Reklama

"Sezony", czyli teatr od kuchni. Na planie komedii Michała Grzybowskiego

Łukasz Simlat, Andrzej Seweryn i Andrzej Grabowski w jednym spektaklu? To obsada-marzenie każdego reżysera czy dyrektora teatru w Polsce. Tymczasem na scenie Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu to znakomite trio spotkało się nie w jednym, ale aż w trzech przedstawieniach. Ich aktorskie zmagania to jeden z motywów realizowanego właśnie filmu "Sezony" w reżyserii Michała Grzybowskiego.

Łukasz Simlat, Andrzej Seweryn i Andrzej Grabowski w jednym spektaklu? To obsada-marzenie każdego reżysera czy dyrektora teatru w Polsce. Tymczasem na scenie Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu to znakomite trio spotkało się nie w jednym, ale aż w trzech przedstawieniach. Ich aktorskie zmagania to jeden z motywów realizowanego właśnie filmu "Sezony" w reżyserii Michała Grzybowskiego.
Akcja filmu "Sezony" rozgrywa się w teatrze /Natalia Łączyńska /materiały prasowe

"Sezony" to historia egocentrycznego aktora, który musi zmierzyć się z nieoczekiwanym rozpadem długoletniego związku. 

- Na przestrzeni roku kalendarzowego pokazujemy trzy dni z życia aktorskiego małżeństwa, którego dotykają różne perypetie, w większości wywołane osobistym kryzysem - mówi wcielający się główną rolę Łukasz Simlat. - Scenariusz napisany jest z bardzo dużym przymrużeniem oka, dostrzegającego wszystkie paradoksalne szczegóły aktorskiego życia - animozji, relacji, zależności, plotek, które czasami krążą na zasadzie głuchego telefonu i urastają w ciągu jednej godziny do niebotycznych rozmiarów - dodaje. 

Reklama

- Gram Olę, żonę Marcina. Kobietę niespecjalnie ekstrawagancką, która jednak w pewnym momencie postanawia, że nie chce wieść dalej dotychczasowego życia i decyduje się odejść od męża. Niestety dalej jest z nim w zespole teatralnym. Muszą więc razem pracować. I to jest szalenie trudne. Wraz z kolejnymi sezonami pojawiają się w niej wątpliwości, czy podjęła słuszną decyzję - mówi partnerująca Simlatowi Agnieszka Dulęba-Kasza.

Podczas wizyty na planie jesteśmy świadkami przygotowań do premiery "Domu lalki" Ibsena. Zespół jest zdenerwowany, ponieważ za trzy dni ma się odbyć premiera. Marcin wraz z dużo młodszą aktorką Ewą odgrywają małżeństwo. Reżyser przedstawienia jest zachwycony chemią między nimi, a dyrektor teatru liczy na sukces. Niestety, podczas próby Ewa ulega wypadkowi i łamie nogę. Dyrektor teatru wpada na pomysł, aby Ewę zastąpiła Ola. Dawne uczucia i pretensje odżywają...

- Dotykamy trudnych tematów w związku, ale zderzamy je ze sceniczną rzeczywistością, która sprawia, że zyskują one absurdalny i zabawny kontekst. Historię Oli i Marcina rozbijamy na trzy sezony, w trakcie których ich relacja ewoluuje - mówi Tomasz Walesiak, współscenarzysta i jeden z producentów filmu z ramienia Haja Films. - Zaczynamy od "Piotrusia Pana", podczas którego Marcin jako Kapitan Hook i Ola jako Dzwoneczek spektakularnie kłócą się zarówno w kulisach, jak i na oczach zdezorientowanej dziecięcej widowni. W kolejnym sezonie Ola i Marcin występują razem w "Domu lalki", gdzie są zmuszeni grać wspólnie sceny małżeńskiego rozstania. A w trzecim sezonie jesteśmy uczestnikami "Snu nocy letniej" Szekspira, którego magiczna, letnia atmosfera ma wpływ na związek naszych bohaterów.

Michał Grzybowski opowiada o zakulisowym życiem aktorów

Scenariusz "Sezonów" Tomasz Walasiak napisał wspólnie z reżyserem Michałem Grzybowskim, który pomysł na film zaczerpnął z własnych wieloletnich doświadczeń i obserwacji. Sam jest bowiem "dzieckiem sceny", wychowanym za kulisami Teatru im. W. Bogusławskiego w Kaliszu. Jego rodzice Maciej Grzybowski i Bożena Remelska przez lata stanowili trzon tamtejszego aktorskiego zespołu. W latach 1982-91 ojciec reżysera był również dyrektorem naczelnym i artystycznym kaliskiej sceny. W zawodowym życiu Michał Grzybowski początkowo poszedł w ich ślady. W 2003 roku ukończył wydział aktorski Szkoły Filmowej w Łodzi i przez kilkanaście lat występował na teatralnych deskach. 

- Aktorem zostałem ze względu na rodziców, ale chyba nigdy wystarczająco nie kochałem tego zawodu. A żeby go w pełni uprawiać, trzeba mu się oddać całkowicie. Natomiast teraz, jak jestem po drugiej stronie, to doświadczenie bardzo przydaje mi się w pracy reżysera - mówi Grzybowski. 

Na reżyserskim fotelu zadebiutował zaledwie trzy lata temu w 2020 roku komedią "Biały potok" uhonorowaną następnie Nagrodą Publiczności i nagrodą aktorską dla Marcina Dorocińskiego na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych "Młodzi i Film". Już wtedy wiedział, że kolejnym projektem będą "Sezony" - opowiedziany z humorem rodzaj osobistego rozliczenia z teatralnym dziedzictwem.

- To wspaniałe, że ktoś w końcu zechciał się pochylić nad zakulisowym życiem aktorów. Takiego materiału mi dotąd brakowało. Pokazującego nas - nie od sceny, tylko od kulis. Michał operuje lekką, czarną komedią, a mądrych komedii strasznie mi w polskim kinie brakuje. I to przemawiało za tym, by się nad tym materiałem pochylić. Nawet gdyby mi ktoś zaproponował w tym scenariuszu drugi czy trzeci plan, to bym się nie zastanawiał ani chwili - komplementuje scenarzystów i reżysera Łukasz Simlat.

Andrzej Grabowski i Andrzej Seweryn w obsadzie

- Nie ma zbyt wielu filmów, które dzieją się w teatrze. Ostatni polski film tego typu to przecież "Aktorzy prowincjonalni" Agnieszki Holland, który też rozgrywa się "gdzieś na prowincji" - wtóruje mu Andrzej Grabowski, który na ekranie wciela się w rolę ojca Marcina, Tadeusza - doświadczonego aktora u schyłku scenicznej kariery. - Tadeusz co roku straszy, że przejdzie na emeryturę. Ale tak naprawdę nie jest gotów tego zrobić, bo za bardzo kocha scenę, na której się wychował. To wszystko jest mi bardzo bliskie - dodaje.

- Nie da się odejść. W pewnym momencie człowiek się orientuje, że ten zawód jest narkotykiem. Jak to kiedyś napisał Jerzy Stuhr - "choroba sercowa". Pałając się tym przez wiele, wiele lat, nie da się żyć bez sceny i widowni. To jest przepiękny zawód, bo ciągle się odkrywa coś nowego. Nawet jak się jakiś spektakl gra po raz setny, to on potrafi być inny i ciągle nas zaskakiwać. Michał wspaniale uchwycił naturę tego zawodu, aurę tego, czym jest teatr i zespół teatralny - dopowiada Simlat.

- Ja i Andrzej Grabowski reprezentujemy stare pokolenie aktorskie. I na szczęście mamy dobry kontakt z młodzieżą. Co przeczy tym wszystkim poglądom, że przepaści międzypokoleniowe są nie do zasypania - mówi Andrzej Seweryn, który w "Sezonach" wciela się w dyrektora teatru próbującego zapanować nad targanym emocjami zespołem. - Sam przez lata jako członek różnych zespołów stykałem się z dyrektorami i wiem, jakie aktorzy mają wymagania, żądania czy pretensje wobec takiej osoby. I jak je manifestują. Kiedyś nie miałem pojęcia, jak złożone mogą to być relacje. Dziś już wiem i korzystam z doświadczeń z mojego prawdziwego życia. To też okazja do poszukania innych środków aktorskich od tych, których dotąd miałem przyjemność używać w innych filmach - dodaje. 

A Michał Grzybowski przyznaje, że zaproponował mu tę rolę "po warunkach". - Pomyślałem, że skoro Andrzej Seweryn, oprócz bycia znakomitym aktorem, jest też od lat dyrektorem Teatru Polskiego, to powierzenie mu takiej roli zbuduje dodatkowy kontekst.

Dobromir Dymecki i Wiktoria Filus na planie z mistrzami

Główną obsadę "Sezonów" dopełniają aktorzy młodego pokolenia - znany m.in. z "Cichej ziemi" Dobromir Dymecki oraz odkryta przez twórców serialu "Brokat" Wiktoria Filus. - Mój bohater nazywa się Ziemowit Ziembiński. W zespole rywalizuję z Marcinem o główne role. Jestem więc trochę takim czarnym charakterem, który karmi swoje rozbuchane ego aplauzem publiczności - mówi Dobromir Dymecki. 

- Gram Ewę - młodą, ambitną aktorkę, która jak czegoś chce, to wie jak to osiągnąć. W związku z tym ma nieco pod górkę z innymi kobietami w zespole. Natomiast mężczyźni są nią zauroczeni - przybliża swoją postać Wiktoria Fius. - Obserwowanie Andrzeja Seweryna, Andrzeja Grabowskiego czy Łukasza Simlata, ale także całej reszty aktorów w pracy to niezwykle cenne doświadczenie. Tym bardziej, że zanim padł pierwszy klaps, mieliśmy wspólne próby i z fascynacją patrzyłam, jak angażują się w to, co robią. Z jakimi pomysłami przychodzą do reżysera. Jak tworzą swoje postaci na naszych oczach. Trochę na początku czułam się jak w jakimś nowym etapie szkoły. Że mogę obserwować mistrzów - dodaje.

Dymeckiego na równi ze współpracą z nestorami cieszy obecność w rolach drugoplanowych aktorskiej ekipy Teatru z Kalisza. - Tu się trochę zaciera różnica między filmem a teatrem. Mamy garderoby, a nie kampery. Plan jest wyjazdowy, więc prowadzimy życie hotelowe. Przebywamy cały czas ze sobą. To buduje poczucie zespołowości - podkreśla.

"Sezony": Kino w teatrze

- Tu jest naprawdę niezwykła, bardzo miła atmosfera. Bałem się, że sobie nie poradzimy, bo scenariusz zakłada bardzo wiele scen z udziałem mnóstwa osób - w trakcie prób i samych spektakli. Ale wszystko, dzięki wspaniałej pracy całego zespołu, idzie bardzo sprawnie - dopowiada Andrzej Grabowski, który zdradza, że na planie "Sezonów" przeżył też zupełnie nowe aktorskie doświadczenie. - Przekonałem się jak ciężko jest grać w spektaklu lokaja, który stoi i nic nie robi, tylko trzyma tacę. Na scenie dzieją się różne rzeczy, a ja stoję, stoję i... stoję. W filmie to będzie pewnie kilka sekund, ale podczas kręcenia to były bardzo długie minuty. Przyznam się, że w życiu takiej roli nie miałem. No i przyszła.

Za realizowane w teatralnych przestrzeniach zdjęcia do "Sezonów" odpowiada debiutujący w kinie Edgar de Poray, który ma za sobą 15 lat doświadczeń jako teatralny fotograf i realizator wideo. - Cieszę się, że robimy ten film w prawdziwym teatrze, z wykorzystaniem autentycznego oświetlenia scenicznego. Założenie jest takie, że jesteśmy blisko bohaterów. 90% pracy kamery to ujęcia z ręki. Sceny są długie, robimy więc sporo prób - mówi. - Kręcimy bardzo dokumentalnie, zupełnie nie podkreślając tej teatralności. Nie ustawiamy sceny pod kamerę. To kamera dostosowuje się do sytuacji wypracowanej z aktorami. Całość chcemy oprzeć na montażu i emocjach bohaterów - dodaje Michał Grzybowski.

Plan odwiedzamy w siedemnastym dniu produkcji. To już jeden z ostatnich dni zdjęciowych. Wszyscy podkreślają, że po tych paru tygodniach bycia razem ciężko będzie wrócić do domów i miesiącami czekać na finalny efekt wspólnej pracy. Na ekranach kin "Sezony" zobaczymy w 2024 roku.

Autor: Rafał Pawłowski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy