Reklama

Michał Bajor przyznał, że zdał egzamin na prawo jazdy dzięki łapówce

Tuż po skończeniu szkoły teatralnej Michał Bajor dostał rolę w filmie „Klakier” w reżyserii Janusza Kondratiuka. Warunkiem, jaki postawili mu twórcy, było to, że przed rozpoczęciem zdjęć, zrobi prawo jazdy. Bajor dostał potrzebne mu uprawnienia, ale, co wyjawił na Instagramie po 40 latach, egzamin praktyczny zdał poniekąd dzięki łapówce. Egzaminator poprosił go o bilety na spektakl w teatrze, w którym wtedy grał, na co artysta przystał…

Tuż po skończeniu szkoły teatralnej Michał Bajor dostał rolę w filmie „Klakier” w reżyserii Janusza Kondratiuka. Warunkiem, jaki postawili mu twórcy, było to, że przed rozpoczęciem zdjęć, zrobi prawo jazdy. Bajor dostał potrzebne mu uprawnienia, ale, co wyjawił na Instagramie po 40 latach, egzamin praktyczny zdał poniekąd dzięki łapówce. Egzaminator poprosił go o bilety na spektakl w teatrze, w którym wtedy grał, na co artysta przystał…
Michał Bajor /AKPA /AKPA

Egzamin na prawo jazdy - zarówno teoretyczny, jak i praktyczny, obfitował u Michała Bajora w anegdoty. "Moje prawo jazdy wyglądało w ten sposób, że na egzaminie teoretycznym byłem umówiony z kolegą w Warszawie, który chrząkał (Bajor demonstruje różne rodzaje chrząknieć, w zależności od wariantu odpowiedzi - przyp. red.). Tak, że teoretyczny zdałem" - powiedział artysta w najnowszym filmiku opublikowanym na Instagramie.

Część praktyczna to jeszcze większa heca. "Pamiętam, jak jechaliśmy z tym panem (egzaminatorem - przyp. red.) ulicą z placu Zbawiciela przez plac Na Rozdrożu, jeśli ktoś zna Warszawę. Ten przez rondem nagle obrócił się i mówi: 'A pan nie jest przypadkiem aktorem?'. Dopiero zaczynałem - grałem w Teatrze Ateneum w 'Equusie'. Już byłem na jakichś festiwalach piosenki" - wspominał Bajor.

Reklama

Gdy potwierdził przypuszczenia egzaminatora, otrzymał od niego pewną propozycję: 'A bilety pan będzie miał dla mnie i dla żony?'. Gdy Bajor odrzekł, że tak, to usłyszał: 'No, to zdał pan'. I tym razem, psim swędem, artysta zaliczył egzamin. Na dodatek, za kurs zapłaciła wytwórnia filmowa. Niemniej, Bajor ocenił, że ma marne umiejętności jako kierowca i "z szacunku dla pieszych nie wsiadł nigdy do samochodu przez wiele lat od tamtej pory".

Wreszcie przyszła pora zdjęć do filmu. "Miałem wozić tym samochodem Joannę Szczepkowską, Zuzannę Łozińską - taką starszą aktorkę z Jeleniej Góry i Leszka Teleszyńskiego. Właściciel tego samochodu - to był chyba Fiat 125 (duży Fiat - red.), gdy zobaczył, jak jeżdżę, stanął przed maską i powiedział: 'Nie!'. Zawołał producenta i powiedział, że w żadnym wypadku ten aktor nie będzie prowadził jego samochodu. (...) Co zrobiono? Sprowadzono bus ciężarowy, na jego tył wwieziono ten samochód, na naczepie stał kamerzysta, (...) a ja za tą szybą w samochodzie. I w ten sposób, żeśmy udawali, że jedziemy. Dlatego, że po prostu inaczej się nie dało, bo ja tak pięknie prowadziłem samochód" - relacjonował artysta.

Dzisiaj Bajor uważa się za całkiem niezłego kierowcę. "Prowadzę od wielu lat, ale dopiero od momentu, kiedy chciałem zamieszkać ciut, ciut za Warszawą. Dzisiaj jest to wszystko Warszawa" - stwierdził.

W "Klakierze" (1982) Bajor odgrywa rolę impresaria, który by wypromować występy jeżdżącej po Polsce grupy teatralnej, rozsiewa plotkę, że najstarsza aktorka jest w tak złej kondycji, że może w każdej chwili umrzeć na scenie.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Michał Bajor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy