Reklama

Tilda Swinton: Kameleon kina

Określana jest mianem muzy dwuznaczności, kameleonem kina. Przyznaje, że w życiu boi się niewielu rzeczy, najbardziej przerażająca wydaje jej się nuda. "Myślę, że jestem zbyt leniwa, aby się bać. Poza tym, lubię nie wiedzieć, co będzie dalej" - przyznaje Tilda Swinton. Laureatka Oscara, jedna z najlepszych współczesnych aktorek, już niebawem powróci na ekrany kin w głośnym filmie "Memoria".

Określana jest mianem muzy dwuznaczności, kameleonem kina. Przyznaje, że w życiu boi się niewielu rzeczy, najbardziej przerażająca wydaje jej się nuda. "Myślę, że jestem zbyt leniwa, aby się bać. Poza tym, lubię nie wiedzieć, co będzie dalej" - przyznaje Tilda Swinton. Laureatka Oscara, jedna z najlepszych współczesnych aktorek, już niebawem powróci na ekrany kin w głośnym filmie "Memoria".
Tilda Swinton /Stephane Cardinale - Corbis/Corbis /Getty Images

Tilda Swinton wyznaje, że gdy zakłada spodnie, ludzie mówią do niej "proszę pana", stąd często mówi się o niej w kontekście hermafrodytyzmu, a ponadto uważana jest za ikonę brytyjskich gejów. Zapracowała sobie na to zarówno urodą i androgyniczną posturą, jak i konsekwentnym wyborem skomplikowanych ról, często przekraczających ograniczenia jednej płci. W takim wcieleniu dała się poznać m.in. w filmach Dereka Jarmana, "Orlandzie" (1992) Sally Potter (zagrała tam chłopca skazanego na wieczną młodość), "Man to Man" (1992) Johna Maybury'ego (była tam żoną, która czekając na powrót męża z wojny, zaczyna się w niego przeistaczać) czy "Constantine" Francisa Lawrence'a (2005), gdzie zagrała archanioła Gabriela, idealnego hermafrodytę.

Reklama

Co ciekawe, taka postawa artystyczna niespecjalnie pasuje do pochodzenia Swinton, która dzieciństwo spędziła w zamku w Berwickshire, własności jej rodu od IX wieku, a wychowywała się w szkockiej rodzinie szlacheckiej, której drzewo genealogiczne sięga 36 pokoleń wstecz! Dla Tildy, według zasad panujących w wysokich sferach, mimo dobrego wykształcenia, nie planowano innej kariery, niż rola żony u boku arystokraty, ale artystka zbuntowała się przeciw własnym korzeniom.

Nastoletnia Tilda pragnęła zostać poetką, dlatego zdecydowała się studiować literaturę angielską na Uniwersytecie Cambridge. Po pierwszym semestrze zajęć odkryła nową pasję - aktorstwo. Wtedy jeszcze nie wiązała z nim przyszłości. Występowała na scenie wyłącznie dla zabawy. Po studiach rozpoczęła pracę w Royal Shakespeare Company. Jak później przyznała, zrobiła to ze względu na przyjaciół, z którymi chciała pracować. Teatr nigdy nie był do końca jej bajką. "Szukałam filmu" - skwitowała na łamach "The Guardian".

Znalazła go dzięki reżyserowi, malarzowi i poecie Derekowi Jarmanowi, którego poznała niedługo po opuszczeniu Royal Shakespeare Company i który zaproponował jej rolę Leny w jednym ze swoich najsłynniejszych dzieł - filmowej biografii włoskiego malarza barokowego "Caravaggio" (1986). A później m.in. pielęgniarki w "Wojennym requiem" (1989), Madonny w "Ogrodzie" (1990) i królowej Izabelli w "Edwardzie II". Ta ostatnia w 1991 r. zapewniła jej nagrodę dla najlepszej aktorki na festiwalu w Wenecji.

Swinton wystąpiła u Jarmana we wszystkich filmach aż do jego śmierci na AIDS w 1994 roku. Po odejściu swojego mentora artystka wycofała się na dwa lata, ale powróciła w wielkim stylu, rozpoczynając przygodę także z komercyjnym, a nie jak dotąd wyłącznie ambitnym kinem. Wystąpiła w "Niebiańskiej plaży" (2000), "Vanilla Sky" (2001), wspomnianym "Constantine" i trzech częściach "Opowieści z Narnii".

