Reklama

Mroczny "Król Artur"

Producent Jerry Bruckheimer ("Armageddon", "Helikopter w ogniu", "Piraci z Karaibów") ostrzegł widzów, że finansowane przez niego widowisko "King Arthur" nie będzie bajką dla grzecznych dziewczynek. Twórca zapowiedział zmianę tonu w stosunku do poprzednich adaptacji losów tragicznego monarchy i Rycerzy Okrągłego Stołu - na znacznie bardziej ponurą. Sam Artur nie będzie zresztą w najnowszej wersji rdzennym mieszkańcem Albionu - lecz... Rzymianinem!

"Kręcimy film o Królu Arturze, ale nie o takim, jakiego znacie" - zapowiedział Bruckheimer.

Scenariusz oparty będzie częściowo na "Le Morte d'Arthur" Thomasa Malory, powstałej w XV wieku jednej z bardziej znanych wersji dziejów króla. Dzieło Malory'ego podsumowywało wątki wcześniejszych legend i jako pierwsze zawarło w sobie rdzeń historii Artura i jego dworu.

Większość późniejszych literackich wersji dziejów Okrągłego Stołu czerpało z tego właśnie romansu.

Bruckheimer uważa, że Malory oparł swoje dzieło na przygodach prawdziwej postaci.

Reklama

"Punktem wyjścia będzie to, do czego doszedł Malory - czyli fakt, że Artur istniał naprawdę. Był Rzymianinem, a jego prawdziwe imię brzmiało Arturius. Rzymianie podbili ówczesny świat, w Brytanii stacjonowały ich legiony. Brytowie nie chcieli ich w swoim kraju" - zakończył Bruckheimer.

W filmie występują m.in. Clive Owen ("Tożsamość Bourne'a"), Stephen Dillane ("Godziny"), Ioan Gruffudd ("102 dalmatyńczyki"), Keira Knightley ("Gwiezdne wojny - część I: Mroczne widmo") i Stellan Skarsgard ("Dom Glassów").

Za kamerą realizowanego właśnie w Irlandii "Króla Artura" stoi Antoine Fuqua ("Dzień próby", "Łzy słońca").

Premiera obrazu odbędzie się w grudniu 2004 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jerry Bruckheimer | król | film | król artur
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy