Alkoholiczka, teściowa i modelka
W marcu zostanie teściową Tomasza Karolaka - w nowym komediowym serialu Dwójki "Baron24". A w tym tygodniu na ekrany kin wchodzi film Wojciecha Smarzowskiego "Pod Mocnym Aniołem" z jej udziałem. Gra alkoholiczkę, Królową Kentu.
Lada dzień premiera "Pod Mocnym Aniołem" Smarzowskiego. Czy to prawda, że grając alkoholika, łatwo przeszarżować?
Iwona Bielska: - Nie wiem, bo pierwszy raz grałam alkoholiczkę. A przeszarżować można wszystko. Na pewno grając, nie można być pijanym.
Najnowsza pani rola w serialu. Teściowa Tomasza Karolaka w "Baronie24" będzie wredna i nie do zniesienia, czy słodka?
- Jak to teściowa w serialu. Mam być bardzo wredna, ale nie wiem, czy mi się uda. Ciężko nam z Tomkiem z tą wrednością, bo za dobrze się znamy i zbyt lubimy, więc na razie często się "gotujemy" na planie. Zresztą wychodzę z założenia, że nie ma ludzi do końca wrednych ani idealnie dobrych. Będę próbowała ją jakoś usprawiedliwić, obronić, nadać jej lepsze cechy.
W "Przepisie na życie" role pani i paczki przyjaciół stały się bodaj najbardziej lubianym wątkiem. To było dla pani zaskoczenie?
- Zaskakuje mnie to, co pani mówi. Mnie się wydawało, że ten wątek nie był popularny, a nawet, że był pomijany i spychany. Próbowaliśmy zaistnieć i się przebijać, ale dużo nas wycinali. A my nakręcaliśmy takie śmieszne sceny... To, co mnie zachęciło do tego serialu, to perspektywa możliwości przełamania stereotypu emeryta, który tylko siedzi w fotelu na działce, ogląda telewizję i pije piwo. Walczyliśmy, żeby jeszcze bardziej poszaleć, ale nie za bardzo nam dali.
"Aida", "Krew z krwi", "Przepis na życie", "Baron 24". Dzięki serialom jest pani bardzo popularna. Miło być coraz bardziej rozpoznawalną z wiekiem, czy to gorzka świadomość?
- Nie, nie przywiązuję do tego najmniejszej wagi. Czasem ludzie rozpoznają mnie z nazwiska, a np. dziś w pociągu słyszałam za sobą taką rozmowę: "No nie wiem, jak się nazywa, no nie mogę skojarzyć...". Ja się czuję dowartościowana, kiedy moi bliscy są szczęśliwi, kiedy mogę coś dla nich zrobić. Gdy syn i mąż są zadowoleni, a mnie się uda zagrać dobrze w teatrze. Bo w moim wieku dostać rolę w filmie fabularnym będzie coraz trudniej, co tu dużo gadać. Właściwie od czasu "Wesela" nie grałam poważnej roli. I teatr zdecydowanie daje mi najpełniejszą satysfakcję. Zawsze tak było. A teraz chyba już jestem za stara na taką popularność, jaką ma na przykład Tomek Karolak.
Nie da się ukryć, że na kobiety po 50-ce czekają przede wszystkim role mam i teściowych. Nie marzy się pani główna rola?
- O Boże, pewnie, że tak, ale kto się pochyli nad starą babą i jej problemami mi! Cała historia lęku przed starzeniem się, z obłaskawianiem nieuchronności śmierci... Kobiety w moim wieku mają dużo problemów i dużo ciekawego świata w sobie, o którym można by opowiedzieć, ale nie ma na to zapotrzebowania, więc nie ma takiego tematu. Liczę na Smarzowskiego. A może napiszę sobie sama scenariusz, mam syna operatora, męża reżysera...
W którymś z wywiadów powiedziała pani, że nie chce cofnąć czasu, tylko go zatrzymać...
- To już było jakiś czas temu. Teraz może bym i chciała cofnąć, przynajmniej do tego momentu, w którym to powiedziałam. Jeszcze na inną cyferkę mi się zaczynało...
Co jest dla pani najważniejsze w życiu?
- Oczywiście oprócz zdrowia i miłości, przyzwoitość. To znaczy, żeby nie zrobić nikomu, nawet niechcący, świństwa. Ludzie często bezinteresownie sprawiają komuś przykrość, usprawiedliwiając się, że ich to też spotyka. Tego nie lubię i boję się.
A ma pani jeszcze jakąś wymarzoną rolę, w teatrze na przykład?
- Nie, bo ja już wszystkie najpiękniejsze role zagrałam. Virginię Woolf, królową Elżbietę i wiele innych, a wszystkie były tak różne i ciekawe... Może bym chciała zagrać jeszcze jakąś elegancką top modelkę, która ma problemy z anoreksją. Wyobraża sobie pani? To jest rola wymarzona dla mnie!
Rozmawiała Katarzyna Sobkowicz