Na sukcesie "Kevina" zarobił fortunę. Rzucił aktorstwo i żyje z dala od Hollywood
Daniel Stern, znany z roli włamywacza w kultowym filmie "Kevin sam w domu", już dawno wycofał się z życia publicznego. Postanowił poświęcić się rodzinie i prowadzeniu rancza, zostawiając karierę aktorską za sobą. W najnowszym wywiadzie zdradził, że nie zamierza uczestniczyć w wydarzeniach związanych ze świętowaniem 35-lecia "Kevina".
Daniel Stern wcielił się w jednego z włamywaczy w kultowym świątecznym filmie "Kevin sam w domu". Od premiery minęło 35 lat, a Stern już jakiś czas temu usunął się z życia w świetle reflektorów.
"Zarobiłem wystarczająco dużo pieniędzy i jestem dość oszczędny... [...] Zapytałem żony, ile pieniędzy musimy mieć, żeby żyć z odsetek i przestać martwić się o pracę. Powiedziała, że już osiągnęliśmy ten cel" - przyznał.
68-letni Stern dziś prowadzi ranczo, zajmuje się hodowlą bydła i cytrusami oraz tworzy rzeźby z brązu. Pomaga mu żona, Laure Mattos, z którą ma trójkę dorosłych już dzieci: 43-letniego Henry’ego, 39-letnią Sophie i 36-letnią Ellę Stern.
W zeszłym roku zszokował fanów kultowej komedii wyznając, że nigdy nie widział jej w całości. W rozmowie z magazynem PEOPLE były aktor przyznał:
"Czasami trafiam na jakieś urywki w telewizji. Włączam i widzę siebie, jak upadam na zabawki albo coś równie absurdalnego." Choć unika oglądania swojego występu, zapewnia, że pamięta każdą linijkę dialogu: "Scenariusz mam w małym palcu."
"Kiedy kończę film, dla mnie jest zamknięty. To nie znaczy, że przestaje istnieć, ale twórczo mam to już za sobą" - wyjaśnia. "Po premierze jestem już myślami przy kolejnym projekcie. Nie wracam do tego, co było, bo dla mnie to przeszłość. Zagrałem, nakręciłem, obejrzałem - wystarczy."
Daniel Stern niedawno przekazał, że nie będzie uczestniczył w żadnym wydarzeniu związanym ze świętowaniem 35-lecia "Kevina samego w domu".
"Nie opuszczam swojej farmy" - powiedział Stern w rozmowie z PEOPLE. "To nie jest żadne sprzeciwienie się wobec filmu. Po prostu... telefon, rozmowa na Zoomie - w to wchodzę" - dodał.
Choć były aktor woli życie z dala od Hollywood, doskonale zdaje sobie sprawę z sukcesu filmu. Przyznaje jednak, że nadal nie przyzwyczaił się do kontaktów z fanami.
"Mam świadomość, że wszyscy kochają ten film, ale kiedy ludzie w prawdziwym życiu podchodzą do mnie i mówią: 'Uwielbiamy go', to bywa trochę przytłaczające" - przyznał.
Czytaj więcej: Macaulay Culkin o powrocie do kultowej roli. Ma nawet pomysł