Piękność nie pomogła. Nowy film Netfliksa to porażka
Netflix regularnie wypuszcza produkcje, w których pojawiają się głośne nazwiska, mające na celu przyciągać widownię. To już kolejna produkcja z udziałem Jennifer Lopez, która ponownie wciela się w silną kobiecą postać. Jak poradziła sobie tym razem? Nie jest najlepiej.
W 1942 roku Isaac Asimov stworzył trzy prawa robotów, które miały uregulować przyszłe stosunki między ludźmi a maszynami. Pierwsze prawo Asimova głosi: "Robot nie może zranić człowieka ani przez zaniechanie działania dopuścić do jego nieszczęścia". Roboty i sztuczna inteligencja w filmie "Atlas" ewidentnie zignorowały ludzkie zasady i postanowiły się zbuntować. Tak jak my powinniśmy się buntować przeciwko nijakim filmom.
"Atlas" to film sci-fi, który opowiada historię utalentowanej analityczki danych, Atlas Shepherd (Jennifer Lopez). Kiedy bierze udział w misji, w której musi pojmać zbuntowanego robota, mimo niechęci i uprzedzeń zostaje zmuszona do współpracy ze sztuczną inteligencją. Tylko w taki sposób jest w stanie uratować świat.
Nie ma potrzeby bardziej zagłębiać się w rozbudowane opisy fabuły, ponieważ całość można zamknąć w tych dosłownie kilku zdaniach. Po obejrzeniu tej produkcji pamiętam więcej fragmentów z drętwymi żarcikami AI, z którym musiała zaprzyjaźnić się bohaterka, niż istotnych dla fabuły wspomnień Atlas.
Produkcja dosyć pobłażliwie traktuje pokazanie charakteru bohaterów, a także ich przeszłości, czy rozwoju. Atlas miała poważne powody, by nie ufać robotom i AI, ale w trakcie seansu na każde jej buntownicze "nie, nie chcę żadnej maszyny w swojej głowie", reagujemy raczej przewróceniem oczami i westchnieniem. Gdy w końcu dowiadujemy się, co nią kierowało, scena nie ma w sobie żadnego ładunku emocjonalnego - wiemy, że to ważne, ale szybko przechodzimy dalej.
Wygląda na to, że luki w scenariuszu nie były jednym problemem produkcji. W wielu momentach filmu widzimy, że brakowało nieco funduszy, bo spora część scen była kręcona za pomocą CGI i wygląda co najmniej średnio, a momentami źle. Niektórym kadrom brakuje głębi, a inne wyglądają całkowicie sztucznie.
Film "Atlas" trwa 2 godziny, a jego fabułę można opisać w trzech zdaniach. Chwilami miałam wrażenie, że scenariusz do tej produkcji pisała sztuczna inteligencja, co byłoby w sumie zgodne z ostatnimi trendami, które obserwujemy w internecie. Jednak w oficjalnych materiałach Netflixa znajdziemy, informację, że za scenariusz odpowiadały dwie osoby: Leo Sardarian ("StartUp") i Aron Eli Coleite ("Locke&Key", "Star Trek: Discovery"). Panowie ewidentnie nie poradzili sobie z budową świata, który miał w sobie ogromny potencjał.
Czy polecam? To zależy. Jeśli szukacie dobrego filmu o robotach i sztucznej inteligencji, to znajdziecie wiele świetnych starszych tytułów, które na długo zapadną Wam w pamięć. Jeśli szukacie czegokolwiek na wieczorny seans, by w międzyczasie scrollować social media, to "Atlas" będzie się nadawał, ale szybko o nim zapomnicie. O ile w połowie nie zaśniecie.
Ocena: 4/10
"Atlas", reż. Brad Peyton, Netflix. Data premiery w Polsce: 24 maja 2024.