Specjalnie dla Interii: Bracia Russo, Millie Bobby Brown i Chris Pratt o najdroższym filmie w historii Netflixa
Takie rzeczy tylko w Interia Film! Millie Bobby Brown, Chris Pratt i bracia Russo w ekskluzywnej rozmowie z Interią o swoim najnowszym filmie "The Electric State", najdroższej produkcji w historii Netflixa. Joseph Russo i Anthony Russo zmieniają kurs i oferują nam intymną opowieść o rodzinie i relacjach międzyludzkich, zdradzając, jakie pytanie zadają widzom. Z kolei Nastka ze "Stranger Things" i gwiazdor "Strażników Galaktyki" wyznają, co podpatrzyli w swojej pracy podczas wspólnych godzin na planie.
Przepełnione spektakularnymi scenami akcji filmy o superbohaterach autorstwa braci Russo od lat przyciągają do kin miliony fanów i biją kolejne rekordy. Nie ma się temu co dziwić, kiedy wie się, że to oni pracowali przy "Kapitanie Ameryce" czy "Avengersach", a "Avengers: Koniec gry" stał się najbardziej dochodowym filmem w historii. To, co jednak teraz przygotowali - i to nie ze studiem Marvel, a z Netflixem - może zaskoczyć.
W "The Electric State" superbohaterowie ustępują miejsca pogubionej nastolatce, która wyrusza w niebezpieczną podróż, by odnaleźć swojego zaginionego brata. Russo nie odchodzą jednak całkowicie od swoich przyzwyczajeń. Świat przedstawiony w filmie to rzeczywistość po konflikcie ludzi z robotami, a mechaniczne istoty, choć wyglądają jak postacie z kreskówki, są dalekie od bycia przyjaznymi. Wciąż kluczowa pozostaje także misja ratowania - tyle że tym razem stawką nie jest los całego świata, a życie ukochanego brata.
Na chwilę przed premierą Martyna Janasik miała okazję porozmawiać dla Interia Film z braćmi Russo o ich nowej produkcji. Nie omieszkaliśmy wytłumaczyć, dlaczego odstawili na bok superbohaterów, by opowiedzieć o dziewczynie poszukującej brata.
W ekskluzywnej rozmowie z Interią Film bracia Russo zdradzili, że przeniesienie środka ciężkości filmu z superbohaterów na młodą dziewczynę oderwaną od rodziny, ale pozostawienie jej w świecie zdominowanym przez technologię, było ich zamierzonym zabiegiem. Jak przyznają, wybierając elementy książkowego pierwowzoru do ekranizacji, a także obserwując swoje dzieci i resztę pokolenia Z, zauważyli niepokojące zagrożenie płynące z rozwoju technologii.
"Uważamy, że technologia może być dehumanizująca, jeśli na to jej pozwolimy. Musimy być życzliwi i uważni na siebie nawzajem. Te tematy z książki, które nas zachwyciły i które eksplorujemy w filmie, wydały się nam bardzo istotne dla naszych dzieci. Obydwaj mamy dzieci. Są z pokolenia Z. Ich generacja jest bardziej zainteresowana technologią niż każda inna grupa, która ją wprowadzała. W tym jest pewne niebezpieczeństwo. To pozwala ludziom na dysocjację. Film więc tak naprawdę zadaje pytanie o to, gdzie jest ten punkt krytyczny, w którym stajemy się niewolnikami technologii, a nie ona naszymi, i przestaje nam służyć" - przyznał Joe Russo.
Tworząc bardziej intymny film, opowiadający o relacjach międzyludzkich, reżyserzy blisko współpracowali z gwiazdami obsady - Millie Bobby Brown i Chrisem Prattem. Anthony Russo uważa, że są oni sercem historii.
"Każdy film jest nowym wyzwaniem. [...] Zaczynamy od postaci i budujemy wokół niej narrację, aby zbadać to, kim jest ten człowiek, z czym się mierzy, jakie są jego wartości, gdzie jest jego najczulszy punkt, by docenić go na bardzo ludzkim poziomie. [...] Współpraca nad tworzeniem postaci w tym filmie z Millie Bobby Brown i Chrisem Prattem jest naprawdę dla nas sercem tej fabuły" - stwierdził Anthony Russo, w wywiadzie, którego całość, w wersji wideo, możecie zobaczyć w nagraniu znajdującym się w niniejszym artykule.
Skoro aktorzy tak bardzo mogli się zżyć podczas pracy nad filmem, nie mogliśmy nie zapytać, czego nauczyli się od siebie nawzajem. W końcu dzieli ich spora różnica wieku, a co za tym idzie - zupełnie inne podejście do aktorstwa. Mogli więc stać się dla siebie świetnymi nauczycielami.
"Chris świetnie odnajduje się w aktorstwie intuicyjnym, w improwizacji. Dużo się nauczyłam od niego o improwizacji, szczególnie w kontekście tego, jak wychodzić poza schematy w scenariuszu" - przyznała Millie Bobby Brown w rozmowie z Martyną Janasik dla Interia Film.
"Każdy ma swój styl. To od razu widać. Millie jest bardzo instynktowna. Jest też bardzo pewna projektu, w którym bierze udział. Ufa procesowi twórczemu, ale wierzy też w siebie. Mamy odmienne podejście do pracy, ale wiem, że jej sposób wykonywania zadania nie tylko jej służy, ale i przynosi fantastyczne efekty. To potwierdziło coś, nad czym się zastanawiałem - czy jest jakiś konkretny styl aktorstwa, który jest lepszy. Myślę, że nie. Każdy ma własny pomysł na ten fach, który dobrze się im spisuje" - dodał od siebie Chris Pratt.
To kolejna już rola Chrisa Pratta, która - choć ma swoje dramatyczne momenty - wnosi do scenariusza dużą dawkę humoru. Czy to właśnie komedia i pozytywne przesłanie są dla niego kluczowymi elementami przy wyborze ról?
"To dla mnie naturalne środowisko. Dorastałem w rodzinie, w której wszyscy się stale śmiali i żartowali. Nie mieliśmy niczego. Byliśmy bardzo biedni. Mieliśmy za to śmiech. To dlatego nawet w tych scenariuszach, które nie miały w swoim założeniu być zabawnymi, przemycałem dozę komedii. Pewien reżyser powiedział mi kiedyś, że klaun, którego grałem okresowo, był najbardziej uosobiony w "Parks and Recreation". Ten rodzaj nieszczęsnej, głupkowatej osobowości klauna jest rodzajem mechanizmu samoobrony, który zbudowałem, aby ludzie mnie lubili. To też takie koło ratunkowe" - wyjawił Pratt.
"Często, gdy grałem w dramacie, odruchowo wchodziłem w tę przestrzeń. Reżyserzy podchodzili wtedy do mnie czasami i mówili: "Hej, rozumiem, że to zabawne, ale ta postać nie jest zabawna, więc musisz przestać". Od czasu do czasu robię projekty, w którym staram się nie być zabawny, ale to jednak mój naturalny instynkt. Myślę też, że humor jest świetnym sposobem na zmniejszenie, jak i podbicie dramatu - jeśli potrafisz być zabawny, to dramat wydaje się bardziej dramatyczny. Myślę, że zawsze jest miejsce na trochę komedii" - podsumował Pratt.
Millie Bobby Brown natomiast, ponownie współpracując z Netflixem, daje fanom przedsmak przed finałowym sezonem "Stranger Things", który ma ukazać się pod koniec tego roku. Młodą aktorkę można było wcześniej oglądać także w "Enoli Holmes" czy "Godzilli vs. Kong", a Chris Pratt zdobył serca widzów rolami w "Strażnikach Galaktyki", "Jurassic World" i wspomnianym serialu "Parks and Recreation".
"The Electric State" to najdroższa produkcja w historii Netflixa, więc oczekiwania fanów są ogromne. Ci, którzy z niecierpliwością czekają na nowość od braci Russo, nie będą musieli czekać długo. Film zadebiutuje na platformie Netflix już 14 marca.
Czy najdroższa produkcja w historii serwisu spełni wysokie oczekiwania widzów?
ZOBACZ TEŻ:
Osgood Perkins i Theo James: Twórca filmowy musi podejmować ryzyko