Trzy rundy samotności. Był legendą klubów nocnych i królem ringu. Film o Jerzym Kuleju [relacja z planu]
Był legendą warszawskich klubów nocnych i niekwestionowanym królem ringu. Dwukrotnie zdobył dla Polski olimpijskie złoto, choć niewiele brakowało, by za znokautowanie w pijackiej bójce czwórki milicjantów na olimpiadę w Meksyku w 1968 roku nigdy nie pojechał. Tej jesieni Warszawa i Łódź zamieniły się w plan filmowy biograficznej opowieści o słynnym bokserze Jerzym Kuleju, którą realizuje Xawery Żuławski. Głównego bohatera gra Tomasz Włosok, który 11 grudnia został laureatem Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego, przyznawanej najlepszym młodym aktorom.
Kiedy 5 grudnia wieczorem podjeżdżamy pod Halę Sportową przy ul. ks. Skorupki w Łodzi wkoło leży śnieg, a mróz szczypie w policzki zaraz po wyjściu z samochodu. Wewnątrz jest jednak gorąco od emocji, a w powietrzu unosi się zapach potu. Trwa bowiem bokserski pojedynek między Jerzym Kulejem a Janem Kaczorowskim. Skupieni na sobie przeciwnicy wymieniają grad ciosów, a ze skąpanych w mroku i spowitych papierosowym dymem trybun co rusz dobiegają okrzyki dopingujące obu zawodników. Uzbrojone w skórzane rękawice pięści tną powietrze, by nagle znieruchomieć na reżyserską komendę STOP.
Wrzawa cichnie, a wcielający się w bokserów aktorzy Tomasz Włosok i Maciej Kosiacki wracają do narożników, by złapać chwilę oddechu i za moment ponownie odegrać przed kamerami scenę pojedynku ze słynnych warszawskich derbów między Gwardią a Legią z początku 1968 roku. Ta prawdziwa walka miała miejsce oczywiście w stolicy, w słynnej Hali Gwardii, która jednak od dawna nie pełni już swojej sportowej roli, a w chwili obecnej przechodzi gruntowny remont. Stąd też producenci zmuszeni byli poszukać innego obiektu, w którym dałoby się uzyskać podobny klimat. Ale kilka dni wcześniej, pod prawdziwą Gwardią na warszawskim placu Żelaznej Bramy kręcili sceny plenerowe, a szpaler wymalowanych w barwy Milicji Obywatelskiej starych aut marki Warszawa przyciągnął pod halę tłumy gapiów.
Film "Kulej" (tytuł roboczy) to najnowsza produkcja Watchout Studio, które ma w swoim dorobku słynne biografie Zbigniewa Religi ("Bogowie" reż. Łukasz Palkowski) i Michaliny Wisłockiej ("Sztuka kochania" reż. Maria Sadowska). Opowieść o Jerzym Kuleju - podwójnym polskim złotym medaliście olimpijskim z Tokio'64 i Meksyku'68, wg pomysłu Waldemara Kuleja i scenariusza napisanego wspólnie z debiutantem Rafałem Lipskim, reżyseruje Xawery Żuławski ("Wojna polsko-ruska", "Apokawixa").
Do głównej reżyser roli zaprosił jednego z najciekawszych polskich aktorów Tomasza Włosoka, nominowanego do Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego za kreację w filmie "Piosenki o miłości" Tomasza Habowskiego oraz laureata tej nagrody za rolę w "Zielonej granicy" Agnieszki Holland. Zanim wspólnie weszli na plan, przygotowywali się do pierwszego klapsa przez 2 lata.
- Mój dziadek i mój tato bardzo interesowali się boksem. Legenda Jerzego Kuleja i tzw. złotej ery polskiego pięściarstwa była w domu obecna na co dzień - mówi Tomasz Włosok, który od dzieciństwa trenował różnego rodzaju sporty walki, a przypadek sprawił, że jesienią 2021 roku, na dwa miesiące przed ogłoszeniem castingów do roli Kuleja, zapisał się na pierwsze w życiu lekcje boksu. - Jak się okazało, że ten casting wypalił, narzuciłem sobie większy rygor treningowy. Z trenerem Karolem Baranem musieliśmy też popracować nad stylem, bo ówczesny boks olimpijski mocno różni się od boksu zawodowego. Te walki było przede wszystkim dużo wolniejsze. Trzeba było zrezygnować z niektórych elementów technicznych, jak choćby dużo węższa garda, adaptując je na rok 1964 - dodaje.
Za choreografię, koordynację i reżyserię walk w "Kuleju" odpowiadają Aleksandra i Tomasz Krzemienieccy z firmy Action Designers specjalizującej się w realizacji scen akcji oraz ujęć kaskaderskich na planach filmowych.
- Najbardziej znane filmy, jak choćby seria "Rocky", opowiadają o boksie zawodowym i te uderzenia, które tam padają, to są uderzenia śmiertelne, które nie miałyby racji bytu. Ale są bardzo atrakcyjne dla widzów - opowiada reżyserujący walki Tomasz Krzemieniecki. - Mieliśmy tę trudność, że opowiadamy historię boksera olimpijskiego i musimy to zrobić w sposób interesujący, ale jednocześnie ze świadomością tego, że są osoby, które są wielkimi fanami Jerzego Kuleja i pamiętają te walki. Naszym priorytetem było wypracowanie własnego, unikalnego stylu opowiadania - dodaje, podkreślając zarazem, że choć analizowali dużo archiwalnych materiałów z zapisami walk Kuleja, to część z tych, które zobaczymy na ekranie, musieli od początku do końca wymyślić mając do dyspozycji jedynie relacje z ówczesnej prasy.
- Mamy to szczęście, że Tomek Włosok, ale też pozostali aktorzy, są doskonale przygotowani pod kątem bokserskim - mówi Aleksandra Krzemieniecka, która przygotowywała choreografie do każdego z sześciu pojedynków, jakie zobaczymy na ekranie. - Te choreografie są bardzo złożone. To jest bardziej szermierka na pięści, inna praca nóg, niż we współczesnym boksie. Staraliśmy się wyeksponować przed kamerą charakterystyczny styl Kuleja - dużo dołów, skracanie dystansów... - dodaje, podkreślając fenomenalną pamięć Tomka, który w przeciwieństwie do aktorów wcielających się w jego przeciwników, musiał perfekcyjnie opanować układy do wszystkich, kręconych dzień po dniu walk, które w tych najważniejszych, bokserskich detalach są mocno zróżnicowane. A do tego wykazać się żelazną kondycją. - Śmiało mogę powiedzieć, że Tomek jest dziś nie tylko profesjonalnym aktorem, ale też sportowcem, którzy podporządkował roli wiele aspektów życia, w tym także dietę. Nawet teraz, kiedy jesteśmy na planie ma odmierzone posiłki i jest nieustająco skupiony na tym, co robi - uśmiecha się z uznaniem była Mistrzyni oraz Wicemistrzyni Europy w teakwondo.
Praca Action Designers z aktorami trwa od sierpnia, a ich dzień nie kończy się z ostatnim klapsem. - Schodzimy z planu i wieczorem znowu mamy próby choreografii, by kolejnego dnia być gotowym do następnej walki. Jeśli aktor się pomyli, zapomni, to ja muszę wejść, pokazać mu wszystko jeszcze raz, by skorygować jego ruchy - tłumaczy Aleksandra. - My musimy pamiętać nie tylko ruchy Kuleja, ale też jego przeciwników w każdej z rund. Także dla nas też jest to olbrzymie obciążenie psychiczne - podkreśla Tomasz Krzemieniecki.
Ale "Kulej" nie będzie tylko opowieścią o boksie. Równie ważne, jak sięganie po olimpijskie złoto, jest dla twórców pokazanie prywatnego życia najsłynniejszego polskiego pięściarza.
- Boks jest jednym z takich archetypowych działań, które bardzo dobrze się ogląda. Bohater w działaniu, którego celem jest zwycięstwo. Na ogół za wszelką cenę. Kino to bardzo lubi. Ale zawsze podczas zdobywania tych szczytów, są też ci wszyscy bliscy, którzy wspierają, cierpią, uciekają. Związane są z tym różnego rodzaju dramaty - mówi reżyser i współscenarzysta Xawery Żuławski. - Wybraliśmy cztery z najważniejszych lat jego kariery. Od zwycięstwa w Tokio w 1964 roku przez przygotowania po kolejną olimpiadę w Meksyku w 1968. Ale chcieliśmy też wydobyć z cienia małżonkę Helenę Kulej, bo gdyby nie ona, to prawdopodobnie Jerzy nigdy by tym dwukrotnym złotym medalistą nie został. Pani Helena była osobą niezwykle wspierającą, mimo że nasz bohater serwował jej momentami piekło - podkreśla. - Pytanie, kto z tej dwójki był prawdziwym Mistrzem?
- Helena Kulej przyjęła nas z całą szczerością i otwartością, opowiadając tyle, na ile jej pamięć i zachowana korespondencja z mężem pozwoliły na to, żeby wpuścić nas w ich świat. Były to wzruszające, emocjonalne spotkania, które mocno wpłynęły na obraz całego scenariusza - dodaje scenarzysta Rafał Lipski. - Dzięki temu mogłem poznać Jurka nie tylko jako tego żywiołowego, towarzyskiego boksera, ale też jako człowieka momentami pogubionego, samotnego. W jakimś sensie będzie to film o samotności. Samotności kobiety, która czeka na swojego męża. O samotności trenera, który się użera ze swoimi bokserami. I o samotności boksera w ringu - w jednej z najbardziej samotnych dyscyplin sportowych - mówi.
W Helenę Kulej w filmie wciela się Michalina Olszańska.
- Helena może nie jest kobietą sukcesu we współczesnym rozumieniu, ale rzeczywiście gdyby nie ona, to tych medali być może by nie było. Kulej prawdopodobnie zginąłby w jakieś bójce lub zapił się na śmierć. Na przestrzeni scenariusza jej postać bardzo się zmienia. Znajduje swoją siłę, której na początku nie ma. To opowieść o specyficznym związku, w którym oprócz relacji dwojga ludzi jest jeszcze pasja. Boks, z którego permanentną obecnością musi sobie poradzić. Myślę, że dzięki nam Helena i jej syn dostaną w końcu swój głos. Wyjdą z cienia Mistrza - mówi aktorka o swojej roli w filmie.
- Nigdy wcześniej nie graliśmy ani pary, ani duetu, ale szybko złapaliśmy pewien rodzaj porozumienia, który sprawia, że sceny fajnie nam się układały - opowiada o współpracy z ekranowym partnerem Tomkiem Włosokiem, podkreślając jego profesjonalizm. I choć te wspólne sceny będą mieć zupełnie inną temperaturę, niż bokserskie pojedynki, to emocji nie zabraknie. Także w kręconych w duecie scenach tańca, którymi to umiejętnościami Kulej podobno zaskoczył i uwiódł swoją przyszłą małżonkę. - Zdecydowanie trudniej było nauczyć tańczyć niż walczyć - odpowiada Włosok zapytany o ten element przygotowań.
- Myślę, że to wszystko będzie miało taki rock'n'rollowo-bigbeatowy sznyt - dodaje z kolei Xawery Żuławski.
Kolejną ważną postacią w filmie i życiu Jerzego Kuleja jest Feliks "Papa" Stamm - trenerska legenda pięściarskiej Reprezentacji Polski, którą prowadził od 1936 do 1968 roku, aż siedmiokrotnie wyjeżdżając ze swoimi zawodnikami na Igrzyska Olimpijskie i przywożąc z nich 24 medale. Tę rolę mentora i przybranego ojca Kuleja reżyser powierzył Andrzejowi Chyrze.
- Rozmawiałem z wnuczką i prawnuczką Stamma i zrozumiałem, że mimo tego takiego "upapiającego" pseudonimu, był niezwykle rzutkim i nowoczesnym człowiekiem. Mówił w kilku językach. Śledził co się dzieje w boksie światowym, adaptował zagraniczne rozwiązania trenerskie, które podpatrzył m.in. w Skandynawii, a także proponował swoje. Do tego miał niezwykłe oko do talentów - mówi Andrzej Chyra. - Był chyba jednym z pierwszych psychologów sportowych. Potrafił dotrzeć do tych żyjących na ulicy chłopaków, pokazując im szansę na życiowy awans.
- We wszystkich wspomnieniach opisujących Kuleja można przeczytać, że on ciągle domagał się atencji Stamma, a Papa trzymał go na dystans. Grany przez Andrzeja "Papa" ma to w sobie. To ogromna siła - komplementuje kolegę z planu Tomasz Włosok, który rozmawia z dziennikarzami bez rękawic, ale w bokserskich szortach i butach oraz w narzuconym na ramiona kolorowym szlafroku frotte z lat 60. To tylko krótka przerwa, a za moment znowu wraca na ring.
- Fruwam w chmurach i cieszę się, że mogę uczestniczyć w projekcie robionym przez tak wspaniałą ekipę. Zajęło to parę lat, ale tam z góry gdzieś ojciec nade mną czuwa i cały czas mnie pilotował. Była to droga z przeszkodami, ale się udało. Do mety dobiegamy już w przyszłym roku - mówi Waldemar Kulej, który przed laty pomysłem na zrobienie filmu o swoim ojcu zaraził nieżyjącego już Piotra Woźniaka-Staraka, szefa Watchout Studio.
Film o ojcu to kolejne spełniające się marzenie po wydanej w 2016 roku książce Piotra Szramy "Jerzy Kulej. W cieniu podium", która powstała przy współudziale Waldemara Kuleja. Dziś jest dla niego szczególny dzień. Razem ze swoim synem Piotrem, a także scenarzystą Rafałem Lipskim ubrani w stroje z epoki za chwilę zasiądą wśród statystów na trybunach, by dopingować Jerzego Kuleja. Ich cameo, które wychwycą pewnie tylko bliżsi i dalsi znajomi, to rodzaj podziękowania i hołd, który Xawery Żuławski i spółka dodatkowo postanowili oddać rodzinie bokserskiego Mistrza.
"Kuleja" zobaczymy na ekranach kin jesienią 2024 roku.