Andrzej Mastalerz: Większość aktorów ledwo wiąże koniec z końcem
Tylko kilka procent aktorów żyje w dostatku, cała reszta ledwo wiąże koniec z końcem. Dzięki ustawie o uprawnieniach artysty zawodowego, ci "najsłabsi" będą mieli możliwość uzyskania pomocy - przekonuje Andrzej Mastalerz.
Jak obecnie wygląda sytuacja artystów zatrudnionych na umowach zlecenie bądź o dzieło?
Andrzej Mastalerz: - Przy tego typu umowach problemem jest brak zabezpieczeń socjalnych - składek emerytalnych i ubezpieczenia zdrowotnego. Dopóki człowiek jest młody, nie zdaje sobie do końca z tego sprawy, ale z wiekiem świadomość problemu rośnie. Sam doświadczam tego typu sytuacji, ponieważ podpisuję umowy o dzieło, nie jestem nigdzie zatrudniony na etacie.
Co jest największą bolączką środowiska artystycznego w Polsce?
- Od 30 lat żyjemy w innej rzeczywistości. Sytuacja na rynku jest bardzo dynamiczna, a regulacje prawne nie zawsze szły w parze z tą dynamiką. Do tej pory nie jest uregulowana sytuacja ludzi kultury, która umożliwiałaby normalne funkcjonowanie tej grupy zawodowej. Jestem aktorem i najpewniej mogę wypowiadać się o tej części twórców. Z samych państwowych szkół teatralnych co roku wychodzi mniej więcej 100 absolwentów, doliczając do tego szkoły prywatne, mamy całą armię ludzi, którzy siłą rzeczy funkcjonują na rynku, a wiadomo, że to nie jest praca, która będzie zawsze i ciągle. To jest praca od projektu do projektu, obarczona dużym ryzykiem. Potrzeba było pandemii, żeby to sobie boleśnie uświadomić. Dlatego są potrzebne regulacje prawne, które ten stan uporządkują.
Problemem tego środowiska są także niskie zarobki. Większość artystów za swoją prace otrzymuje wynagrodzenie poniżej średniej krajowej...
- Żyjemy w trochę zafałszowanej rzeczywistości, którą kreują media, portale plotkarskie, kolorowe czasopisma, na pierwszy plan wysuwając garstkę artystów, których zarobki są bardzo wysokie. Gdybym miał procentowo to zobrazować, w moim środowisku tylko kilka procent aktorów żyje w dostatku, a cała reszta ledwo wiąże koniec z końcem. A dziś często zdarza się, że i w ubóstwie.
Jak pan odnosi się do propozycji uregulowania sytuacji artystów poprzez przygotowywaną przez MKiDN ustawę o uprawnieniach artysty zawodowego?
- Cieszę się, że takie działania zostały podjęte. Ta sytuacja już od dawna wymaga uporządkowania. W moim środowisku jest duża grupa ludzi, w większości skromnych, wrażliwych, którym nie przyszłoby do głowy użalać się w mediach społecznościowych na swoją sytuację. Dlatego cieszę się, że ci najsłabsi będą mieli możliwość uzyskania pomocy. Znam sporo osób, które nie upominają się o pomoc, pomimo trudnej sytuacji ekonomicznej. Dzięki tej ustawie to będzie załatwiane z urzędu. Artyści będą otrzymywali dopłaty do składek ZUS i NFZ.
- Ustawa jest oczekiwana od wielu lat. Obecna sytuacja bardzo zdynamizowała tę potrzebę. Myślenie, które pokutowało przez wiele lat, że "jakoś to będzie", w tej chwili jest weryfikowane.
Pandemia pokazała, jak krucha jest egzystencja artystów, którzy nie mogą wykonywać swojego zawodu...
- Większość nie mogła wykonywać i dalej nie może tego robić. "New York Times" napisał, że jesteśmy w czołówce krajów, które bardzo dobrze zadbały o artystów. To jest fantastyczne, problem polega jednak na dobrym uszeregowaniu środków przeznaczanych artystom. Dobitnym przykładem tego był Fundusz Wsparcia Kultury, który wywołał burzę w środowisku. Algorytm wszystkiego nie załatwi, dlatego potrzebne jest uregulowanie tej kwestii. Chodzi przede wszystkim o tych najsłabszych.
Ministerstwo Kultury w swoim projekcie proponuje m.in. powołanie Polskiej Izby Artystów. Będzie ona posiadała swoją radę, do której wejdzie 21 osób, w tym 14 przedstawicieli środowiska artystycznego. Czy jest to dobre rozwiązania w pana ocenie?
- Jak najbardziej. W każdym tego typu dziele potrzeba jest ludzi kompetentnych. Oprócz przedstawicieli środowiska artystycznego resztą w tej radzie będą zajmować osoby, które kolokwialnie rzecz ujmując "znają się na pieniądzach" i na ekonomii. Nie każdy artysta jest dobrym buchalterem i rachmistrzem. Ktoś musi te decyzje podejmować i dobrze, że będą to również przedstawiciele środowiska.
Rozmawiała Katarzyna Krzykowska (PAP)