"Wesele" Andrzeja Wajdy. Ten film przeszedł do historii kina
Wiele osób sądziło, że przenoszenie na wielki ekran dramatu Stanisława Wyspiańskiego "Wesele" to szaleństwo. Tymczasem powstał wielki film, który przeszedł do historii polskiego kina. 9 stycznia 2023 roku mija 50 lat od premiery "Wesela" Andrzeja Wajdy.
"Gdzie pan znalazł tak doskonałego scenarzystę?" - zapytał kiedyś Elia Kazan, legendarny amerykański reżyser ("Na wschód od Edenu", "Tramwaj zwany pożądaniem"), Andrzeja Wajdę po obejrzeniu "Wesela".
Pytanie legendy kina szybko stało się anegdotą. Okazało się, że tak "arcypolski" dramat jak "Wesele" Wyspiańskiego może zafascynować odmiennych kulturowo widzów. Wbrew obawom odbiór filmu Wajdy na świecie był bardzo dobry, o czym świadczyły entuzjastyczne recenzje branżowej prasy, festiwalowe nagrody, a przede wszystkim duże zainteresowanie publiczności. Film miał premierę 9 stycznia 1973 roku - mija 50 lat od tego dnia.
"'Wesele' jest najbardziej oryginalną sztuką teatralną, jaka została napisana w języku polskim i trudno wprost wyobrazić sobie nasze życie literackie i teatralne bez tego utworu" - Andrzej Wajda nigdy nie ukrywał swej fascynacji dziełem Wyspiańskiego.
Wajda adaptował już wcześniej "Wesele" na teatralnej scenie, jednak kinowa ekranizacja była nie lada wyzwaniem. Reżyserowi pomóc miał w tym znany pisarz, publicysta Andrzej Kijowski, który zobowiązał się do napisania scenariusza. Zredukował dialog do niezbędnego minimum, zachowując wpisane na trwałe w świadomość Polaków aforyzmy i powiedzenia. Dzięki temu oraz znikomej liczbie scen plenerowych adaptacja Wajdy uchodzi za bardzo wierną oryginałowi.
Według Kijowskiego, Wajda nigdy nie uważał "Wesela" za "historię, która zdarzyła się kiedyś, gdzieś, ale dzieje się ciągle, dzieje się dziś, w nas". Być może dlatego film przetrwał próbę czasu.
Co dzieje na ekranie? Opisuje to portal Film Polski. Akcja filmu zaczyna się od wyjazdu orszaku weselnego sprzed kościoła Mariackiego w Krakowie. Następnie, mijając okoliczne wsie, wszyscy docierają do domu Gospodarza. Rozpoczyna się wesele Pana Młodego, który jest inteligentem, z Panną Młodą, pochodzącą z chłopskiej rodziny. Goście również wywodzą się z obu stanów. Zabawa szybko się rozkręca.
Nocą pod dach Gospodarza przybywa Rachela, młoda Żydówka o "poetycznej" duszy. To ona, ulegając weselnej euforii, "zaprasza" na zabawę Chochoła, stojącego za oknem. W wesoły gwar weselnej biesiady niepostrzeżenie wsącza się aura niesamowitości. Niektórym gościom ukazują się tajemnicze widma. Z zakamarków dusz odzywają się tajone urazy, kompleksy i tęsknoty. Najsilniejszą z nich jest marzenie o odzyskaniu niepodległości przez Polskę.
Filmowe "Wesele" wywarło tak potężne wrażenie w znacznej mierze dzięki prawdziwie zachwycającej obsadzie. Na planie pojawiła się grupa najwybitniejszych aktorów tamtych czasów.
Pana Młodego zagrał Daniel Olbrychski, Pannę Młodą - Ewa Ziętek. W Czepca wcielił się Franciszka Pieczki, w Poetę - Andrzej Łapicki, a jako Rachela wystąpiła zjawiskowa Maja Komorowska. Dwie role - Dziennikarza i Stańczyka - zagrał Wojciech Pszoniak, a Marek Perepeczko wcielił się w Jaśka. Gospodarza zagrał Marek Walczewski, a Gospodynię - Izabela Olszewska. W filmie pojawiły się również takie gwiazdy, jak Emilia Krakowska, Bożena Dykiel, Barbara Wrzesińska, Mieczysław Voigt, Andrzej Szczepkowski. Czesław Niemen był przejmującym głosem Chochoła.
Andrzej Wajda wiedział, że kluczem do udanej ekranizacji będzie znalezienie "adekwatnego rozwiązania wizualnego". Operatorem filmu był Witold Sobociński.
"Najważniejszym zadaniem było nadanie materii filmowej zachłystującego rytmu, stworzenie czegoś w rodzaju biegu bez chwili wytchnienia, który by pociągnął widza w głąb przedstawionej rzeczywistości i zmusił do oglądania, do uczestniczenia w niej" - Wajda zwierzał się jeszcze w trakcie prac nad "Weselem".
"Wielu uważało, że, że przenieść na ekran taki utwór, wierszowany, jak 'Wesele' - to niemożliwe, że z tego wyjdzie tandeta. Tymczasem powstał wielki film, obraz żywy, rytmiczny. Tę rytmikę zbudował kamerą Witek Sobociński. Ostateczny efekt był wspaniały" - wspominał Marek Perepeczko, który w filmie Wajdy wcielił się w postać Jaśka.
Jak odebrano film Wajdy? Nie wszystkim filmowa wizja "Wesela" przypadła do gustu. Najbardziej obruszył się Antoni Słonimski, który w "Tygodniku Powszechnym" oskarżył Wajdę o dwa przestępstwa: "Prawdę historyczną zlekceważono, poezję zmasakrowano".
"Inteligencję tych czasów przedstawił nam jako bandę niezdolnych do czynu kabotynów, którym w pijackim zamęcie coś tam we łbach się majaczyło. (...) Ambitny Wajda chciał zrobić z 'Wesela' film światowy. Potrzeba mu było krwi i Cepelii, i aby dla tych dwu elementów miejsca starczyło, poobcinał kosą chłopską najpiękniejsze strofy naszej poezji narodowej. Wszystkie niemal delikatne dialogi Wesela zagłuszył muzyką taneczną i wrzaskiem pijanej czeredy" - pisał Słonimski.
Głos recenzenta "Tygodnika Powszechnego" był jednak odosobniony. Co ważne, film bardzo spodobał się za granicą.
"To arcydzieło Andrzeja Wajdy wprowadza nas w samo serce rzeczywistości polskiej. (...) Na pierwszy rzut oka chodzi o atmosferę szczęścia, w czym kamera uczestniczy bez umiarkowania. Jak gdyby była zaproszonym gościem, przywiera do tanecznych zwrotów, upija się ludową muzyką, wtrąca się do rozmów, podkreśla repliki, analizuje twarze, po czym znów rzuca się w wir tańca. Niestrudzona, ciekawa, szalona, ale beznadziejnie przenikliwa" - Raymond Lefévre pisał w magazynie "Image et Son".
Przygodę z dramatem Wyspiańskiego świetnie podsumowuje opowiedziana przez samego Wajdę anegdota z Elia Kazanem w roli głównej.
"Po wielu latach od premiery filmu spotkałem w Paryżu mistrza amerykańskiego kina, Elię Kazana. Kiedy powiedziałem swoje nazwisko, zapytał mnie: 'Czy to pan zrobił film, który dzieje się w ciągu jednej nocy?'. Pomyślałem natychmiast, że chodzi o 'Popiół i diament'. Okazało się, że miał na myśli 'Wesele': 'Kto panu napisał taki dobry scenariusz?'. Byłem szczęśliwy i dumny z tego, że umiałem nadać sztuce teatralnej tak dalece filmowy kształt i że Elia Kazan poznał się tak dobrze na genialności dramaturgii Stanisława Wyspiańskiego" - wspominał Wajda.