Reklama

Polskie filmy uwielbiane za granicą. Są zaliczane do klasyki światowego kina

Polskie kino ma długą i piękną historię, a jego przedstawiciele byli wielokrotnie doceniani w innych krajach. Oto kilka filmów, które zostały szczególnie ciepło przyjęte przez zagranicznych widzów, krytyków i twórców.

"Nóż w wodzie"

Debiutancki film pełnometrażowy Romana Polańskiego, który zapoczątkował międzynarodową karierę reżysera. W Polsce spotkał się z krytyką ze strony nie tylko recenzentów, ale nawet sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki. Jednocześnie pojawiał się na zagranicznych festiwalach, gdzie zdobywał kolejne wyróżnienia, między innymi nagrodę FIPRESCI w Wenecji. Był także pierwszym polskim filmem, który otrzymał nominację do Oscara dla najlepszej produkcji nieanglojęzycznej.

Krytyczne przyjęcie filmu w Polsce oraz sukces za granicą sprawił, że Polański podjął decyzję o emigracji do Francji. Później zaproponowano mu realizację amerykańskiego remake'u "Noża w wodzie" z Richardem Burtonem i Warrenem Beattym w rolach głównych. Polański odmówił. 

Reklama

"Rękopis znaleziony w Saragossie"

Wybitny film Wojciecha Jerzego Hasa, który początkowo został lepiej przyjęty za granicą. Polscy krytycy narzekali przede wszystkim na narrację szkatułkową (formę "opowieści w opowieści"). W Europie i Stanach Zjednoczonych film ukazał się w skróconej wersji (z 180 do 125 lub 152 minut), a mimo to zyskał status kultowego. Wśród jego miłośników znaleźli się Martin Scorsese i Francis Ford Coppola, którzy sfinansowali rekonstrukcję "Rękopisu znalezionego w Saragossie" do pełnego metrażu. Do wielbicieli filmu zaliczali się także Luis Buñuel, David Lynch i Lars von Trier.

"Człowiek z żelaza"

"Człowiek z żelaza" Andrzeja Wajdy powstał w momencie cenzorskiej odwilży przed wprowadzeniem stanu wojennego w grudniu 1981 roku. Film jest kontynuacją "Człowieka z marmuru" i skupia się na losach Macieja Tomczyka, syna Mateusza Birkuta i przywódcy strajku w stoczni gdańskiej. Film zadebiutował podczas festiwalu w Cannes, gdzie z miejsca stał się pewnym kandydatem do Złotej Palmy. Na Lazurowym Wybrzeżu panowała wówczas euforia związana z powstaniem Solidarności. Niektóre gwiazdy kina paradowały w koszulkach z nazwą związku. Zgodnie z przewidywaniami Wajda jako pierwszy polski reżyser w historii odebrał Złotą Palmę. 

"Człowiek z żelaza" otrzymał później nominację do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Po wprowadzeniu stanu wojennego komunistyczne władze próbowały wycofać go z wyścigu po statuetkę. Ostatecznie zwyciężył "Mefisto" Istvána Szabó.

"Krótki film o zabijaniu" i "Krótki film o miłości"

Zagraniczny krytycy i twórcy uwielbiali Krzysztofa Kieślowskiego. O jego popularności świadczyły między innymi nagrody, które zdobywał za swoje ostatnie filmy - powstające w koprodukcji z Francją i Szwajcarią "Trzy kolory". "Biały" otrzymał Złotego Lwa w Wenecji, "Niebieski" nagrodę za reżyserię w Berlinie. Gdy "Czerwony" pominięto podczas rozdania w Cannes, wielu przedstawicieli kina było oburzonych. 

Kieślowski został dostrzeżony już przy swoich wcześniejszych dokonaniach, przede wszystkim za sprawą serii "Dekalog", dziesięciu średniometrażowych filmów, które napisał razem z Krzysztofem Piesiewiczem. Dwa z nich ukazały się jako pełne metraże. Piąta część stała się "Krótkim filmem o zabijaniu", a szósta "Krótkim filmem o miłości". Dzięki temu oba mogły być dystrybuowane za granicą, gdzie doczekały się uznania ze strony widzów i krytyków. 

"Ida"

"Ida" przeszła do historii jako pierwszy polski zdobywca Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego. "Jak się tutaj znalazłem? Zrobiłem czarnobiały film o potrzebie ciszy, wycofania się ze świata i kontemplacji, a znalazłem się w epicentrum hałasu i przykuwania uwagi" - mówił reżyser Paweł Pawlikowski, gdy odbierał nagrodę. Nie było to jedyne wyróżnienie dla jego filmu podczas tamtego sezonu oscarowego. Agata Kulesza została uhonorowana nagrodą Stowarzyszenia Krytyków z Los Angeles za najlepszą rolę drugoplanową. 

Oscar zakończył ponad półtoraroczny kinowy żywot "Idy", która debiutowała we wrześniu 2013 roku na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Światową publiczność oczarowała realizacja, nawiązująca do tradycji Szkoły Polskiej. Świadczyły o tym także liczne nominacje i wyróżnienia dla operatorów Ryszarda Lenczewskiego i Łukasza Żala. Dla Pawlikowskiego było to zaproszenie do reżyserskiej pierwszej ligi, które jak najbardziej wykorzystał. Jego kolejny film, "Zimna wojna", miał swoją premierę w 2018 roku. Otrzymał nagrodę w Cannes za reżyserię oraz trzy nominacje do Oscara. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy