Zwolnił ją, a teraz będzie całował?
Konflikt między Grażyną Szapołowską i Janem Englertem wstrząsnął środowiskiem artystycznym. Ale już wkrótce aktorzy będą się... całować.
Chociaż ostatnio stali się zaciekłymi wrogami, to już niedługo Grażyna Szapołowska i Jan Englert staną przed kamerą i będą musieli zagrać, że łączy ich gorące uczucie.
Podobno w scenariuszu projektu, w którym oboje niebawem wystąpią, są także sceny miłosne. Być może będą to ich najtrudniejsze wyzwania aktorskie w karierze.
Do awantury między aktorką a dyrektorem Teatru Narodowego doszło po tym, jak artystka nie pojawiła się na jednym z przedstawień sztuki "Tango", w obsadzie której występuje. Nie mogła tam być, bo w tym samym czasie zasiadała w jury programu "Bitwa na głosy".
Spektakl został odwołany, a Jan Englert musiał przepraszać zawiedzioną publiczność. Nic więc dziwnego, że dyrektor postanowił zwolnić aktorkę.
Inaczej przebieg zdarzeń przedstawia pani Grażyna. Artystka twierdzi, że o planowanej absencji zawiadomiła teatr znacznie wcześniej.
- Poinformowałam pana Jana Englerta oraz pozostałych aktorów o konflikcie terminów z ponad miesięcznym wyprzedzeniem, co stwarzało możliwość zmiany godziny realizacji, ustanowienia dublera bądź ustalenia innej daty przedstawienia, gdyż liczba sprzedanych biletów była wówczas niewielka - poinformowała gwiazda w swoim oświadczeniu.
Na odpowiedź dyrektora nie trzeba było czekać. W jednym z wywiadów powiedział, że został zawiadomiony o planach aktorki, ale absolutnie nie wyraził na nie zgody.
Ostatecznie więc Grażyna Szapołowska została z dnia na dzień bez teatralnego etatu. Czy się tym przejęła?
W końcu w "Bitwie na głosy" zarobi 150 tys. A dla artystki przyzwyczajonej, tak jak ona, do życia w luksusie, pieniądze - jak widać - są najważniejsze.
sid