Weekend w kinie: Pan Kleks, piłkarze i kaczki
Sześć filmów wchodzi na ekrany polskich kin w pierwszy weekend 2024 roku. Najgłośniejszą z premier jest zdecydowanie "Akademia Pana Kleksa", nowa adaptacja ponadczasowej książki Jana Brzechwy. W piątek premiery mają także: komedia sportowa "Pierwszy gol", animacja "Wyfrunięci", dramat "Sea Sparkle", czarna komedia "Matka siedzi z tyłu" oraz thriller "Operacja Napoleon".
"Akademia Pana Kleksa" to uwspółcześniona wersja klasycznej bajki Jana Brzechwy, przemawiająca swoją treścią i formą do najmłodszych, ale i wchodząca w dialog ze starszymi widzami, którzy wciąż pamiętają kultową ekranizację z lat 80. XX wieku. Film przedstawia historię pozornie zwykłej dziewczynki - Ady Niezgódki - która trafia do tytułowej Akademii, żeby poznać świat bajek, wyobraźni i kreatywności. Przy pomocy wybitnego i szalonego pedagoga profesora - Ambrożego Kleksa rozwija swoje niesamowite umiejętności, a także wpada na ślad, który pomoże jej rozwikłać największą rodzinną tajemnicę...
W rolę Ambrożego Kleksa wcielił się Tomasz Kot. Piotr Fronczewski, który zagrał tę postać w produkcji Krzysztofa Gradowskiego, także pojawił się w filmie - jako doktor Paj-Chi-Wo. Filmową Adą Niezgódką została Antonina Litwiniak. W obsadzie znaleźli się również: Sebastian Stankiewicz, Agnieszka Grochowska i Danuta Stenka. Reżyserem nowego "Kleksa" jest Maciej Kawulski. Za scenariusz odpowiadają Krzystof Gureczny i Agnieszka Kruk.
Chociaż produkcja weszła na ekrany kin w całej Polsce dopiero w piątek, już udało jej się pobić rekord oglądalności. Film o panu Kleksie obejrzało bowiem na pokazach przedpremierowych aż 438 tysięcy widzów. W historii rodzimego box office'u żaden obraz nie mógł się pochwalić dotąd takimi liczbami. Produkcja nie zbiera jednak najlepszych opinii. Film skrytykowała m.in. Karolina Korwin Piotrowska. Także nasz recenzent Marcin Radomski miał do produkcji kilka uwag. "Zastosowana w filmie estetyka wydała mi się stylistycznie niespójna, podobnie jak niezborna była dla mnie sama akcja, przeskakująca z jednego poziomu na inny - niwecząc przy tym to, co w fantasy jest istotne: suspens. Przerost formy nad treścią. Brakuje całego fantastycznego sztafażu, słownej przewrotności i niewydarzonej menażerii przeróżnych postaci" - przekonywał ten ostatni.
Taika Waititi to jedno z najgorętszych nazwisk Hollywood ostatnich lat. Uznany za objawienie kinematografii Nowozelandczyk ma na swoim koncie kilkanaście wyreżyserowanych filmów (m.in. "Thor: Ragnarok" oraz "Thor: Miłość i grom") i wystąpień aktorskich. Jest także laureatem Oscara za scenariusz do filmu "Jojo Rabit". Ceniony przede wszystkim za zabawę gatunkiem filmowym i oryginalność twórca tym razem na warsztat wziął historię prawdziwej drużyny piłkarskiej o wielkich ambicjach i nieco mniejszym talencie.
W swoim najnowszym filmie zatytułowanym "Pierwszy gol" Waititi z właściwym sobie poczuciem humoru i wnikliwością przedstawia zawodników, dla których futbol zdaje się być czymś zgoła odmiennym niż dla większości entuzjastów tego sportu. Reżyser ukazuje widzom piękny obraz niezłomnego ducha walki i marzeń, których nie zgasi nawet największa porażka w historii piłki nożnej. Po boleśnie przegranym meczu z Australią w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2001, reprezentacja Samoa Amerykańskiego w piłce nożnej zatrudnia trenera ostatniej szansy Thomasa Rongena (Michael Fassbender), którego zadaniem jest poprawić ogólną kondycję drużyny, jej technikę grania i liczbę strzelanych goli. Zadanie o tyle niełatwe, że nie tylko drużyna będzie tu musiała pokonać swoje słabości.
"Wyfrunięci" to pełna przygód opowieść o rodzinie kaczek, która udaje się w wielką podroż po świecie. Mallardowie popadli troszkę w rutynę. Tata Mack jest zadowolony z powolnego życia, z tego że rodzina jest bezpieczna na stawie w Nowej Anglii. W mamie Pam budzi się jednak zew przygody i chce pokazać dzieciom - synowi Daxowi i córce Gwen - resztę świata. Kiedy na ich stawie pojawia się migrująca rodzina kaczek z ekscytującymi opowieściami o odległych miejscach, Pam przekonuje Macka do wyruszenia w podróż przez Nowy Jork na Jamajkę. To doświadczenie poszerzy ich horyzonty, poznają nowych przyjaciół i osiągną więcej, niż kiedykolwiek myśleli, że jest to możliwe.
Pomysł na film "Matka siedzi z tyłu" doświadczony islandzki reżyser Hilmar Oddsson nosił w sobie przez trzydzieści lat. Opowieść o spóźnionym dojrzewaniu i towarzyszeniu zmarłemu w ostatniej podróży została tu przefiltrowana przez pełną czarnego humoru skandynawską wrażliwość. W efekcie powstał film będący idealnym połączeniem czarnej komedii i kina drogi.
Jón jest mężczyzną w średnim wieku, który mieszka z matką na islandzkiej prowincji. Przez lata kobieta zdominowała tę relację, całkowicie podporządkowując sobie syna. Kiedy matka niespodziewanie umiera, Jón jest zdeterminowany, by wypełnić jej ostatnią wolę, związaną z miejscem pochówku. Bohater starannie czesze i ubiera zwłoki kobiety, sadza je na tylnym siedzeniu samochodu, w którym znalazło się też miejsce dla ukochanego psa Breżniewa, i wyrusza w długą drogę na drugi koniec kraju. Podróż stanie się dla niego nie tylko formą pożegnania z matką, ale też okazją do przemyślenia ich wzajemnej relacji i wszelkich ograniczeń, jakim przez lata musiał stawiać czoła. To też szansa na nowy start, bo w trakcie drogi do Jóna dociera, że najwyższy czas, by zacząć żyć na własny rachunek.
Ojciec Leny - głównej bohaterki dramatu "Sea Sparkle" - jest kapitanem statku. Mimo że zna wzburzone fale jak własną kieszeń, pewnego razu nie wraca z morskiej wyprawy. Przyczyny zaginięcia jego statku nie zostały ustalone. Może doszło do załamania pogody, może ktoś z załogi popełnił błąd. Lena ma inne wyjaśnienie - w morzu mieszka gigantyczne stworzenie i to ono jest sprawcą wypadku. Dziewczyna wraz z przyjaciółką Kaz i Vincentem, który pracuje w oceanarium, podąża śladem morskiej tajemniczej bestii i próbuje wszystkim udowodnić swoją rację.
Na lodowcu w Islandii grupa turystów natyka się na wrak nazistowskiego samolotu z II wojny światowej. W samolocie znajdują mapy i wskazówki ukrycia "złotego pociągu", którym Niemcy chcieli wywieźć zrabowane w okupowanej Polsce złoto. Znalazcy nie wiedzą, że ich śladem podąża nie cofający się przed niczym milioner - poszukiwacz skarbów. Tak w skrócie brzmi opis fabuły niemiecko-islandzkiego thrillera "Operacja Napoleon".