Reklama

"Psy". 32 lata temu film oburzył widzów i krytyków. A jak wypada dzisiaj?

Lata 90. XX wieku nie były, delikatnie mówiąc, najlepszym czasem dla polskiego kina. Naprawdę udane filmy z tego okresu można policzyć na palcach jednej ręki. Pierwszy przychodzi na myśl "Dług" Krzysztofa Krauze z 1999 roku. Drugim tytułem są "Psy" Władysława Pasikowskiego, które pojawiły się na ekranach kin siedem lat wcześniej. O ile Krauze spotkał się z niemal wyłącznie entuzjastycznym przyjęciem, to Pasikowski musiał mierzyć się z małą burzą. A jak broni się jego najsławniejszy film 32 lata po premierze?

Reżyser wielokrotnie zaznaczał, że nie przepadał za Kinem Moralnego Niepokoju, które zdominowało naszą kinematografię pod koniec lat 70. i w latach 80. Chciał kręcić filmy gatunkowe, bardziej amerykańskie. Rzeczywiście, w "Psach" czuć ducha nawet nie tylko kina sensacyjnego zza oceanu, co nurtu noir. Ten mocny i brutalny sprzeciw wobec kina ostatnich kilkunastu lat nie został przez wszystkich odbiorców mile przywitany. Największe kontrowersje wywołały jednak liczne nawiązania do sytuacji w potransformacyjnej Polsce. W 1992 roku Pasikowski nie mógł sobie pozwolić na optymizm, a w ukazaniu rozczarowania nową władzą nie brał jeńców. Natomiast głównymi bohaterami uczynił byłych funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Chociaż nikogo nie wybielał, sam fakt niektórzy uznali za przekroczenie wszelkich granic. 

Reklama

Jednocześnie Pasikowski nie przejmował się nakreśleniem kontekstu dla publiczności, która mogłaby obejrzeć jego film pięć, dziesięć i więcej lat później, i bez odpowiedniego przygotowania nie zrozumiałaby odniesień, które wywołały największe skandale (m.in. piosenki o Janku Wiśniewskim śpiewanej przez byłych funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa lub sceny zabójstwa, w której doszukiwano się nawiązań do śmierci księdza Jerzego Popiełuszki), a nawet samego rozpoczęcia filmu. Dlaczego główni bohaterowie muszą przejść weryfikację? Czemu zależy im na spaleniu akt? To, co mogło wydawać się oczywiste na początku lat 90., dla współczesnego widza, szczególnie urodzonego już w XXI wieku, może być zagadką, na którą film nie udzieli mu odpowiedzi. Nie były to jedyne niewyjaśnione wątki. Pasikowski nie próbował także wyjawić, jak to się stało, że Angela trafia pod skrzydła głównego bohatera. Więcej o niej nieco później.

"Psy". Niezapomniani bohaterowie

Nie zmienia to jednak faktu, że "Psy" wciąż dobrze się ogląda — przynajmniej na początku. Reżyser otwiera swój film jedną z trzech scen przesłuchania przed komisją weryfikacyjną. Świetnie nakreśla nam ona głównego bohatera — Franza Maurera (Bogusław Linda), funkcjonariusza UB.  Odnoszący się z nieukrywaną pogardą do członków komisji, przede wszystkim stojącego na jej czele senatora Wencla (Zbigniew Zapasiewicz), nonszalancją pociągający papierosa, bohater rzuca pierwsze linijki dialogu, które będą później cytowane przez pokolenia kinomanów. W dalszej części filmu reżyser tworzy szereg bohaterów pierwszego i drugiego planu, z których każdy jest charakterystyczny i nie sposób go pomylić z innym. Pasikowski potrafi jednym, najeżonym wulgaryzmami, wpadającym w ucho dialogiem określić daną postać. "Czasy się zmieniają, ale pan zawsze jest w komisjach" - mówi Franz do Wencla przy okazji ich drugiego spotkania. Mistrzostwem pozostaje wprowadzenie nowego przełożonego (Aleksander Bednarz) byłych Ubeków, który przedstawia się słowami: "Nazywam się major Bień i mam stopień majora" - i wiemy o nim wszystko.

Maurer wydawał się bohaterem z ducha amerykańskim. Wyróżniał się z powodu swojego stroju, przede wszystkim skórzanej kurtki, przywołującej na myśl protagonistę zagranicznych produkcji. Krytycy widzieli w nim z kolei nowego Maćka Chełmickiego z "Popiołu i diamentu" Andrzeja Wajdy.  Dla samego Lindy ta rola stanowiła nowe otwarcie w karierze, porzucenie ról wrażliwych młodzieńców, buntowników, którzy często musieli płacić za swoje decyzje. Od premiery "Psów" kojarzony był z twardzielami, którzy nie boją się wziąć sprawy w swoje ręce, a na zniewagę odpowiedzieć ciętą i często wulgarną ripostą. Jest to o tyle ciekawe, że Franz jest wciąż jednym ze złamanych mężczyzn, których Linda kreował wcześniej — zdradzonym przez przyjaciela i kochankę, porzuconym przez służbę, samotnym i nieodnajdującym się w nowej rzeczywistości. W kolejnych częściach "Psów" nie miał już takich wewnętrznych problemów.

Pasikowski świetnie kreśli także pozostałe postaci dramatu: Ola Żwirskiego (Marek Kondrat), najlepszego przyjaciela Franza, który jako jedyny nie przechodzi pomyślnie weryfikacji, majora Grossa (Janusz Gajos), głównego antagonistę, który stara się przejąć ważny szlak narkotykowy oraz Waldemara "Nowego" Morawca (Cezary Pazura), policjanta-idealistę z oddziału Franza, który brzydzi się samą myślą o współpracy z dawnymi funkcjonariuszami UB i nie waha się na nich donosić. W pierwszym uderza jego niemal braterska więź z Maurerem oraz załamanie, którego doświadcza z powodu decyzji komisji. Nowy jest prowadzony jako drugoplanowy antagonista, przerysowany ważniak, by ostatecznie okazać się jednym z niewielu prawdziwych popleczników Franza. Z kolei kilka scen z Grossem uzmysławia widzom, że nie cofnie się on przed niczym, by dopiąć swego.

"Psy". Najlepsza sekwencja w całej twórczości Władysława Pasikowskiego

Major i jego ludzie uciekają się do rozwiązań siłowych, a Pasikowski nie odwraca oka kamery od ich metod. Ukazana w "Psach" brutalność nie miała dotychczas miejsca w kinie polskim i mogła szokować jeszcze bardziej niż wszechobecne wulgaryzmy. Dziś nie ma zapewne takiej siły. Niemniej buduje ona postaci i klimat filmu oraz podnosi napięcie. To osiąga szczyt w sekwencji obławy na motel, w którym dochodzi do strzelaniny między oddziałem Franza oraz Grossem i jego ludźmi. Chociaż trafniejszym słowem byłaby masakra. Z siedmioosobowego składu policjantów major zabija dwie osoby i ciężko rani trzy kolejne. Bez szwanku wychodzą jedynie Franz i Nowy.

Warto pochylić się nad tą sekwencją, ponieważ pozostaje ona chyba najlepszą, jaką Pasikowski zrealizował w swojej karierze. Franz i jego koledzy myślą, że to będzie kolejna rutynowa akcja i wszyscy, poza Nowym, podchodzą do niej z dystansem. Obserwowany przez nich mężczyzna ma być niegroźnym złodziejem samochodów. Na początku akcji starsi policjanci wymieniają się niewybrednymi żartami i wspominają "dobre czasy", gdy można było aresztować studentów za roznoszenie ulotek, młodsi idą coś przekąsić, a jeden nie wziął nawet broni, bo zostawił ją u rusznikarza. Mający pilnować podejrzanego Jerzyk (Tadeusz Szymków) woli podglądać parę w pokoju obok, która urządziła sobie miłosną schadzkę. Pojawiają się nawet elementy jednoznacznie komediowe. Student (Witold Bieliński) woła Maurera teatralnym szeptem "poruczniku", nie zwracając uwagi, że osoby postronne na pewno go słyszą — a obok przechodzi właśnie Gross ze swoim wspólnikiem, z którym wymienia się spojrzeniem pełnym niedowierzania i pogardy. Miejscami przypomina to wręcz policyjny buddy movie.

Lekka tonacja kończy się, gdy policjanci decydują się wejść do pokoju podejrzanego. Następują wówczas najokrutniejsze sceny w "Psach". Dziadek (Ryszard Fischbach) i Jerzyk natykają się na zmasakrowane zwłoki człowieka, którego mieli obserwować. Chwilę później pojawia się Gross, który bez wahania zabija pierwszego z nich, a drugiego ciężko rani. Słysząc strzały, Franz i Nowy wpadają do motelu. Kamera operatora Pawła Edelmana śledzi ich w długich ujęciach, a dramatyzm podbija wspaniała muzyka Michała Lorenca. Sami policjanci wydają się przerażeni — nawet Franz, który swoje przeżył. Idąc korytarzami motelu, obaj wyglądają, jakby nieporadnie naśladowali gliniarz z amerykańskich filmów. "Co robimy?" - pyta na początku Nowy. "A skąd ja mam wiedzieć?" - odpowiada mu szczerze Franz. "Masz zabić każdego uzbrojonego gnojka, zanim on mnie zabije" - dodaje później. Mijają się z Grossem, który wychodząc, zabija Studenta i ciężko rano kolejnego policjanta. W kolejnej scenie załamany Franz siedzi w szpitalu i razem z rodzinami rannych czeka na informacje o ich stanie. "No, nie jest źle" - stwierdza major Bień w kolejnym mistrzowskim tragikomicznym momencie. Franz nie patrzy na niego z niedowierzaniem, a Nowy rozsypuje się, obarczając go odpowiedzialnością za masakrę.

Nieudana akcja w motelu i omówienie jej w szpitalu oraz podczas kolacji z Olem zamykają pierwszą połowę "Psów". Niestety, po tym emocjonalnym rollercoasterze siada tempo narracyjne oraz przejrzystość historii. Pasikowski usuwa na moment Franza z pierwszego planu i skupia się na Olu, który po zwolnieniu ze służby zaczyna pracować z Grossem. Żwirski może nagle pozwolić sobie na luksusy, a jednoczenie gra we własną grę. Scenariusz gubi się jednak trochę w jego kolejnych planach. Raz zdaje się być po stronie Grossa, zaraz rozmawia z braćmi Słaby, a jednocześnie chroni Franza przed swoimi mocodawcami. Wikła się także w romans z Angelą. I chyba nadszedł czas, by poświęcić jej chwilę.

"Psy". W tym filmie nie ma dobrych kobiet

Angelę (Agnieszka Jaskółka) poznajemy na początku filmu. Jest siedemnastoletnią wychowanką domu dziecka, doświadczającą przemocy fizycznej i psychicznej ze strony opiekunów. Jej ojcem był najprawdopodobniej ksiądz, którego swego czasu rozpracowywał Olo. Sprawę trzeba zamknąć przed weryfikacją, ale Żwirski nie ma czasu, prosi więc Franza o przysługę. Ten nie tylko spotyka się z nastolatką, by wysłuchać jej zeznań, ale zabiera ją też na obiad, a później pozwala jej ze sobą zamieszkać, zamiast odstawić ją do ośrodka. Pasikowski nie wchodzi w szczegóły, kto na to pozwolił i jak to wyglądało od strony formalnej. Po prostu w kolejnej scenie Angela jest już w domu Franza. Chociaż stara się uwieść ponad dwa razy starszego od siebie mężczyznę, ten odrzuca jej awanse, mówiąc, że nie wybaczyłby sobie, gdyby ją skrzywdził.

Ich relacja od początku jest jednak nieoczywista. Maurer z jednej strony otacza ją ojcowską opieką - nie chce, by cierpiała, myśli, by posłać ją do szkoły. Z drugiej robi mu ona za pomoc domową — gotuje i sprząta. Dziewczyna nie może także cieszyć się minimalną prywatnością. Franz wchodzi łazienki, gdy ona się kąpie i nieskrępowany prowadzi z nią rozmowę. Nie odpowiada na jej propozycje seksu, za to otwiera się przed nią. Mówi o byłej żonie, córce dawnego wiceministra, która zabrała ich syna i wyprowadziła się do Stanów Zjednoczonych, zostawiając mu ogromny, pusty dom i samochód. "To zła kobieta była" - mówi o niej do siedemnastolatki.

Jednak szybko okazuje się, że w "Psach" dobrych kobiet nie przewidziano. Poza Angelą nie pojawia się żadna ważna postać żeńska. Oczywiście ona i Franz w końcu zostają kochankami (inna sprawa, że Pasikowski nigdy nie romantyzuje tej relacji). Załamany mężczyzna śpi z nią po powrocie z masakry w motelu. Dziewczyna przechodzi kryzys, gdy pojawia się prawnik dawnej żony Franza, a ten traci piękny dom i auto. Gdy okazuje się, że Olo ma teraz lepszą sytuację materialną, sama do niego idzie. Telefonuje do Franza z łóżka nowego kochanka, a ten nie pyta, dlaczego go opuściła lub czy wszystko u niej dobrze. Chce znać tylko imię jej partnera. Fakt, że jest nim Olo, rani go bardziej od zdrady Angeli. Nie wydaje się nią nawet zaskoczony. Za to postępowanie przyjaciela napędza jego działanie, które prowadzi do ich konfrontacji w finale. Po niej Franz powie odwiedzającej go w więzieniu Angeli, że "nie chce z nią gadać".

Oglądaniu wspólnych scen Maurera z dziewczyną towarzyszy jednak niezręczność wynikająca z niejasnego typu ich relacji i różnicy wieku między postaciami. Natomiast najgorzej zestarzał się fakt, że nikt nawet nie ukrywa roli Angeli w fabule. Ma ona tylko zaognić konflikt między Franzem i Olem. Przedmiotowo traktują ją nie tylko dawni przyjaciele, ale też sam twórca scenariusza.

