardzo dużo czasu. Z czego to wynika?

- Nie mam pojęcia, choć mam swoje konta w mediach społecznościowych. Czasami coś tam wstawiam, ale nie robię tego zbyt regularnie. Mam je zarchiwizowane, ale moja niewielka aktywność w sieci związana jest z tym, że nie czuję potrzeby, by coś regularnie wstawiać. Codziennie informować ludzi, co się u mnie dzieje. Poza tym nie wiem też, po co miałabym to robić. Czym innym jest zamieścić fajne zdjęcie, które mi się podoba, a czym innym jest pisać o swoich sprawach prywatnych.

Wspomniałaś już, że Mela w "Bejbis" jest zupełnie inną osobą niż ty. Czy mogłabyś się z nią zaprzyjaźnić?

- Chociaż jesteśmy tak bardzo różne, to chciałabym mieć taką przyjaciółkę. Przecież przeciwieństwa się przyciągają...

Na swoich profilach w mediach społecznościowych mogłabyś np. zamieszczać zdjęcia z planów filmowych. Z wybitnymi polskimi aktorami, z którymi miałaś już okazję pracować w "Zupie nic" czy w "Bejbis" . Przecież na planach zdjęciowych nigdy nie brakuje zabawnych sytuacji czy historyjek, którymi mogłabyś się podzielić w sieci.

- To prawda, zwłaszcza, że na planach obu filmów bardzo dobrze mi się pracowało. W "Bejbis" w ogóle nie przeszkadzało mi to, że musieliśmy też kręcić w bardzo późnych godzinach. Zresztą codziennie na planie filmowym towarzyszył mi jeden z rodziców, na którego zawsze mogłam liczyć. Dzięki temu czułam się komfortowo. Widzieli wszystkie sceny... Oczywiście, że w trakcie kręcenia zdjęć do filmu nie brakowało zabawnych momentów i sytuacji. W ogóle panowała bardzo dobra atmosfera. Kolejny raz uderzyło mnie, że jak już się pozna tych sławnych i doświadczonych aktorów, to okazuje się, że prywatnie są normalnymi i bardzo fajnymi ludźmi. Z Martą Żmudą TrzebiatowskąGrzegorzem Małeckim czułam się bardzo dobrze. Udzielali mi też cennych wskazówek, ale robili to tak, że nigdy nie odebrałam tego negatywnie. Wskazówki, które otrzymuje się od doświadczonych aktorów są zawsze dla mnie cenne. Jestem im za to wdzięczna.

Przypominasz sobie jakieś śmieszne zdarzenia na planie "Bejbis" ?

- Najchętniej przypominam sobie dzień, w którym kręciliśmy sceny na lodowisku. Słabo jeżdżę na łyżwach i na szczęście musiałam grać osobę, która też nie umie na nich jeździć. Wtedy wszyscy bardzo fajnie się bawiliśmy, sporo zabawnych momentów z tego wyniknęło. W przerwach między ujęciami mogłam pojeździć sobie po całym lodowisku i doszkolić swoje umiejętności łyżwiarskie.

- Poza tym na planie Grzegorz Małecki potrafił mnie rozbawić nawet po najtrudniejszych ujęciach, które mieliśmy do zagrania. Z nim na pewno żartowałam najczęściej. Pewnie było mu łatwiej znaleźć ze mną wspólny język, ponieważ ma dzieci w podobnym wieku.

A jak układało ci się z Martą Żmudą Trzebiatowską na planie "Bejbis"?

- Dużo rozmawiałyśmy. Powiedziała mi nawet, że chciałaby mieć córkę w moim wieku, co było bardzo miłe z jej strony. Zawsze mogłam na nią liczyć. Sporo rozmawiałam z nią też o aktorstwie.

Z którym z polskich aktorów chciałabyś się jeszcze spotkać na planie filmowym?

- Z Łukaszem Simlatem.

Czy chciałabyś związać swoją przyszłość z aktorstwem?

- Tak. Oprócz występów w filmach, na co dzień gram w Teatrze Komedii "Valldal" w Gdyni. Kocham teatr. Moja przygoda rozpoczęła się w 2017 roku. Wtedy przyszłam na casting do teatru i moją pierwszą rolą była Olga w "Wikingach". I tak wszystko się zaczęło...

Planujesz studia aktorskie?

- Mam znajomych w szkołach aktorskich, rozmawiałam z aktorami na planach i oni wszyscy polecali mi studia w tym kierunku. Byli zgodni, że to bardzo mi się przyda. Mam plan zdawania na studia aktorskie, będę próbować do wielu uczelni. Wiem, że dostać się tam jest niezwykle trudno.

Cały Twój świat skręci się wokół aktorstwa. Czy masz jeszcze czas na inne zajęcia, pasje?

- Ostatnio zaczęłam strzelać z łuku. Zaczęłam się uczyć razem z tatą. To takie hobby rodzinne. Ale to nie wszystko. Lubię też tańczyć i śpiewać. Te pasje rozwijam w Warsztacie Działań Scenicznych w Gdyni.

Czy próbowałaś swoich sił w popularnych programach typu talent show?

- Tak, do jednego z nich próbowałam i nawet się dostałam, ale ostatecznie z niego zrezygnowałam.

Dlaczego?

- Kolidowało to z moimi innymi zajętościami. Dziś nie żałuję, bo aktorstwo jest moim priorytetem. Mam nadzieję, że zagram jeszcze w jakimś filmie. Oby tylko mi się udało pogodzić naukę w liceum z aktorstwem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bejbis (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy