Nie żyje Matthew Perry. Gwiazdor "Przyjaciół" miał 54 lata
Nie żyje Matthew Perry, gwiazdor serialu "Przyjaciele", produkcji uwielbianej przez widzów na całym świecie. Aktor miał na swym koncie również filmowe role w takich produkcjach, jak "Troje do tanga", "Polubić czy poślubić" czy "Jak ugryźć 10 milionów". Zmarł w wieku 54 lat.
Jak donoszą zagraniczne media, ciało aktora znaleziono w jego domu w Los Angeles w wannie z hydromasażem. Służbom medycznym, które przybyły na miejsce, nie udało się uratować Perry'ego. Serwis Deadline informuje, że w sprawie śmierci amerykańskiego gwiazdora rozpoczęto śledztwo, a na miejscu zdarzenia nie znaleziono narkotyków. Nie było też śladów przestępstwa. Policja nie podaje przyczyn śmierci.
Matthew Perry przyszedł na świat 19 sierpnia 1969 roku w Willimastown. W wieku 15 lat przeprowadził się do Los Angeles, by zamieszkać z ojcem i to właśnie w Mieście Aniołów zainteresował się aktorstwem. Zaczynał od występów w szkolnych przedstawieniach i bardzo szybko został dostrzeżony przez producentów.
Po raz pierwszy pojawił się w telewizji w 1987 w serialu "Second Chance". Mimo kiepskich recenzji produkcji, początkujący aktor nie zraził się i wciąż zabiegał o role w kolejnych filmach i serialach. Opłaciło się - nie dość, że z łatwością dostawał kolejne role, to dość szybko trafił na tą, która odmieniła jego życie.
W 1993 roku poszedł na przesłuchania do serialu "Six of One", znanego później jako "Przyjaciele" i wygrał casting do roli Chandlera Binga. W jednego z szóstki przyjaciół wcielał się aż do 2004 roku, zyskując w międzyczasie światową sławę i ogromne grono fanów. "Przyjaciele" bowiem to serial, który do dziś jest niezwykle popularny nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i na całym świecie.
Dzięki rosnącej rozpoznawalności, Perry otrzymywał kolejne role. Mogliśmy go oglądać m.in. w takich hitach, jak: "Polubić czy poślubić", "Troje do Tanga", czy "Jak ugryźć 10 milionów".
Zobacz też: Matthew Perry: Burzliwe życie miłosne skandalisty. Nigdy się nie ustatkował
O tym, z jakimi problemami zmaga się aktor, media rozpisywały się od kilku lat. Okazuje się jednak, że kłopoty Matthew Perry’ego zaczęły się jeszcze w latach 90. W 1997 roku, tuż po poważnym wypadku na skuterze śnieżnym, aktor uzależnił się od silnych leków przeciwbólowych, wydawanych na receptę. W kolejnych latach doszły jeszcze inne używki.
- Byłem uzależniony od alkoholu i opium. Bardzo dobrze radziłem sobie z ukrywaniem swojego problemu, ale w końcu ludzie i tak się dowiedzieli - wyznał. Perry przyznał w jednym z wywiadów, że na liście jego "specjałów" były: Vicodin (w 1997 aktor udał się na 28-dniowy program leczący z uzależnienia od leku), metadon, amfetamina i alkohol, co doprowadziło do licznych problemów zdrowotnych, w tym zapalenia trzustki. Aktor kilkukrotnie lądował w szpitalu, gdzie przechodził szereg zabiegów.
W 2015 roku ujawnił, że w najgorszym momencie swojego życia pił ponad litr wódki i łykał 55 pastylek Vicodinu dziennie a jego waga spadła do 58 kilogramów.
W 2022 roku Matthew Perry wydał autobiografię zatytułowaną "Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz". W książce Perry pisał o swojej karierze i kulisach amerykańskiego show-biznesu, a niektóre z jego spostrzeżeń odbiły się szerokim echem w środowisku. Jak podawał serwis PAP w książce znalazły się wspomnienia aktora dotyczące Rivera Phoeniksa i Heatha Ledgera. Aktor pisał: "Mam wrażenie, że ci najbardziej wyjątkowi i utalentowani aktorzy odchodzą najwcześniej. Jak to możliwe, że River Phoenix i Heath Ledger umarli, a taki Keanu Reeves wciąż jest wśród nas?". Perry musiał się gorąco tłumaczyć.
Zobacz też:
Matthew Perry: Kolejne wyznania aktora szokują! Teraz musi się tłumaczyć
Znany aktor był bliski śmierci. Lekarze dawali mu 2 procent szans na przeżycie