Polskiej branży filmowej daleko do tej ze Stanów. Aktorka mówi otwarcie
Joanna Kurowska w niedawnym wywiadzie otwarcie przyznała, że polska branża filmowa wymaga pilnych zmian. Według aktorki konieczne jest stworzenie lepszych warunków pracy, zapewnienie godziwego wynagrodzenia oraz wsparcia w trudnych sytuacjach. Różnice pomiędzy polską branżą filmową a amerykańską są ogromne.
Aktorka wyjawiła realia polskiej branży filmowej, porównując ją do tego samego przemysłu w USA. Okazuje się, że amerykańscy aktorzy są zaopiekowani przez dużą ekipę już na początku przygotowań do filmu. W Polsce artyści dostają scenariusz zwykle za późno, a i tak honorarium może być inne niż to ustalane na początku, bo w trakcie kręcenia zmienia się budżet i niektóre sceny trzeba wycinać.
"W Stanach Zjednoczonych masz pół roku na zrobienie filmu i w tym czasie Metro-Goldwyn-Mayer albo inna wytwórnia daje ci pieniądze na przeżycie, masz dietetyka, który ci przynosi jedzenie, masz siłownię, osobistego trenera, wsparcie psychologiczne. To są w ogóle jakieś gigantyczne przestrzenie. Na przykład Rami Malek miał siedem miesięcy na zrobienie postaci Freddiego Mercury’ego i był przy nim sztab ludzi: fachowcy od choreografii, od impostacji głosu, psycholog. Na jego Oscara pracowało 20-30 osób i on przez te siedem miesięcy dostawał pieniądze, żeby przeżyć. Jeżeli więc ma się takie zaplecze, to można w drodze pirogenezy z kamienia otrzymać chleb" - wyznaje aktorka.
"My mamy fenomenalnych aktorów, którzy dostają scenariusz na trzy miesiące przed realizacją filmu, a potem ten scenariusz się zmienia, bo zmienia się budżet i w efekcie trzeba skracać sceny. Więc jeżeli ktoś gra, tak jak mój ulubiony Janusz Gajos czy inni koledzy, którzy robią wspaniałe role, to należy im się taki polski Oscar w ogóle za to, że ten film powstał, że ta rola powstała. Bo jak widzimy świetne zagrane role w polskim filmie, to pamiętajmy, że były one czasami robione z dnia na dzień albo ktoś miał zaledwie tydzień na zrobienie takiej postaci czy sceny" - dodaje.
Kurowska poruszyła też kwestię dysproporcji wynagrodzeń. W Stanach milionowe wypłaty za role są na porządku dziennym, w Polsce wygląda to zupełnie inaczej.
"Ta różnica jest gigantyczna, bo jeszcze się nie zdarzyło, żeby jakiś aktor w Polsce dostał milion dolarów za film, który się robiło 2,5 miesiąca. A na przykład aktorzy z 'Przyjaciół' tyle dostawali za jeden odcinek, powiedzmy to był tydzień pracy. To są straszne dysproporcje i jest to niesprawiedliwe, bo my również mamy fenomenalnych aktorów takich jak Janusz Gajos. I tak zapatrzeni jesteśmy na ten Zachód, że tam tacy świetni aktorzy, ale tam jest większy rynek, większe pieniądze idą na kino - mówi w wywiadzie dla agencji Newseria Joanna Kurowska.
"W Polsce, aby wyżyć, aktor nie może się więc tylko skupić na jednym filmie, który będzie robił przez dwa miesiące. Żeby więc po prostu nie mieć przerwy, ma też teatr, spektakle poza miastem czy też jakiś serial, audycję radiową albo robi dubbing, podcasty" - wyznaje.
Aktorka zwraca również uwagę na psychiczne obciążenia związane z pracą w polskim przemyśle filmowym. Krytyka ze strony środowiska, hejterów czy recenzentów jest dla aktorów częstym doświadczeniem. Podkreśla, że zwykle ludzie z zewnątrz widzą tylko otoczkę, którą aktorzy chcą im pokazać.
Nasz zawód jest najbardziej niesprawiedliwy, bo sądząc po hejtach, które są, to wszyscy zazdroszczą aktorom zarobków czy drogich samochodów, tylko że te samochody są w 90 proc. w leasingu i trzeba to spłacać. Na ściankach ludzie są ubrani w markowe rzeczy, ale one są wypożyczone jedynie na tę okazję. A wszyscy po prostu widzą tylko tę otoczkę - mówi.
Zobacz też: Nie tylko "Whiplash". J.K Simmons zachwyca na ekranie od pięciu dekad