Polscy sportowcy na ekranie. Jednorazowa przygoda czy aktorska kariera?
Czy sportowiec może być dobrym aktorem? Niektóre gwiazdy polskiego sportu udowodniły po zakończeniu kariery, że równie dobrze czują się przed kamerą. Dla innych aktorski debiut był tylko jednorazową przygodą ze światem kina.
Władysław Komar, mistrz olimpijski z Monachium (1972) w pchnięciu kulą, równie dobrze jak w kole radził sobie na estradzie i przed kamerą.
Komar łączył sportową karierę z bogatym życiem towarzyskim i rolą czołowego wówczas polskiego playboya. Przez bezkompromisowe zachowanie, często wymykające się schematom i regułom, nie był ulubieńcem władzy. Jednak mimo wielu nie zawsze chwalebnych historii, do tego często przejaskrawionych i nadmiernie rozdmuchanych, nie tracił jednak na popularności wśród kibiców, także ze względu na - jak ocenił jeden z zagranicznych dziennikarzy - "dobroć bijącą z jego twarzy" i "niewinne, jakby ciągle zdziwione oczy".
Po zakończeniu przygody ze sportem, co miało miejsce w 1980 roku, rozpoczął karierę artystyczną. Występował na estradzie, scenie, grał w filmach, m.in. w "Borysie Godunowie", serialu historycznym "Przyłbice i Kaptury", "Piratach" Romana Polańskiego, "Mów mi Rockefeller", gdzie wcielił się w rolę samego siebie, wreszcie w "Kilerze". Reżyserzy obsadzali go - ze względu na posturę - w roli siłaczy, osiłków, przestępców.
Komar zginął w wypadku drogowym 17 sierpnia 1998 roku wraz z mistrzem olimpijskim z Montrealu w skoku o tyczce Tadeuszem Ślusarskim.
Kiedy Jerzy Kawalerowicz przystępował do kompletowania obsady "Quo Vadis", reżyser zaskoczył swoimi decyzjami. Spodziewano się np., że w roli Ursusa pojawi się znany bokser wagi ciężkiej Andrzej Gołota, a został wybrany i świetnie się spisał wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy w judo − Rafał Kubacki.
Kiedy otrzymał ofertę ekranowego debiutu, Kubacki przygotowywał się do igrzysk olimpijskich w Sydney. "Cały świat trenował trzykrotnie w ciągu dnia, a ja tylko raz w godzinach popołudniowych" - wspominał w rozmowie z Polską Agencja Prasową.
Sportowiec nie żałuje występu w filmie Kawalerowicza. "Jestem mądrzejszy o pewne decyzje życiowe, ale decyzji bym nie zmienił. Pokusa była duża, bowiem zostałem zaproszony przez wielkiego reżysera do wielkiej ekranizacji, ze znakomitą obsadą" - dodał.
Przyznał jednak z żalem, że do dziś nie otrzymał całego wynagrodzenia za udział w produkcji. "Wypłacono mi honorarium za każdy dzień spędzony na planie filmowym, ale nic więcej. Po prostu miałem źle spisaną umowę. Na jej mocy miałem dostać jakieś tysięczne procentów od wpływów z biletów do kin, a także sprzedaży kaset video. Niestety, teraz już nawet nie ma od kogo tego ściągnąć" - ujawnił, dodając: "Ustaliłem, że moje konto mogła zasilić dodatkowo kwota nawet 1,5 mln złotych".
W "Quo Vadis" na kinowym ekranie debiutował także siedemnastokrotny mistrz Polski w rzucie dyskiem Dariusz Juzyszyn. W filmie Jerzego Kawalerowicz wcielił się w Krotona.
Aktorską karierę kontynuuje do dziś. Kinowa widownia mogła go oglądać w kolejnym obrazie Kawalerowicza "Stara baśń", pojawił się też w dwóch filmach Jana Jakuba Kolskiego ("Afonia i pszczoły" oraz "Jasminum"), w filmie "Essential Killing" obsadził go także Jerzy Skolimowski.
Juzyszyn znany jest także serialowej widowni. Wielokrotnie w różnych rolach pojawiał się w "Świecie według Kiepskich", ma na koncie także występy m.in. w "Pierwszej miłości", "Na dobre i na złe" oraz "Plebanii".
"Na początku nie widziałem siebie w takiej roli, bo byłem introwertyczny, obawiałem się występować przed ludźmi. Ale przecież w sporcie też tak było, to doświadczenie wyniesione z aren pomogło mi pokonać te opory. Sportowcem byłem bardzo dobrym, aktorem najlepszym nie jestem, ale angażują mnie, gdy brakuje scenografii. Swoją wielką posturą zasłaniam wszelkie deficyty na planie" - mówił kilka lat temu "Przeglądowi Sportowemu".
Takiego duetu polskie kino nie widziało już dawno. Nagrodzony Złotymi Lwami za "Przypadek Pekosińskiego" reżyser komedii "Sąsiady" - Grzegorz Królikiewicz zaprosił na plan swojej produkcji piękną Annę Muchę oraz najsłynniejszego polskiego strongmana - Mariusza Pudzianowskiego - tak reklamował występ "Pudziana" dystrybutor filmu.
Aktorka zagrała pannę lekkich obyczajów, a muskularny sportowiec - księdza. Dwójka bohaterów poznaje się podczas wizyty "po kolędzie", a spotkanie to odmieni ich życie na zawsze - brzmiała zapowiedź produkcji. "Sąsiady" miały być portretem ludzi wykluczonych z kultury, z głównych nurtów życia społecznego. Reżyser podkreślał, że zależało mu na pokazaniu cierpienia, nadziei i poświęcenia osób żyjących na marginesie rzeczywistości.
Występ w "Sąsiadach" nie był jednak debiutem Pudzianowskiego na dużym ekranie. Wcześniej pojawił się komedii kryminalnej "Nie ma takiego numeru" (2005); występował również w epizodach seriali: "Na Wspólnej", "Camera Café", "Niania", "Daleko od noszy".
Kiedy w 2018 roku ogłosiła zakończenie kariery tenisowej, nikt nie spodziewał się, że rok później zadebiutuje jako aktorka.
Agnieszka Radwańska w 2019 roku pojawiła się w filmie Marcina Ziębińskiego "#Jestem M. Misfit". Tenisistka wcieliła się w jurorkę szkolnego konkursu muzycznego, w którym do wygrania będzie stypendium i wyjazd do Stanów Zjednoczonych.
W tym samym roku Agnieszka Radwańska wzięła również w programie "Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami". Jej partnerem tanecznym był Stefano Terrazzino, z którym zajęła ostatecznie szóste miejsce.
W ubiegłym roku na kinowe ekrany trafiła film "Druga połowa", w którym jako aktor zadebiutował piłkarz Grzegorz Krychowiak.
Krychowiak nie wcielił się jednak w rolę piłkarza. "Chociaż to postać zainspirowana nim i zgodna z jego charakterem, to nie jest to zawodnik" - mówił Staszewski i podkreślał, że to "rola mocno komediowa, w której trzeba było wykazać się ogromnym dystansem do samego siebie".
Chociaż w filmie nie pojawi się na boisku, to nadal porusza się po dobrze znanym sobie obszarze, bowiem do jego zadań należy... ubranie Macieja Musiała!
Staszewski przyznaje, że gwiazda reprezentacji Polski wywiązała się z aktorskiego zadania "rewelacyjnie" i dodaje, że Krychowiak ma aktorski talent. "Scena, w której zagrał, ma potężny potencjał, by hulać po Internecie i stać się sceną kultową" - wyjaśnia współautor scenariusza.
Czytaj więcej:
Rozmowa skandalistów na Instagramie. Ujawnią nieznane fakty?
Dziecięca pornografia? Najbardziej kontrowersyjne filmy Netfliksa!
Johnny Depp może zarobić... 300 milionów dolarów! Niespodziewana oferta!
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film