Reklama

Tomasz Karolak: Nawet mnie pociekła łza

- Lubię komedie pozwalające na przeżycie czegoś głębszego. A takie właśnie są "Listy do M 2" - mówi Tomasz Karolak. W obrazie Macieja Dejczera aktor znów wciela się w niegrzecznego Świętego Mikołaja. Ale tym razem wątek Mela, poza humorem, przynosi wiele wzruszeń. I to nie tylko widzom. - Jestem kawał chłopa, ale nawet mnie pociekła łza - wyznaje Karolak.

- Lubię komedie pozwalające na przeżycie czegoś głębszego. A takie właśnie są "Listy do M 2" - mówi Tomasz Karolak. W obrazie Macieja Dejczera aktor znów wciela się w niegrzecznego Świętego Mikołaja. Ale tym razem wątek Mela, poza humorem, przynosi wiele wzruszeń. I to nie tylko widzom. - Jestem kawał chłopa, ale nawet mnie pociekła łza - wyznaje Karolak.
Tomasz Karolak w filmie "Listy do M.2" /materiały dystrybutora

- W tych komediach, które cenię sobie najbardziej, zawsze liczyła się mocna podbudowa psychologiczna postaci - mówi Tomasz Karolak. - Mój wątek w obu częściach "Listów do M" to w dużej mierze praca mentalna, praca w głowie. W "dwójce’"przeprowadzam poważne rozmowy z moim synem, który myśli, że... nie jestem jego ojcem. To coś, co każdego faceta uderza w serce. Jak to się mówi w środowisku mojego bohatera - "wali po komorze". Mel w pewnym momencie spotyka faceta, który ma wychowywać jego dziecko. I to już nie są żarty - mówi aktor.

Reklama

- Prywatnie nie mogę sobie wyobrazić takiej sytuacji. I nawet bym nie chciał. Nikomu nie życzę potrzeby pogodzenia się z tym, że twoją krew wychowuje ktoś kompletnie obcy. Nawet jeśli jest to profesor habilitowany, świetny kierowca czy znany sportowiec. Archetypiczna miłość ojca jest nie do podrobienia. Mel wie, że nie dogada się ze swoją byłą, ale robi wszystko, żeby odzyskać syna. I tu się zaczyna poważna robota. Bo nagle odkrywam, że ja w komedii romantycznej zaczynam grać dramat. Jest taka scena, w której siedzę na drzewie i oglądam, jak moje dziecko je kolację wigilijną w nowej rodzinie. I ja to podglądam zza płotu. Pamiętam, że miałem wtedy łzy w oczach - wspomina Karolak.

"Listy do M.2" potrzebowały zaledwie tygodnia, by znaleźć się w elitarnym klubie polskich "filmów-milionerów". Takiej dynamiki oglądalności nie miała jeszcze żadna krajowa produkcja w historii. Dla porównania wielki hit "Bogowie" z 2014 roku miał na tym samym etapie o połowę mniejszą widownię, wynosząca niecałe 700 tys. widzów. Najszybsze dojście to magicznej cyfry miliona wynosiło dotychczas 17 dni, a notowały je takie tytuły jak "Miasto 44", "Jesteś Bogiem", "Och, Karol 2" i "Listy do M". Innym krajowym hitom dużego ekranu, m.in. "W ciemności", "Śluby panieńskie", czy "Kochaj i tańcz" sztuka ta udawała się średnio po 42 dniach, czyli 6 tygodniach wyświetlania.

Najnowszy wynik "Listów do M 2" - blisko 1,42 mln widzów po zaledwie 10 dniach - stanowi już ponad 50% frekwencji "jedynki". 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Karolak | Listy do M. 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama