Marzena Trybała: Aktorska emerytura nie dla niej!
35 lat temu na ekrany polskich kin wszedł film "Komediantka" na podstawie powieści Władysława Reymonta o tym samym tytule. Widzów poruszyła nie tylko sama tragiczna historia głównej bohaterki, ale również przejmujące kreacje aktorskie. Oglądając film nie sposób jest oderwać wzrok od wcielającą się w tytułową rolę Małgorzaty Pieczyńskiej, ale również od Marzeny Trybały. Aktorka od lat zachwyca na ekranie. Od niedawna można oglądać ją również w nowym serialu Canal+ "Powrót".
W "Komediantce" Marzena Trybała wcieliła się w postać Majkowskiej, aktorki grupy teatralnej do której dołączyła główna bohaterka. W latach 80. i 90. XX wieku specjalnością Trybały były role kobiet silnych, ale też obdarzonych niezwykłym seksapilem. Wśród tych najważniejszych warto wymienić filmy "Widziało", "Pismak", "Miłość z listy przebojów", "C.K. Dezerterzy", "Komediantka", "Spowiedź dziecięcia wieku", "Oszołomienie", "Powrót wilczycy", "Korczak".
Twórcy chętnie rozbierali piękną aktorkę na ekranie. Ktoś wyliczył, że "sceny rozbierane" zagrała w 25 filmach. "Nagość nie jest ekscytująca, napięcie erotyczne buduje się w inny sposób, spojrzeniami, gestami. Buntowałam się przeciw bezsensownemu rozbieraniu, ale scen erotycznych w naszym kinie było sporo. Wiele tych, które zagrałam, nie podobało mi się, bo nie były porządnie wyreżyserowane. W scenariuszu często było napisane: "scena erotyczna" i kropka. Liczono na intymność i prywatne reakcje aktorów. A przecież scena erotyczna jest jak każda inna, a może jeszcze trudniejsza, i powinna być rozpisana na ruchy, gesty. Wtedy aktor koncentruje się na choreografii, znika skrępowanie, bo ma do wykonania zadanie aktorskie" - aktorka powiedziała w rozmowie z Ewą Modrzejewską, opublikowanej w 2016 roku w magazynie "Retro".
W rozmowie z "Tele Tygodniem" dodała również, że musiało minąć trochę czasu zanim przyzwyczaiła się do narzuconej jej łatki ikony seksu lat 80. "Jako osoba dość ambitna nie lubiłam ich. Denerwowałam się, że jestem postrzegana przez pryzmat tego, czego sama nie widzę. Uważałam, że jestem aktorką bardziej dramatyczną niż erotyczną. (śmiech) Dopiero z czasem do tego przywykłam" - wyznała aktorka wspominając swoje pierwsze role.
Marzena Trybała: Mam swój kodeks moralny
Marzena Trybała od swojego debiutu w 1978 roku praktycznie nie schodziła z planów filmowych oraz desek teatrów. "Nie było momentu, gdy telefon nie dzwonił z propozycjami... Jeżeli nie dzwonił w sprawie zdjęć do filmu, to był serial, a jak nie serial, to zawsze dużo działo się w teatrze. A teatr w moim sercu gra rolę pierwszoplanową" - mówiła w jednym z wywiadów.
Pierwszą główną rolę zagrała u boku Andrzeja Seweryna w filmie "Roman i Magda" z 1978 roku. Tam również miała go zagrania intymne sceny. Na szczęście mogła liczyć na wsparcie swojego ekranowego partnera. "Andrzej bardzo mi pomógł. Powiedział, że musimy się tak skoncentrować, by dobrze zagrać intymne sceny już za pierwszym razem, bez dubla" - wspominała w rozmowie dla magazynu "Retro".
Dla niej samej najważniejsze było spotkanie z Krzysztofem Kieślowskim. Legendarnego reżysera poznała na planie filmu "Przypadek". "Zaproponował rolę Werki, niepozornej, małomównej dziewczyny w 'Przypadku' u boku Bogusława Lindy. Był rok 1981, dookoła strajki, niespokojna atmosfera. Czuliśmy, że robimy ważny film" - wspominała Trybała.
Kieślowski zaproponował jej również rolę w głośnym "Krótkim filmie o miłości". Jednak w tym samym czasie aktorka wygrała casting do dużej kostiumowej produkcji telewizyjnej w NRD. Sam Kieślowski podpowiedział jej, żeby jechała na Zachód, bo takich pieniędzy jak tam, nikt w kraju jej nie zaproponuje.
"Kontakt z wybitnymi twórcami zawsze rozwija. Mobilizuje aktora do dania z siebie wszystkiego. Poza tym wybitni reżyserzy samą swoją obecnością otwierają na nowe wyzwania. Żeby sprostać ich wizji, wszystkie mechanizmy i śrubki zaczynają działać w nas tak, byśmy mogli wyzwolić z siebie największy potencjał, na jaki w danym momencie nas stać" - mówiła po latach wspominając współpracę z Kieślowskim oraz Andrzejem Wajdą.
Krzysztof Kieślowski: Myśliciel polskiego kina
Trybała twierdzi, że w młodości eksperymentowała, bo uparcie szukała własnego miejsca w filmie i teatrze, nie chcąc - jako aktorka - zbyt szybko poczuć się... bezpiecznie. "Najbardziej niebezpieczna dla aktora, zwłaszcza aktora młodego, jest sytuacja, kiedy wydaje mu się, że znalazł sobie ciepłe miejsce. Człowiek ciągle musi się uczyć, szukać nowych doświadczeń, rozwijać się" - przyznała. Sama nie żałuje swoich wyborów. Każda rola dała jej nowe doświadczenie czy znajomości.
Chociaż już kilka lat temu mogłaby przejść na zasłużoną emeryturę, to wcale nie zamierza zwalniać tempa. Wciąż gra w nowych produkcjach filmowych, telewizyjnych oraz teatralnych. "Wciąż drzemią we mnie tęsknoty za większą satysfakcją, za fantastycznymi rolami w fantastycznych filmach czy w teatrze. Nie przebieram w scenariuszach, ale mogę sobie pozwolić, by odmówić przyjęcia jakiejś roli. Największym moim sukcesem jest chyba to, że nie muszę grać tego, czego nie chcę grać" - mówiła w jednym z wywiadów.
Niedawno można było ją zobaczyć m.in. w serialu "Powrót", w którym zagrała matkę głównego bohatera. Nowa produkcja Canal+ to opowieść o prowadzącym zwykłe i proste życie facecie - Janie Starosteckim - który na samym początku tej historii umiera na zawał serca, po czym... zmartwychwstaje! Początkowo euforyczny szybko odkrywa, że jego dotychczasowe życie było warte mniej, niż sądził i nikt nie przejął się jego śmiercią. Swoim udziałem w serialu Marzena Trypała kolejny raz udowodniła, że nawet z niewielkiej roli jest w stanie urządzić aktorki popis.
"Powrót": Czarna komedia o zmartwychwstaniu. Czy ten eksperyment mógł się udać?