Sharon Stone poraził piorun
Pod koniec roku ukaże się autobiografia Sharon Stone. Ale nim to nastąpi, gwiazda zdradza kolejne ciekawostki ze swojego życia. Ostatnio przyznała, że kiedyś w swoim domu podczas prasowania ubrań doświadczyła porażenia piorunem.
Wywiad, jakiego Stone udzieliła w audycji opublikowanej na podcaście Brett Goldstein on the Films To Be Buried, przyniósł szokującą informację. Gwiazda opowiedziała, że pewnego dnia podczas prasowanie, kiedy nalewała z kranu wodę do żelazka, została porażona piorunem. Piorun nie uderzył w nią bezpośrednio, ale w studnię, która znajdowała się na jej posesji. Wygenerowany w ten sposób ładunek elektryczny poprzez wodę dotarł do kranu w kuchni.
"Uderzenie napięcia było bardzo mocne. Odrzuciło mnie tak, że przeleciałem przez kuchnię i uderzyłam o lodówkę" - relacjonuje gwiazda. Aktorka na chwilę straciła przytomność. Szybko podbiegła do niej jej matka Dorothy, by ją ocucić.
"Czułam się tak dziwnie, że nie potrafię tego opisać" - przyznaje Stone. "Mama wzięła mnie do samochodu i zawiozła do szpitala. EKG pokazało, że mam w sobie bardzo duży ładunek elektryczny. Musiałam robić EKG przez 10 dni z rzędu" - wspomina.
To nie była jedyna sytuacja w życiu Stone, która mogła zakończyć się tragicznie. W 2001 r., w wieku 43 lat, przeszła rozległy wylew. Z tego powodu przez siedem lat musiała poddawać się rehabilitacji. Natomiast jako nastolatka zaplątała się w sznur do suszenia ubrań i o mały włos nie przecięła żyły szyjnej.