Reklama

Wojciech Smarzowski: "Wesele" może być zakazane w Polsce

"'Róża' jest zakazana w Rosji, 'Wołyń' - na Ukrainie, a 'Wesele' może być zakazane w Polsce" - reżyser Wojciech Smarzowski przyznaje w rozmowie z Aleksandrą Pawlicką na łamach najnowszego "Newsweeka". "Robiąc ten film, miałem świadomość, że wyleją się na mnie pomyje. Prawdopodobnie na lata stanę się nadwornym Żydem polskiej kinematografii i przejmę od Maćka Stuhra berło po 'Pokłosiu'" - prognozuje reżyser, którego najnowszy film, Wesele", trafi na ekrany kin już 8 października.

"'Róża' jest zakazana w Rosji, 'Wołyń' - na Ukrainie, a 'Wesele' może być zakazane w Polsce" - reżyser Wojciech Smarzowski przyznaje w rozmowie z Aleksandrą Pawlicką na łamach najnowszego "Newsweeka". "Robiąc ten film, miałem świadomość, że wyleją się na mnie pomyje. Prawdopodobnie na lata stanę się nadwornym Żydem polskiej kinematografii i przejmę od Maćka Stuhra berło po 'Pokłosiu'" - prognozuje reżyser, którego najnowszy film, Wesele", trafi na ekrany kin już 8 października.
Wojciech Smarzowski na planie "Wesela" /Marcin Szpak / Kino Świat /materiały prasowe

Wojciech Smarzowski - twórca niezapomnianych obrazów: "Wołyń", "Drogówka", "Róża" oraz rekordowego hitu "Kler", który w kinach obejrzało ponad 5 milionów widzów, powraca z najbardziej przełomowym dziełem w karierze.

"Akcja dzieje się współcześnie. W ciągu jednej nocy, w domu weselnym i w rzeźni. Jest też część retrospektywna. Z czasów wojny. I to chyba wszystko, co mogę powiedzieć na temat tego projektu" - Smarzowski mówił w 2019 roku podczas spotkania z widzami na Pol'and Rock Festivalu.

Teraz wiemy już, że w "Weselu" znalazł się wątek Jedwabnego, gdzie w 1941 roku doszło do pogromu Żydów. To kolejne, po "Róży" i "Wołyniu" dzieło Smarzowskiego, w którym reżyser wraca do traumatycznych wydarzeń z okresu II wojny światowej.

Reklama

Wojciech Smarzowski: "Wesele" to "odpowiedź na zakłamywanie historii"

"Nie ma takiego narodu, który nie miałby w swoich kartach nierozliczonych historii, takich, o których nie ma ochoty opowiadać, albo o których chciałby zapomnieć. Tyle że dzisiaj zaczynamy swoją historię prostować do granic niemożliwości. Gdy Wyspiański pisał 'Wesele', chodziło o wolność i niepodległość. Gdy ja robiłem swoje pierwsze 'Wesele', to z 2004 r., wolność i niepodległość już mieliśmy, ale nie było wartości. Liczyła się kasa i fasada. Dziś nastał czas rozliczenia z własną historią" - zapowiada Smarzowski w "Newsweeku".

I przyznaje, że "Wesele" zrodziło się m.in. z pragnienia ekranizacji głośnej książki Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi".

"Byłem jednym z tych Polaków, którym Jan Tomasz Gross otworzył oczy. Od razu pomyślałem, że 'Sąsiedzi' to jest temat na film i bardzo chciałem go zrobić. Jednak szybko powstało "Pokłosie" i z perspektywy czasu myślę, że bardzo dobrze się stało, że wtedy w ten temat nie wszedłem, bo dzisiaj wiem, że nie byłem na niego gotowy" - wspomina reżyser.

Mimo iż Smarzowski w ramach przygotowań do "Wesela" odwiedził Jedwabne, zastrzega, że jego nowy film "nie jest o Jedwabnem". "To jest opowieść o miejscu, o ludziach, o emocjach i o tym, dlaczego wyparliśmy Żydów z pamięci, dlaczego polski antysemityzm ma tak mocne fundamenty i dlaczego radzi sobie świetnie, nawet bez Żydów" - Smarzowski mówi "Newsweekowi".

Reżyser zaznacza, że jego nowym film jest "odpowiedzią na zakłamywanie historii".

"Żyję w Polsce, jestem Polakiem i moje dzieci też jeszcze są tutaj. Ja zrobiłem film o tym, co dzieje się w mojej głowie. Co mnie boli. A boli mnie to, że w podręcznikach do historii jest jakaś wzmianka o Jedwabnem, że zbrodni dokonali Niemcy albo faszyści. I widzę, że może być jeszcze gorzej. Za chwilę pan Czarnek wprowadzi do podręczników dziesięć napisanych biblijną czcionką stron o bestialsko zdradzonych o świcie. Pogromy wygumkuje. Smoleńsk będzie jedynym punktem odniesienia w naszej historii. Następny etap to zastąpienie podręczników Biblią" - prognozuje Smarzowski.

"To nie jest koniunkturalna produkcja, bo Smarzowski wyczuł temat. Ten film powstał z głębokiej i wewnętrznej potrzeby" - puentuje reżyser "Wesela", przyznając, że liczy się z krytycznym odbiorem jego dzieła. "Robiąc ten film, miałem świadomość, że wyleją się na mnie pomyje. Prawdopodobnie na lata stanę się nadwornym Żydem polskiej kinematografii i przejmę od Maćka Stuhra berło po 'Pokłosiu'" - konkluduje Smarzowski.

"Wesele": Śmierć aktora Ryszarda Ronczewskiego

Smarzowski przyznał "Newsweekowi", że najtrudniejszym momentem podczas pracy nad "Weselem" była śmierć aktora Ryszarda Ronczewskiego.

"Pierwszy raz pracowałem przy filmie historycznym z kimś, kto wydarzenia, o których opowiadam kamerą, znał z autopsji. Nie chodzi o to, że zmarł w połowie zdjęć i musieliśmy szukać rozwiązań, ale o to, że odszedł świetny aktor i wyjątkowy człowiek. Zmarł na COVID" - wspomina Smarzowski.

I dodaje, że rola Ronczewskiego pozostaje kluczowa dla całej produkcji.

"Grał najważniejszą dla mnie postać w filmie. Dziadka, który ma alzheimera i nie pamięta, co jadł na śniadanie, ale pamięta wydarzenia z przeszłości, jakby je widział wczoraj. O to mi chodziło, bo dla mnie to film nie tyle o pamięci, ile o niepamięci" - mówi reżyser.

"Wesele": O czym opowiada film?

Wesele Anno Domini 2021. Gromada podchmielonych gości szaleje na parkiecie w rytm disco polo, druhny zacięcie rywalizują ze sobą w konkursach, ktoś nagrywa wideo życzenia dla młodej pary. Wesele jakich wiele, jednak pod pozorem dobrej zabawy kryje się gorzka prawda o nas. Panna młoda w zaawansowanej ciąży (Michalina Łabacz), zdecydowana na emigrację, z rosnącym niepokojem obserwuje wybryki męża. Jej ojciec, lokalny biznesmen Rysiek (Robert Więckiewicz), tej nocy też ma więcej zmartwień niż tylko zamieszanie wokół ślubu córki. Interes życia wisi na włosku, a w tle są nie tylko wielkie pieniądze, ale także szczęście jego najbliższych.

Sytuacja zaognia się również za sprawą zaproszonych na uroczystość gości, a wszystko to obserwuje senior rodu Antoni Wilk (Ryszard Ronczewski), do którego wracają wspomnienia dramatycznych wydarzeń sprzed lat, kiedy poznał miłość swojego życia. Z każdą minutą rosną emocje i odżywają najgłębsze uczucia, historie burzliwych miłości dawnych i nowych kochanków przenikają się nawzajem. Stopniowo zatraca się granica między tym co kiedyś, a tym co teraz. Na jaw wychodzą tajemnice przeszłości, nakręcające spiralę zła, z której nie ma ucieczki. Mało komu udaje się zobaczyć coś więcej poza "swoimi własnymi" prawdami. A jeśli już się uda, to najczęściej w ukryciu - w obawie i strachu przed konsekwencjami i zdemaskowaniem. Świt zastanie bohaterów w różnej kondycji, stanie emocjonalnym i z różnym bagażem doświadczeń. Pewne jest tylko jedno - z tym weselnym kacem każdy będzie musiał poradzić sobie sam.

Pośród jak zawsze doskonałej obsady znaleźli się między innymi: Robert Więckiewicz, Michalina Łabacz, Agata Kulesza, Andrzej Chyra, Ryszard Ronczewski, Arkadiusz Jakubik, Mateusz Więcławek, Przemysław Przestrzelski i najnowsze aktorskie odkrycie twórcy "Kleru" - Agata Turkot. Za kamerą stanął stały współpracownik reżysera, Piotr Sobociński Jr, autor zdjęć do takich filmów jak "Wołyń", "Róża", "Drogówka" czy ostatnio nominowanego do Oscara "Bożego Ciała". Muzykę skomponował Mikołaj Trzaska, który współpracował z Wojciechem Smarzowskim przy takich tytułach jak "Róża", "Drogówka" czy "Kler". Za scenografię odpowiada nagrodzony Orłem i Złotymi Lwami Marek Warszewski, którego prace można było podziwiać w produkcjach "Miasto 44", "Magnezja" czy "Najlepszy".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wesele 2021 | Wojciech Smarzowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama