Reklama

Dwayne Johnson prezydentem USA? "Będę zaszczycony móc służyć wam, ludziom"

Niemal połowa Amerykanów chce, by Dwayne Johnson został nowym prezydentem USA. Co na to gwiazdor takich filmów, jak "Król Skorpion", "Jumanji: Przygoda w dżungli", "G.I. Joe: Odwet", "Witajcie w dżungli" czy "Szybcy i wściekli: Hobbs i Shaw".

Niemal połowa Amerykanów chce, by Dwayne Johnson został nowym prezydentem USA. Co na to gwiazdor takich filmów, jak "Król Skorpion", "Jumanji: Przygoda w dżungli", "G.I. Joe: Odwet", "Witajcie w dżungli" czy "Szybcy i wściekli: Hobbs i Shaw".
Dwayne Johnson nadawałby się na polityka? /Jean Baptiste Lacroix /Getty Images

"Gdyby kiedyś coś takiego się wydarzyło, to będę zaszczycony móc służyć wam, ludziom" - tymi słowami Dwayne Johnson skomentował wyniki opublikowanego niedawno sondażu "Newsweeka".

Aż 46 proc. ankietowanych w nim Amerykanów zadeklarowało, że poparłoby kandydaturę Johnsona w wyborach na prezydenta USA.

Popularny "The Rock" skomentował wyniki sondażu "Newsweeka" w swoich mediach społecznościowych.

Reklama

"Nie sądzę, aby ojcowie naszego narodu kiedykolwiek myśleli, że do ich klubu dołączy ogromny, łysy, wytatuowany, pół-czarny, pół-Samoańczyk, noszący saszetkę kierowca półciężarówki. Gdyby kiedyś coś takiego się wydarzyło, to będę zaszczycony móc służyć wam, ludziom" - napisał na Instagramie aktor.

Zainteresowanie Johnsona polityką nie jest niczym nowym. Mówił o tym jeszcze w 2017 roku.

"Czuję, że jestem w takiej sytuacji, w której moje słowa dużo ważą i mają wpływ na innych. (...) Myślę też jednak, że gdybym teraz podzielił się moimi poglądami politycznymi, wydarzyłoby się kilka rzeczy. Zastanawiałem się nad tym na siłowni o czwartej nad ranem. Niektórzy poczuliby się nieszczęśliwi, poznając moje poglądy. Mogłoby to też wpłynąć na zmianę ich zdania, a tego nie chciałem" - tłumaczył wówczas aktor.

Trzy lata później Johnson nie przebierał już w słowach, komentując w 2020 roku tragiczną sytuację w Stanach związaną z pandemią COVID-19 i sposób zajmowania się tym problemem przez urzędującego wtedy prezydenta, Donalda Trumpa.

"Gdzie jesteś? Gdzie jest nasz przywódca? Gdzie jest nasz przywódca w czasach, w których cały kraj padł na kolana? Błaga, domaga się, cierpi, jest wściekły, sfrustrowany, pełen bólu, chce być wysłuchany. Gdzie jesteś?" - pytał w czerwcu ubiegłego roku.

Gdyby Dwayne Johnson został prezydentem, nie byłoby to niczym nowym w historii amerykańskiej polityki. Wystarczy wspomnieć prezydenturę byłego aktora, Ronalda Reagana. Dobrze w polityce radził sobie również Arnold Schwarzenegger, do którego Johnson często jest porównywany. Popularny "Arnie" pełnił urząd gubernatora Kalifornii.

Ponieważ prezydentura Johnsonowi na razie nie grozi, aktor zajmuje się tym, co potrafi robić najlepiej. Były wrestler rozpoczął właśnie zdjęcia do komiksowego filmu "Black Adam", w którym wciela się w postać tytułowego superbohatera.

W 2020 roku potężnie zbudowany futbolista i wrestler, którego kariera aktorska zaczęła się od roli Króla Skorpiona w filmie "Mumia powraca", a popularność zdobył jako Luke Hobbs w serii "Szybcy i wściekli", po raz drugi z rzędu zajął pierwsze miejsce na liście najlepiej opłacanych aktorów opublikowanej przez magazyn "Forbes". Według najnowszego rankingu, Johnson zarobił w okresie od 1 czerwca 2019 roku do 1 czerwca 2020 roku aż 87,5 mln dolarów (74,3 mln euro).


PAP
Dowiedz się więcej na temat: Dwayne Johnson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy