Reklama

​Sylvester Stallone żałuje, że "zabił" Apolla Creeda

12 listopada zadebiutowała reżyserska wersja nakręconego w 1985 roku filmu "Rocky IV", dłuższa o 40 minut od oryginału. Scenarzysta, reżyser i odtwórca tytułowej roli Sylvester Stallone przy okazji premiery zdobył się na smutną refleksję. Wyznał, że popełnił wielki błąd, uśmiercając Apolla Creeda po walce z Ivanem Drago.

12 listopada zadebiutowała reżyserska wersja nakręconego w 1985 roku filmu "Rocky IV", dłuższa o 40 minut od oryginału. Scenarzysta, reżyser i odtwórca tytułowej roli Sylvester Stallone przy okazji premiery zdobył się na smutną refleksję. Wyznał, że popełnił wielki błąd, uśmiercając Apolla Creeda po walce z Ivanem Drago.
Sylvester Stallone i Carl Weathers jako Rocky Balboa i Apollo Creed /Mary Evans Picture Library /East News

Śmierć Apolla Creeda, w którego wcielił się Carl Weathers, była przełomowym momentem w filmie "Rocky IV". W tej części serii chodziło o to, że naszpikowany sterydami rosyjski bokser Ivan Drago (w tej roli Dolph Lundgren) od początku chciał walczyć właśnie z Balboą. Ten unikał konfrontacji do czasu, aż Rosjanin zmasakrował na ringu Creeda. Walka z Drago stała się dla Rocky'ego okazją do pomszczenia zmarłego przyjaciela i mentora.

Reklama

Teraz, po 36 latach od premiery, Sylvester Stallone żałuje, że "zabił Apolla Creeda". Aktor, który jest też reżyserem i autorem scenariusza "Rocky IV", doszedł do wniosku, że wystarczyłoby, żeby Drago poważnie zranił Creeda. Rocky nadal miałby się za co mścić, ale Apollo wciąż mógłby być jego trenerem, motywatorem i "bratem, czyli przejąłby rolę starego trenera Mickeya.

"Myślałem, że potrzebuję tego rodzaju trampoliny, by nadać cyklowi wielką, potężną dynamikę... Ale gdyby Apollo przeżył, zobaczylibyśmy jego inne oblicze. Mógł otworzyć się na te wszystkie rzeczy, o które byśmy go nie posądzali, ponieważ poruszałby się teraz na wózku inwalidzkim. Popełniłem wielki błąd" - stwierdził w opublikowanym na Instagramie filmiku Stallone.

Gdy realizator wideo John Herzfeld zasugerował, że pozostawienie Apolla przy życiu nie tylko radykalnie zmieniłoby fabułę "Rocky IV", ale też wpłynęło na sequele, Stallone przyznał, że "zmieniłaby się cała trajektoria serii".

"Oczywiście, gdyby żył Apollo, moglibyśmy nigdy nie zobaczyć serii 'Creed', w której nieślubny syn Apolla rozlicza się ze spuścizną ojca i sam postanawia zostać bokserem, a Rocky jest jego trenerem" - przyznał Stallone. A zapytany o to, jak aktor Carl Weathers zareaguje na wieść, że mógł zagrać jeszcze w dwóch sequelach, a tym samym wziąć dwie kolejne gaże, Stallone zażartował: "Będzie wkurzony. Bardzo wkurzony".

Czytaj więcej:

Okrutna nagość w polskim filmie?

Znamy zwycięzcę programu "Twoja Twarz Brzmi Znajomo"!

"Milionerzy": Polonista poległ na pierwszym pytaniu!

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sylvester Stallone
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy