Oscary 2023
Reklama

Oscary 2023: Ke Huy Quan najlepszym aktorem drugoplanowym

"Mamo, właśnie wygrałem Oscara" - te słowa na długo zapadną w pamięci widzom 95. ceremonii rozdania Oscarów. Ke Huy Quan otrzymał Oscara w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy za rolę w filmie "Wszystko wszędzie naraz".

"Mamo, właśnie wygrałem Oscara" - te słowa na długo zapadną w pamięci widzom 95. ceremonii rozdania Oscarów. Ke Huy Quan otrzymał Oscara w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy za rolę w filmie "Wszystko wszędzie naraz".
Ke Huy Quan /Dania Maxwell / Los Angeles Times /Getty Images

To pierwsza statuetka w karierze azjatyckiego aktora, który nie potrafił powstrzymać łez wzruszenia. 

"Moja mama ma 84 lata i właśnie ogląda mnie w domu. Mamo, właśnie wygrałem Oscara" - powiedział Quan. 

Laureat Oscara podkreślił, że do USA przybył na łodzi i spędził rok w obozie dla uchodźców. 

"Mówią, że takie historie wydarzają się tylko w filmach. Mnie przytrafiła się naprawdę. To mój Amerykański Sen (...) Pamiętajcie, żeby wierzyć w swoje marzenia" - powiedział laureat.

Ke Huy Quan swoją karierę rozpoczynał jako dziecięcy aktor. Fani kina z przełomu lat 80. i 90. mogą go pamiętać z kultowych filmów przygodowych. Po kilku latach na ekranie młody aktor zniknął z show-biznesu.

Reklama

Ke Huy Quan: O takim debiucie marzy wielu

Ke Huy Quan, znany również jako Jonathan Ke Quan, urodził się 20 sierpnia 1971 w Sajgonie. Miał osiem lat, gdy jego rodzina przeniosła się do Stanów Zjednoczonych gdzie uzyskała azyl polityczny. W szkole podstawowej, do której chodził odbywały się castingi do filmu przygodowego. Ke Huy podczas przesłuchania towarzyszył swojemu bratu, który ubiegał się o rolę w filmie. Ostatecznie to on, a nie brat zagrał w kultowej dziś produkcji. 

Lepszego debiutu nie mógł sobie wymarzyć. 12-latek zagrał u boku samego Harrisona Forda w filmie "Indiana Jones i świątynia zagłady". Rok po występie u Stevena Spielberga zagrał w innym filmowym hicie. W "Goonies" zapisał się w pamięci fanów jako twórca zwariowanych wynalazków. Wydawało się, że role w doskonale przyjętych produkcjach otworzą mu drzwi do wielkiej kariery. Niestety, stało się inaczej. Chociaż brał udział w castingach, to w tamtym czasie mało było ról dla osób z mniejszości narodowych. Ke Huy Quan pojawił się jeszcze w kilku mniejszych produkcjach i zniknął z ekranów. 

Nie porzucił jednak świata filmu i zajął się produkcją filmową. Pracował na planach filmowych w niemal całych Stanach Zjednoczonych oraz Azji. Dodatkowo przygotowywał aktorów do scen kaskaderskich oraz pomagał tworzyć choreografię scen walki m.in. w filmach "X-Men" czy "Tylko jeden" z Jetem Li. 

Ke Huy Quan: Tęsknił za aktorstwem?

Przez wiele lat był przekonany, że na dobre pożegnał się z aktorstwem. W rozmowie z magazynem "GQ" wyznał niedawno, że po zobaczeniu filmu "Bajecznie bogaci Azjaci" uświadomił sobie, że tęskni za graniem w filmach. "Przez długi czas myślałem, że pogodziłem się już z aktorstwem, ale czegoś mi brakowało i nie wiedziałem, czego. Zrozumiałem to dopiero po premierze filmu 'Bajecznie bogaci Azjaci'. Zobaczyłem na ekranie swoich azjatyckich ziomków i poczułem poważne FOMO ("fear of missing out", czyli lęk przed odłączeniem - red.), bo chciałem tam być razem z nimi" - przyznał aktor. 

Kasowy sukces filmu "Bajecznie bogaci Azjaci" sprawił, ze Quan podpisał kontrakt z nowym agentem, który zaczął szukać dla niego ról. Dwa lata temu zagrał niewielką rolę w filmie młodzieżowym "'Ohana: Najcenniejszy skarb". Prawdziwy przełom nastąpił rok później wraz z filmem "Wszystko wszędzie naraz"

Produkcja Dana Kwana i Daniela Scheinerta była największym filmowym zaskoczeniem ubiegłego roku. Główną bohaterką jest Evelyn Wang (Michelle Yeoh), borykająca się z trudami codzienności mama w średnim, która natrafia na klucz do "multiwersum": sieci przecinających się ze sobą światów, gdzie może zbadać wszystkie drogi życiowe, którymi nie poszła: począwszy od gwiazdy filmowej do uznanego szefa kuchni Teppanyaki. Ke Huy Quan wcielił się w filmie w męża i jednocześnie przewodnika Evelyn po szalonym multiwersum. 

Ke Huy Quan: Udany debiut, jeszcze lepszy powrót

Jak zauważył sam Quan, ironią losu był fakt, że w powrocie na duży ekran pomogli mu ci, którzy przed laty go podziwiali. "Przez lata poznałem wielu utalentowanych azjatyckich artystów, którzy pracowali w Hollywood. Zawsze mi dziękowali i mówili: 'Chłopie, cudownie było oglądać cię na ekranie. Dzięki temu byłem w stanie wyobrazić sobie w takiej roli samego siebie. Dziękujemy ci za przetarcie dla nas szlaków'. Naprawdę interesujące było jednak to, że teraz to oni przetarli szlak dla mojego powrotu. Mój powrót do aktorstwa jest bezpośrednim efektem postępu dokonanego przez nich" - stwierdził Quan.

Rolę w "Wszystko wszędzie naraz" zawdzięcza m.in. swojemu koledze z planu "Goonies". Jeff Cohen, filmowy "Kloc", jest obecnie prawnikiem i pracuje w przemyśle filmowym. W rozmowie z "The Hollywood Reporter" gwiazdor "Wszystko wszędzie naraz" opowiedział też m.in. o swoich przygotowaniach do roli w tym filmie. "Zatrudniłem nauczyciela aktorstwa, specjalistę od dialogów i modulowania głosu. Wszystko dlatego, że gram trzy różne wersje tej samej postaci. Zatrudniłem także trenera od poruszania się. Wybrał dla mnie różne zwierzęta, bym mógł się na nich wzorować. Jednym z nich była wiewiórka. Obejrzałem niezliczone nagrania z wiewiórkami na YouTube. Chodziłem na czworaka i próbowałem poruszać się jak wiewiórka" - śmiał się aktor.

Kilka dni temu Ke Huy Quan odebrał Złotu Glob w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy. Nagrodę odebrała również jego filmowa żona, Michelle Yeoh. 51-letni aktor wygłosił przemówienie, które poruszyło nie tylko zebrane na sali gwiazdy. Aktor podziękował m.in. Stevenowi Spielbergowi, który jako pierwszy dał mu szansę. 

"Wychowano mnie tak, bym nigdy nie zapominał, skąd pochodzę i kto dał mi pierwszą szansę. Jestem bardzo szczęśliwy, że dziś znów mogę zobaczyć Stevena Spielberga. Steven, dziękuję. Przez tyle lat bałem się, że nie mam nic więcej do zaoferowania. Że cokolwiek bym nie zrobił, nigdy nie przewyższę tego, co osiągnąłem jako dziecko. Na szczęście po ponad 30 latach (red. od premiery "Świątyni Zagłady") dwóch facetów pomyślało o mnie. Pamiętali tamtego dzieciaka i dali mi drugą szansę" - powiedział. Legendarny reżyser był wyraźnie szczęśliwy i dumny ze swojego "podopiecznego".

Wygląda na to, że aktorska kariera Ke Huy Quan rozkręca się na dobre. Po sukcesie "Wszystko wszędzie naraz" aktor podpisał kontrakty na następne filmy i seriale. Jeszcze w tym roku będzie można zobaczyć go w drugim sezonie serialu "Loki", a kolejne produkcje są właśnie w trakcie produkcji. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ke Huy Quan | Wszystko wszędzie naraz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy