Ze świata czterech stron
Amerykański remake słynnego koreańskiego "Oldboya" i Chaplinowski "Pan Verdoux", sprzed ponad sześciu dekad, wejdą w piątek na ekrany polskich kin. Stawkę uzupełniają produkcje z: Chin, Australii, Rosji, Islandii i Wielkiej Brytanii.
Współczesne kino pełne jest historii fanatycznego dążenia do wymierzania sprawiedliwości i dokonywania zemsty, ale mało który film jest w stanie dorównać w tej mierze "Olboyowi" Park Chan-Wooka. Przepełniony mroczą atmosferą tajemnicy thriller "Oldboy. Zemsta jest cierpliwa" (recenzja) w reżyserii dwukrotnie nominowanego do Oscara Spike'a Lee, jest oparty na motywach tego kultowego już koreańskiego filmu. Joe Doucett (Josh Brolin) z nieznanych sobie powodów zostaje porwany i uwięziony. Nie wie, kto jest jego oprawcą ani jakie osoba ta ma wobec niego zamiary. Po 20 latach niewoli Joe zostaje niespodziewanie wypuszczony na wolność. Owładnięty obsesyjną żądzą zemsty, próbuje odkryć, jakie siły stały za jego cierpieniem. Domyśla się, że niewola była formą kary, ale nie wie, za jakie winy. Nie wie także, że uwolnienie jest kolejnym etapem okrutnego planu.
"Dotyk grzechu" (recenzja) to, inspirowany pekińską operą, tradycyjnym malarstwem oraz artystycznymi produkcjami o sztukach walki Kinga Hu, filmowy portret współczesnej chińskiej cywilizacji, która przeobraża relacje i związki międzyludzkie w trudne do wyobrażenia piekło, pełne gwałtu, egoizmu i niesprawiedliwości. Reżyser Jia Zhang-Ke stawia tu retoryczne pytanie o korzenie zła, jakie tkwią we współczesnym chińskim społeczeństwie. Pokazane w filmie historie, w większości oparte na faktach, które reżyser odnajdywał na Weibo (chiński odpowiednik Twittera), tworzą przepełnioną dramatyzmem i konfliktami narrację, której bohaterami są przeciętni obywatele Państwa Środka. Grają ich zarówno aktorzy profesjonalni, jak i amatorzy, a tytuł filmu to świadome nawiązanie do "A Touch of Zen" wspomnianego Kinga Hu.
Chwytająca za serce i jednocześnie podnosząca na duchu australijska "Rakieta" (recenzja) jest bardzo osobistą opowieścią o determinacji chłopca znajdującego się w sytuacji beznadziejnej. Jego historia przedstawiona jest na tle spustoszonego wojną kraju stojącego na progu wielkich przemian. Kilkuletni Ahlo, który rzekomo przyciąga nieszczęścia, prowadzi swoją rodzinę oraz parę wyrzutków społeczeństwa przez Laos w poszukiwaniu nowego domu. Podróżując przez kraj wyniszczony wojnami, chłopiec chce udowodnić, że nie jest przeklęty i buduje ogromną rakietę, która pozwoli mu wziąć udział w w niezwykle niebezpiecznych, ale i najbardziej dochodowych zawodach roku: Festiwalu Rakiet.
Ten, kto choć raz postawił stopę na moskiewskiej ziemi, na zawsze zapamięta dwie rzeczy: wieczne korki i oszałamiające stacje metra. To najbardziej egalitarny spośród tamtejszych środków transportu. Jedyny, w którym codziennie spotykają się przedstawiciele rozwarstwionego społeczeństwa. Film katastroficzny "Metro" (recenzja) Antona Megerdicheva wykorzystuje oba te aspekty cechujące rosyjską stolicę. Podziemny system kolejowy jest na skraju upadku z powodu wycieku wody z rzeki, która wypełnia coraz więcej tuneli i w coraz krótszym czasie powoduje globalne zagrożenie. Znajdujące się nad sztolniami budynki zaczynają się osuwać pod naporem dużej ilości wody, a ludzie uwięzieni pod ziemią próbują ze wszystkich sił wydostać się z morderczej pułapki.
Islandzki dramat "Na głębinie" (recenzja) został okrzyknięty jednym z najlepszych filmów w historii tamtejszej kinematografii. Scenariusz Baltasara Kormákura ("Kontrabanda", "Agenci") oparty został na prawdziwej historii islandzkiego rybaka ocalałego z katastrofy kutra w 1984 roku. Olafur Darri Olafsson poruszająco wcielił się w człowieka, który mierzy się z potężnymi siłami natury. Grany przez niego Gulli należy do zwartej załogi sześciu rybaków, pracujących na kutrze rybackim. Dobrze zahartowany w ciężkich warunkach nie podejrzewa, że jeden ze zwykłych rejsów przerodzi się w tragedię. Sieci, którymi rybacy zgarniają połów zaczepiają o skały i powodują zatonięcie statku, przez co mężczyźni, bez kamizelek, wpadają do lodowatej wody. Wiedzą, że mają niewiele ponad 30 minut, by nie zamarznąć...
Geniusz, szaleniec, klown, radykalny lewak - tak mówi się o Slavoju Žižku. Ten filozof, psychoanalityk, autor ponad kilkudziesięciu książek, traktujących o popkulturze, polityce, ekonomii czy militarnych konfliktach jest także wytrawnym znawcą i miłośnikiem kina. Dał temu wyraz w głośnym dokumencie "Z-Boczona historia kina". Po 6 latach od premiery tamtego filmu Žižek wraca do współpracy z reżyserką Sophią Fiennes, by tym razem w prowokacyjny sposób spojrzeć na naszą rzeczywistość i kształtujące ją ideologie. W "Perwersyjnym przewodniku po ideologii" (recenzja) Žižek przygląda się im pod lupą i punktuje to, co mają nam do zaproponowania: liberalizm, komunizm, nazizm, kapitalizm i katolicyzm. Uświadamia, jak każda z tych ideologii manipuluje naszymi pragnieniami i marzeniami. A wszystko to zilustrowane jest błyskotliwie i prowokacyjnie dobranymi fragmentami klasyków kina.
W piątek - 66 lat po premierze - na ekrany polskich kina trafia również czarna komedia "Pan Verdoux" w reżyserii Charliego Chaplina. Jest to pierwszy film, który Chaplin nakręcił po wojnie. Nie pojawia się w nim postać sympatycznego włóczęgi w meloniku, Trampa. Jego miejsce w "Panu Verdoux" zajmuje tytułowy... morderca. Wzorując się na głośnej sprawie francuskiego zbrodniarza Landru, mistrz burleski opowiada tym razem o bankierze, który traci pracę w okresie Wielkiego Kryzysu. Aby utrzymać niepełnosprawną żonę i dzieci, Verdoux postanawia mordować starsze, bogate kobiety. Świeżo po wojnie taka postawa nie przysporzyła reżyserowi zbyt wielu pozytywnych recenzji. Dopiero po latach, postawiono ten film obok największych dokonań Chaplina, uznając wnikliwą ocenę społecznej hipokryzji za mistrzowską.
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!