"Psy". Co Władysław Pasikowski wiedział o swojej publiczności?

Wracając do przebiegu filmu - w drugiej połowie akcja gna na łeb, na szyję, Olo gra w szachy 3D ze wszystkimi, a Maurer jest załamany śmiercią kolegów i odejściem Angeli. Nagle na skuteczności traci Gross, który nie potrafi ani przejrzeć podwójnej/potrójnej gry Żwirskiego, ani pozbyć się Franza. Pasikowski niemal zupełnie rezygnuje z nawiązań transformacyjnych. Wyjątkami są wspomniane na początku zabójstwo oraz Bień, który wylewa na Maurera swoje żale. Reżyser skupia się na sensacji - tym większe zaskoczenie, że ta część cierpi na dłużyzny i bywa miejscami po prostu nudna. Pospieszny i przez to nie tak mocny, jak masakra w motelu, wydaje się także finał, w którym Maurer zabija majora, a następnie bierze na muszkę Ola. Ten stara się z nim dogadać, jednak gdy wychodzi, że Franz żywi urazę za fakt odbicia mu Angeli, wie, że nie wyjdzie z tego żywy. Po wszystkim Franz kończy w więzieniu. "W imię zasad".

"Psy" są pesymistycznym spojrzeniem na Polskę kilka lat po transformacji ustrojowej. Film spotkał się z ogromną popularnością wśród publiczności - do kin poszło 400 tysięcy widzów. Część krytyków, dziennikarzy i polityków była oburzona politycznymi odniesieniami. Wskazywano także na brutalność i wulgaryzmy. Andrzej Wajda przyznał w rozmowie z Tadeuszem Sobolewskim w "Kinie", że "Pasikowski jako taki specjalnie mnie nie interesuje. Natomiast interesuje mnie jego publiczność. Bo on coś wie o tej publiczności, czego ja nie tylko nie wiem, ale może nawet nie chciałbym wiedzieć". Co stało zatem za sukcesem "Psów" w 1992 roku? Na pewno nowatorska, atrakcyjna i niespotykana dotychczas w polskim kinie forma. A także fakt, że film trafił na ekrany we właściwym czasie - gdy publiczność także była w ogromnej części rozczarowana zmianami i niepewna jutra.

"Psy" słusznie uchodzą za jeden z najważniejszych i najlepszych polskich filmów lat 90. Oglądając je dzisiaj, nie czuć zażenowania, typowego dla innych przykładów kina bandyckiego, a nawet sequela, który Pasikowski zrealizował dwa lata później. Zresztą pod względem technicznym wyprzedza on większość polskich produkcji ostatniej dekady XX wieku. Jest on także ważnym obrazem swoich czasów - zarówno jeśli chodzi o obraz zmian, jak i obecne w nim negatywne stereotypy. To także film, który działa zarówno, gdy zna się otaczające go konteksty, jak i wtedy, gdy widz pozostaje wobec nich obojętny. Jednocześnie jest to dzieło kultowe, którego dialogi przeszły do historii, podobnie jak główny motyw muzyczny Michała Lorenca. Jego obraz w kulturze masowej szybko poszedł w skrajność, jako przykład filmu głośnego ze względu na brutalność i wulgaryzmy. Najlepszym przykładem był krótki skecz Grupy Rafała Kmity o tytule "Psy 3".

Mimo kontrowersji dzieło Pasikowskiego zostało docenione podczas 17. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wyróżniono role Lindy i Jaskółki, reżyserię, muzykę Lorenca oraz montaż Wandy Zeman i Zbigniewa Nicińskiego. Jury pod przewodnictwem Kazimierza Kutza uznało, że Złote Lwy powędrują jednak do "Wszystkiego co najważniejsze" Roberta Glińskiego - filmu, który dziś niewielu pamięta. Co ciekawe otrzymał on także Nagrodę Dziennikarzy - co potwierdza tylko, jak wielkie kontrowersje "Psy" wywołały wśród krytyków. Wątpię, by film dziś mógł oburzać tak, jak w momencie swej premiery. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż pozostaje dziełem wartym nadrobienia.

---

"Czas odświeżyć!" to nasza podróż w czasie, podczas której dziennikarze Interii sięgają po głośne tytuły pozostawiające trwały ślad w popkulturze. Sprawdzamy, jak hity minionych lat odbierane są w dzisiejszych czasach - co wciąż fascynuje, a co się zestarzało? Śledźcie kolejne teksty i odkrywajcie razem z nami, czy kultowe filmy z przeszłości przetrwały próbę czasu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Psy | Władysław Pasikowski | Bogusław Linda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy