Reklama

Nowe Horyzonty. Gaspar Noe: "Vortex" to życie, a nie film

Sześć lat temu przyjechał na festiwal Nowe Horyzonty z filmem erotycznym "Love", który okrzyknięto sensacją. Teraz Gaspar Noe prezentuje wrocławskiej publiczności "Vortex" - poruszającą historię o starości i odchodzeniu. "To, co zobaczycie na ekranie, to będzie życie, nie film" - powiedział.

Sześć lat temu przyjechał na festiwal Nowe Horyzonty z filmem erotycznym "Love", który okrzyknięto sensacją. Teraz Gaspar Noe prezentuje wrocławskiej publiczności "Vortex" - poruszającą historię o starości i odchodzeniu. "To, co zobaczycie na ekranie, to będzie życie, nie film" - powiedział.
Gaspar Noe /Rosdiana Ciaravolo /Getty Images

Jego dotychczasowe filmy - choćby "Nieodwracalne", "Love" i "Climax" - szokowały odważnymi scenami seksu, przemocy, gwałtu i narkotycznych wizji. W swoim najnowszym dziele Noe zaskoczył widzów odejściem od takich obrazów. "Vortex" ukazuje ostatnie dni życia starszego małżeństwa (granego przez Francoise Lebrun i Dario Argento). Ona jest neurologiem, choruje na demencję. On opiekuje się żoną, a wieczorami pracuje nad książką o kinie i snach. Trudno mu przyznać się nawet przed samym sobą, że jemu także brakuje sił. Syn pary (Alex Lutz), bezrobotny filmowiec, odwiedza ich kiedy tylko może. Stara się przekonać rodziców, by zgodzili się korzystać z pomocy opiekuna. Sam jednak zmaga się z uzależnieniem od narkotyków i nie jest w stanie zająć się matką i ojcem.

Reklama

Gaspar Noe: Z życia wzięte

Podczas spotkania z wrocławską publicznością Noe opowiadał, że "Vortex" to historia mocno spleciona z jego życiem. Półtora roku temu argentyńsko-francuski reżyser przeszedł udar i ledwo wymknął się śmierci. To doświadczenie sprawiło, że dobitniej zdał sobie sprawę z własnej śmiertelności i postanowił rzucić używki. Kiedy rozpoczynał przygotowania do pracy nad filmem, wybuchła pandemia i na COVID-19 zachorował jego tata.

"Poprosił mnie wtedy, żebym wrócił do domu, bo nie wie, czy przeżyje. Obiecałem, że wrócę i na szczęście wszystko się ułożyło. Z kolei mama zapadła na demencję. Wiedząc, że mam w planach 'Vortex', wyraziła nadzieję, że nie będzie to film o niej i o tacie. Uspokoiłem ją. Nie chciałem robić filmu o rodzicach, ale o ludziach w ich wieku. Mój producent bardzo szybko znalazł dobrą lokalizację do tego filmu. Zaczęliśmy kręcić już półtora miesiąca później. To był kwiecień. W międzyczasie okazało się, że festiwal w Cannes został przesunięty na lipiec, więc udało nam się skończyć film i miał światową premierę właśnie w Cannes, po rocznej nieobecności imprezy na Lazurowym Wybrzeżu" - wspominał.

Czytaj więcej! Narkotyczny se Gaspara Noego!

Reżyser od dawna marzył, żeby obsadzić w którymś z filmów swoją ulubioną aktorkę Francoise Lebrun, znaną m.in. z "Mamy i dziwki" Jeana Eustache'a. "Pokazałem jej scenariusz 'Vortexu'. Przeczytała go i zapytała, kto będzie jej filmowym partnerem. Powiedziałem, że widziałbym w tej roli Dario Argento (twórcę "Głębokiej czerwieni", klasyka włoskiego kina grozy). Okazało się, że zupełnie nie zna jego filmów, choć jest on bardzo głośnym artystą. Ale i tak się zgodziła. Wtedy musiałem jeszcze przekonać Dario Argento. Wymyśliłem, że poproszę o pomoc jego córkę. Pojechałem do niej i wyjaśniłem, o co chodzi. Miałem szczęście, bo Dario Argento akurat przełożył inny film, więc miał czas, żeby zagrać w moim. Jego córka obiecała, że postara się go przekonać. Uważam, że Argento jest jednym z najlepszych twórców - poza Martinem Scorsese, ale on ma zbyt wysokie gaże i nie byłoby mnie na niego stać. Poza tym Argento na tyle dobrze posługuje się językiem francuskim, że doskonale nadawał się do mojego filmu" - stwierdził.

Gaspar Noe: Ekran podzielony na dwie części

W "Vortexie" Noe podzielił ekran na dwie części, ukazując osobno pogrążoną w demencji żonę i schorowanego męża, który nie potrafi przyjąć do wiadomości, że oboje potrzebują stałej opieki. "Zawsze zastanawiałem się, dlaczego filmy są tak dziwnie nagrywane. A mianowicie, gdy bohaterowie ze sobą rozmawiają to kamera kieruje się na tego, który akurat mówi. W życiu jest inaczej. Widzicie nas wszystkich naraz. Kierujecie wzrok na tego, kto mówi, ale widzicie pełny obraz. W moim filmie widać w kadrze dwie osoby prowadzące rozmowę - po to, żeby było to dla was jeszcze bardziej naturalne, wzięte z życia" - wyjaśnił.

Pytany o uczucia, jakie towarzyszą mu podczas powrotu do Wrocławia, twórca podkreślił, że nie wraca z filmem. "Wracam z prawdziwym życiem. To, co zobaczycie na ekranie, to będzie życie, a nie film. Mam nadzieję, że macie chusteczki. A jeśli nie, możecie wycierać łzy maseczkami" - zapowiedział.

Podczas 21. festiwalu Nowe Horyzonty można obejrzeć także dwa inne filmy Gaspara Noe - prezentowany w Cannes w 2019 r. "Lux Aeterna" z Charlotte Gainsbourg, Beatrice Dalle i Karlem Glusmanem w obsadzie oraz przemontowane kontrowersyjne "Nieodwracalne" z Monicą Belluci i Vincentem Casselem. Łącznie w programie wydarzenia znalazło się ponad 230 filmów z kilkudziesięciu krajów. Część z nich można oglądać na specjalnej platformie internetowej.

Impreza potrwa do 22 sierpnia we Wrocławiu i do 29 sierpnia online.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Gaspar Noé | Nowe Horyzonty | Vortex
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy