Reklama

Uznany aktor krytykuje zdobywcę Oscara. "To było okropne"

Brian Cox rozbił bank rolą Logana Roya w serialu "Sukcesja" stacji HBO. Okazuje się, że aktor, podobnie jak jego bohater, nie gryzie się w język i gdy coś mu się nie podoba, otwarcie o tym mówi — tylko nieco mniej wulgarnie od wykreowanego przez niego miliardera. Ostatnio miał kilka uwag do "Napoleona" Ridleya Scotta, a w szczególności do występu Joaquina Phoenixa w roli tytułowej.

"To był okropne" - stwierdził Cox podczas odbywającego się w Londynie HistFest. "Naprawdę okropny występ Joaquina Phoenixa. To naprawdę przerażające. Nie wiem, co on sobie myślał. On ponosi za to winę, a Ridley Scott w ogóle mu nie pomagał. Mówię wam, ja wypadłbym lepiej od Phoenixa. Nie można powiedzieć, że to dobry dramat. Nie, to same kłamstwa" - ubolewał Cox. 

Reklama

Szkocki aktor odniósł się także do poświęcenia prawdy historycznej na rzecz stworzenia wciągającego blockbustera. Scott często odnosił się do tego podczas promocji "Napoleona", a nawet atakował werbalnie osoby, które wytykały mu nieścisłości w jego filmach. Cox tymczasem skrytykował inną produkcję za jej przeinaczenia. "'Braveheart: Waleczne serce' to same bzdury. Mel Gibson był wspaniały, ale to same kłamstwa" - ubolewał.

Brian Cox: "Większość krytyków jest głupia"

Cox pojawił się na HistFeście, aby promować swój występ w nowej adaptacji sztuki Eugene'a O'Neilla "Zmierzch długiego dnia", która będzie wystawiana na West Endzie. Na pytanie, czy nie boi się, że krytycy będę porównywać jego kreację do roli Logana Roya w "Sukcesji", aktor odpowiedział w podobnym tonie. 

"To głupie. Po co robić takie porównania? To takie oczywiste. Spora część krytyków jest głupia. Naprawdę tacy są. Krytyka teatralna stacza się na samo dno. Gdy wspominam wspaniałych krytyków z przeszłości, dzisiejsi nie mogą się z nimi równać" - stwierdził Cox.

Aktor nie szczędził także ciepłych słów pod adresem metody aktorskiej, której zwolennikiem jest między innymi Jeremy Strong, w "Sukcesji" wcielający się w jednego z synów Logana. "No nie, to wszystko bzdury. Po prostu nonsens. Jesteśmy przekaźnikami — to robimy jako aktorzy. Przekazujemy energię" - mówił, po czym zaznaczył, że ważniejsze od powtórzenia każdego gestu i grymasu swojej postaci jest zgromadzenie informacji o niej. "Musisz odrobić zadanie domowe. To sama przyjemność. Zbierasz wszystkie informacje o Churchillu i tym samym budujesz obraz osoby, którą był". 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Brian Cox | Napoleon (film) | Joaquin Phoenix
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy