Złote Globy 2023: Żarty i skandale na gali. To o tym wszyscy dziś mówią
Tegoroczna gala wręczenia Złotych Globów obfitowała w zabawne momenty. Zadbał o to przede wszystkim gospodarz imprezy Jerrod Carmichael, który bezlitośnie żartował ze znanych postaci show-biznesu. Najbardziej oberwało się samym organizatorom gali, którzy mierzą się od pewnego czasu z oskarżeniami o rasizm. Humorem błysnął też Eddie Murphy. Odbierając Nagrodę im. Cecila B. DeMille'a, aktor zakpił z bokserskich zapędów Willa Smitha podczas ostatniej ceremonii rozdania Oscarów.
W nocy z 10 na 11 stycznia odbyła się jubileuszowa 80. gala wręczenia Złotych Globów. Gospodarzem tegorocznej ceremonii był znany amerykański komik Jerrod Carmichael, który podczas swojego monologu pokusił się o kilka mocnych dowcipów. Zadrwił m.in. z przynależności Toma Cruise'a do kościoła scjentologicznego, śmierci Whitney Houston czy antysemickich komentarzy Kanye Westa. Najbardziej jednak szydził z samych organizatorów gali, czyli członków Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej. Organizacja ta od kilku lat mierzy się z poważnym kryzysem wizerunkowym. Kryzysem, który doprowadził niemal do upadku nagrody.
Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej (HFPA) oskarżane jest o nieetyczne praktyki, przekupstwo i dyskryminację na tle rasowym. Na przyznającą prestiżowe nagrody organizację posypały się gromy, gdy dziennik "The Los Angeles Times" opublikował raport ukazujący jej fatalne wyniki w zakresie różnorodności. Wyszło wtedy na jaw, że przez 20 lat stowarzyszenie nie miało w swoich szeregach ani jednego czarnoskórego członka. W zeszłym roku stacja NBC zrezygnowała z transmitowania wydarzenia. "Tego rodzaju zmiany wymagają czasu i dużego wysiłku. Jesteśmy przekonani, że HFPA potrzebuje czasu, aby zrobić to, jak należy" - skomentowali wówczas swoją decyzję przedstawiciele nadawcy.
Do wspomnianych zarzutów o rasizm odniósł się na scenie gospodarz tegorocznej gali. "Nazywam się Jerrod Carmichael i opowiem wam, dlaczego mnie tu dziś widzicie. Otóż jestem tu, bo jestem czarny. (...) Dostałem telefon od mojego ziomka, świetnego producenta Stephena Hilla, który powiedział: 'Jerrod, jestem zaszczycony, mogąc wykonać ten telefon. Produkuję 80. Złote Globy i byłby to dla nas zaszczyt, gdybyś zgodził się dołączyć jako gospodarz'. Pomyślałem sobie: 'Wow, w jednej chwili parzysz herbatę w domu, a w następnej jesteś poproszony o zostanie czarną twarzą białej organizacji'. Odparłem, że to świetna okazja, ale zdaję sobie sprawę, że dostałem propozycję tylko dlatego, że jestem czarny. Stephen próbował wyprowadzić mnie z błędu mówiąc, że doceniono mój talent, że jestem jednym z najlepszych komików swojego pokolenia. Ale co on może wiedzieć, w końcu też jest czarny" - kpił Carmichael.
Komik w swoim wystąpieniu zrelacjonował też spotkanie z prezeską HFPA, która rzekomo zapewniła go o reformowaniu instytucji i podejmowaniu kolejnych działań na rzecz zwiększenia różnorodności rasowej w swoim zespole. 35-letni zdobywca nagrody Emmy zażartował, że zlecenie poprowadzenia gali przyjął głównie dla pieniędzy. "Zapytacie więc, ile dostałem kasy od białych ludzi. 500 tys. dolców" - wyjawił Carmichael.
Gospodarz gali pozwolił sobie także na żarty z Toma Cruise'a i jego przynależności do kościoła scjentologicznego. Aktor w zeszłym roku zbojkotował galę, oddając na znak protestu trzy zdobyte przez siebie statuetki. Carmichael nawiązał do tego faktu w swoim monologu. "Mam pomysł: weźmy te trzy nagrody i wymieńmy je na bezpieczny powrót Shelly Miscavige" - powiedział komik, odnosząc się do tajemniczego zniknięcia żony guru scjentologów Davida Miscavige'a. Kobieta po raz ostatni widziana była w 2007 roku. Dochodzenie w sprawie jej zaginięcia zamknięto pięć lat później.
Gospodarz ceremonii wręczenia Złotych Globów ostrze ironii wymierzył później w Kanye Westa, który "zasłynął" niedawno antysemickimi wypowiedziami. Komentując zwycięstwo Stevena Spielberga, który zdobył statuetkę za swój autobiograficzny film "Fabelmanowie", Carmichael odniósł się do wątku szyderstw, z jakimi przyszły reżyser mierzył się w czasach szkolnych z powodu żydowskiego pochodzenia. "Widziałem film razem z Kanye i muszę przyznać, że całkowicie zmienił on jego poglądy. Jest pan naprawdę dobry, panie Spielberg, skoro wpłynął pan na samego Kanye Westa" - ironizował komik.
Gdy gospodarz gali powitał publiczność po przerwie reklamowej, zdradził, że polecono mu, by wypowiedział na głos nazwę miejsca, w którym się znajdują. "A zatem proszę państwa, jesteśmy tutaj, w hotelu The Beverly Hilton - tym samym, który zabił Whitney Houston!" - ogłosił Carmichael. W lutym 2012 roku słynna piosenkarka została znaleziona martwa w wannie apartamentu 434 w rzeczonym hotelu. Przyczyną zgonu artystki było przypadkowe utonięcie, do którego przyczyniły się problemy z sercem i nadużywanie narkotyków.
Choć za większość humorystycznych akcentów na gali odpowiadał Carmichael, rozbawić widownię próbował także Eddie Murphy, który odebrał Nagrodę im. Cecila B. DeMille'a. Dziękując za to wyróżnienie, gwiazdor "Księcia w Nowym Jorku"podzielił się swoją receptą na udane i bezproblemowe życie.
"Chcę wam powiedzieć, że istnieje uniwersalny plan na osiągnięcie sukcesu, dobrobytu, długowieczności i spokoju ducha. To bardzo proste: płać podatki, pilnuj swojego nosa i nie wycieraj sobie parszywej gęby imieniem żony Willa Smitha" - skwitował gwiazdor. Murphy nawiązał w ten sposób do skandalu z ubiegłorocznej gali rozdania Oscarów, kiedy to Will Smith uderzył na scenie Chrisa Rocka za żarty z Jady Pinkett Smith. "Nie wycieraj sobie parszywej gęby imieniem mojej żony!" - wrzeszczał przy tym Smith.