Największe sukcesy odnosiła jednak w niezależnych i ambitnych produkcjach: "Strefa wojny" (1999), "Na samym dnie" (2001), "Młody Adam" (2003) czy "Broken Flowers" (2005). Przełomem w jej karierze okazała się rola Karen Crowder, bezwzględnej prawniczki wielkiej korporacji w filmie "Michael Clayton" (2007) Tony'ego Gilroya, za którą została nagrodzona Oscarem. Od tego czasu jest na ustach wszystkich i nie narzeka na brak aktorskich propozycji.

Krótko po zdobyciu Oscara aktorka wystąpiła u braci Coen, szybko stając się jedną z ich ulubienic. W komedii "Tajne przez poufne" (2008) wcieliła się w Katie Cox, żonę znerwicowanego agenta CIA (John Malkovich), który po stracie pracy decyduje się spisać swoje wspomnienia. Ona natomiast stwierdza, że to idealny moment na rozstanie i związanie się ze swym kochankiem, niezbyt rozgarniętym kobieciarzem granym przez... George'a Clooneya, czyli odtwórcę tytułowej roli w "Michaelu Claytonie". Swinton otrzymała za swoją kreację nominację do nagrody BAFTA dla najlepszej aktorki drugoplanowej. Po raz drugi zagrała u słynnych braci w muzycznej komedii "Ave, Cezar!" (2016), w której wcieliła się w siostry bliźniaczki, pracujące dla rywalizujących ze sobą czasopism plotkarskich.

Coenowie nie są wyjątkiem - Swinton pracuje z najbardziej uznanymi współczesnymi reżyserami. Aktorka zagrała znaczące role w obrazach: "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" (2008) Davida Finchera, "The Limits of Control" (2009), "Tylko kochankowie przeżyją" (2013) i "Truposze nie umierają" (2019) Jima Jarmuscha, "Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom" (2012), "Grand Budapest Hotel" (2014) i "Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun" (2020) Wesa Andersona, "Teoria wszystkiego" (2013) Terry'ego Gilliama czy "Snowpiercer: Arka przyszłości" (2013) i "Okja" (2017) Bonga Joon-ho.

Najlepszą kreację w ostatnim czasie aktorka stworzyła jednak nie w jednym z wymienionych filmów, ale w niezależnej produkcji Lynne Ramsay "Musimy porozmawiać o Kevinie" (2011). Wcieliła się w nim w kobietę, która gdy dowiaduje się, że będzie miała dziecko, rzuca karierę i całą swoją uwagę skupia na małym Kevinie. Jednak bycie mamą nie jest wcale takie proste, a Kevin (Ezra Miller) nie jest zwykłym dzieckiem. Matka szybko traci kontrolę nad diabolicznym synem, a ten zmienia jej życie w prawdziwy koszmar.

Bardzo udane okazały się role Swinton także u włoskiego reżysera Luki Guadagnino. W "Nienasyconych" (2015) zachwycała urodą, wigorem i... fascynującymi kreacjami, które przygotował dla niej Dior. W filmie kręconym na pięknej włoskiej wyspie Pantelleria i nawiązującym tytułem do obrazu Davida Hockneya z 1967 roku, aktorka wcielała się w legendarną gwiazdę rocka, która ze swoim młodym kochankiem ucieka przed zgiełkiem show-biznesu, by spędzić upragniony urlop na oddalonej od świata, sąsiadującej ze słoneczną Sycylią, wysepce.

To, że obecnie jest jedną z najczęściej przeobrażających się dla ról aktorek, udowodniła Swinton w kolejnym filmie Guadagnino - "Suspirii" (2018), nowej wersji legendarnego horroru Dario Argento z 1977 roku.


Już podczas pierwszych międzynarodowych pokazów produkcji uwagę publiczności zwróciła tajemnicza postać psychiatry, 80-letniego doktora Josepha Klemperera. Twórcy horroru od początku zarzekali się, że w rolę tę wcielił się debiutujący na dużym ekranie naturszczyk, profesor psychologii - Lutz Ebersdorf. Dociekliwi internauci rozszyfrowali jednak sekret tożsamości doktora, odkrywając, że w osobę Klemperera wciela się nie kto inny, jak gwiazda filmu Tilda Swinton!

Cała mistyfikacja była jednak długo i skrupulatnie utrzymywana. Swinton, która w filmie wcieliła się w postać Madame Blanc - dyrektorki szkoły tańca, jeszcze na festiwalu w Wenecji przekonywała, że zagrała w "Suspirii" tylko tę jedną rolę. Dopiero w ostatnich wywiadach aktorka potwierdziła, że rola Madame Blanc nie jest jej jedyną kreacją aktorską w filmie. Swinton przyznała, że zrobiła to wszystko dla zabawy i marzyła o tym, by fakt ten nigdy nie wyszedł na jaw. Aktorka została ucharakteryzowana na 80-letniego mężczyznę przez słynnego makijażystę Marka Couliera. Nagrodzony Oscarem artysta pracował z nią już wcześniej - jest autorem jej zachwycającej charakteryzacji z filmu "Grand Budapest Hotel".

Jakiś czas temu Swinton zagrała również, co raczej rzadko jej się zdarza, w typowej komedii. Oglądaliśmy ją w "Wykolejonej" (2015) Judda Apatowa. Aktorka zaskoczyła swoich fanów jeszcze bardziej, gdy pojawiła się w... ekranizacji komiksów Marvela. W filmie "Doktor Strange" (2016) Scotta Derricksona, wcieliła się w Starożytnego, mentora tytułowego bohatera.

Ta kreacja wzbudziła zresztą spore kontrowersje. Oburzenie wynikało z tego, że na kartach komiksów, który posłużył za inspirację do filmu, Starożytny był postacią pochodzenia azjatyckiego. Po latach prezes Marvel Studios, Kevin Feige przyznał, że powierzenie tej roli Swinton było błędną decyzją.

"Myśleliśmy, że jesteśmy sprytni. Nie chcieliśmy powielać kliszy pooranego zmarszczkami, starego, mądrego Azjaty. Trzeba się było jednak nad tym zastanowić. Zadać sobie pytanie, czy jest jakiś sposób na to, by obsadzić w tej roli azjatyckiego aktora, a jednocześnie nie popaść w stereotypy. Odpowiedź na tak zadane pytanie, brzmiałaby oczywiście: tak" - powiedział Feige.

Mimo całej afery, Swinton powtórzyła tę rolę w jednym z najbardziej kasowych filmów w historii, czyli superprodukcji "Avengers: Koniec gry" (2019) braci Russo.

We wrześniu 2020 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji Swinton odebrała Złotego Lwa za całokształt twórczości. Aktorka ma zresztą same dobre wspomnienia z tej imprezy, ponieważ w 1991 roku dostała w Wenecji nagrodę dla najlepszej aktorki, a siedem lat później zasiadała w jury głównego konkursu.

"Noszę w sercu ten wielki festiwal od trzech dekad. Z wielką pokorą przyjmuję tę nagrodę. Wielką radością będzie dla mnie przyjazd do Wenecji, zwłaszcza w tym roku, by świętować nieśmiertelną sztukę kina i jej buntowniczą zdolność do przetrwania w obliczu wszystkich wyzwań, jakie może postawić przed nami obecna zmiana" - powiedziała Swinton na wieść, że zostanie uhonorowana.

Na tej samej imprezie pokazany został krótkometrażowy "Ludzki głos", określany jako hołd złożony największej europejskiej aktorce przez ikonę europejskiego kina. "Ludzki głos" to pierwszy wspólny film Tildy Swinton i Pedro Almodóvara, a zarazem pierwszy zrealizowany po angielsku tytuł w dorobku hiszpańskiego reżysera.

"Marzyłem o pracy z nią. Znamy się od dawna. Spotykaliśmy się na wielu czerwonych dywanach i uroczystościach wręczenia nagród. Zawsze ją kochałem, ale uwielbiam ją także jako artystkę. Kiedy zaproponowałem jej udział w filmie, zareagowała bardzo entuzjastycznie. Sprawiła, że wszystko to, co dzieje się przed kamerą, stało się możliwe" - przyznał hiszpański reżyser w jednym z wywiadów.

Najnowszy film Swinton to wyróżniona Nagrodą Jury na zeszłorocznym festiwalu w Cannes "Memoria" Apichatponga Weerasethakula. To transcendentalna, hipnotyzująca podróż - opowieść o pamięci indywidualnej i zbiorowej, o tajemnym, niewidzialnym pomoście między teraźniejszością i przeszłością, o współczesnym świecie, który wydaje się wyhodowany, sztuczny i który łatwo można zainfekować. To film-sen, film-odyseja, unikalne doświadczenie zmysłowe, dźwiękowe i duchowe. To film, który pozostaje w widzu na zawsze.

Zobacz również:

Will Smith zawieszony przez Akademię na 10 lat!

Polski erotyk na Netfliksie! Jest pierwszy zwiastun!

Agnieszka Holland ostro o wybitnym reżyserze! "Putinowska onuca"!

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tilda Swinton
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy