Reklama

"Znachor": Tomasz Stockinger ocenił nową wersję. "Patrzyłem z zazdrością"

Tomasz Stockinger przed laty wcielił się w hrabiego Leszka Czyńskiego w kultowym "Znachorze" Jerzego Hoffmana. Aktor miał okazję zobaczyć już nową wersję historii przedstawionej w książce Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, która na Netfliksie zadebiutuje 27 września. Jak ocenia produkcję?

"Znachor": Tomasz Stockinger ocenia film

Początkiem lutego Netflix poinformował, że pracuje nad własną wersją "Znachora". W roli profesora Rafała Wilczura zobaczymy Leszka Lichotę. Jego ekranową córkę zagra Maria Kowalska, a hrabiego Czyńskiego zagra Ignacy Liss. W Zośkę wcieli się za to Anna Szymańczyk. Na ekranie pojawią się również m.in. Mirosław Haniszewski, Mikołaj Grabowski, Izabela Kuna, Paweł Tomaszewski, Małgorzata Mikołajczak i Łukasz Szczepanowski.

Reklama

"Powieść Dołęgi Mostowicza i jej ekranizacja sprzed 40 lat jest - bez żadnej przesady - legendą polskiej pop-kultury. I teraz my - dzięki Netflix - mieliśmy okazję zmierzyć się z tą legendą. Co było niewątpliwie wielkim reżyserskim przywilejem, ale też - nie ukrywajmy - twórczą obawą. Igraliśmy przecież z narodowym wzorcem melodramatu. Dzięki wspaniałej ekipie poczucie odpowiedzialności nie krępowało, a kreacja wszystkich tych namiętności i dramatów przedwojennego świata okazała się prawdziwą artystyczną frajdą" - mówi reżyser filmu Michał Gazda.

Widzom ten pomysł się jednak nie spodobał. W sieci nie brakowało komentarzy, w których wierni fani wersji z Jerzym Bińczyckim w roli głównej, z góry zakładali, że nowa odsłona historii nie tylko nie dorówna kultowej produkcji, ale i będzie w pewnym sensie profanacją historii Rafała Wilczura.

Tuż po oficjalnej premierze filmu okazało się jednak, że recenzje filmu Michała Gazdy są raczej pozytywne. Bardzo pochlebnie o obrazie wypowiadał się także Tomasz Stockinger, który w poprzedniej adaptacji wcielał się w hrabiego Czyńskiego.

"Patrzyłem z zachwytem i z zazdrością. Z zazdrością dlatego, że nie mam na co dzień do czynienia z taką superprodukcją. Najwyraźniej to miała być i jest superprodukcja przeznaczona na rynek międzynarodowy. Myślę, że ten film ma szansę być hitem" - mówił w rozmowie z Plejadą.

Aktor zaznaczył również, że obu filmów - tego, w którym on grał i nowości Netfliksa - nie należy porównywać. Historia bohaterów w obrazie Gazdy pokazana jest bowiem z nieco innej perspektywy niż ta zaprezentowana przez Hoffmana.

"To, że komuś coś się bardziej podoba w "Znachorze" Hoffmana, to są sprawy marginalne związane z jakąś sympatią albo przywiązaniem. Ten film nie naśladował tego naszego, stworzył nową jakość. Jest to film, którego nie ma co w ogóle porównywać. Ani aktorów nie ma co porównywać. Jest to inna propozycja, bardzo ciekawa i rozbudowana" - przekonywał.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Znachor (Netflix) | Tomasz Stockinger
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy