Marta Nieradkiewicz: Zaistniała jako aktorka dzięki "Barwom szczęścia"
Jedna z najlepszych polskich aktorek - Marta Nieradkiewicz - obchodzi w środę 40. urodziny. "Zachwyca zdolnością transformacji realizowaną niezwykle subtelnymi środkami. Wszechstronność i olbrzymi potencjał, wdzięk i osobowość ekranowa rokują wielkie nadzieje w przyszłych pracach" - tak jury Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego uzasadniło w 2016 roku przyznanie Nieradkiewicz prestiżowego wyróżnienia.
Dla młodziutkiej aktorki rola w "Barwach szczęścia" była prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Serial otworzył przed nią drzwi kariery i przysporzył popularności. Pod koniec 2010 roku Marta Nieradkiewicz niespodziewanie odeszła z produkcji TVP.
"Ten serial był wielką szansą. Dzięki niemu zaistniałam jako aktorka. Wydaje mi się jednak, że dla młodego aktora związanie się z postacią serialową na tak długo może być ryzykowne. Chcę spróbować czegoś innego, grać różne postaci. Pomyślałam sobie, że jeśli kiedykolwiek mam podejmować takie decyzje, to właśnie teraz" - mówiła w wywiadzie dla "Tele Tygodnia".
W 2011 roku Nieradkiewicz zagrała główną rolę w filmie "Z miłości" - opowieści o młodym małżeństwie, próbującym swych sił w amatorskich filmach dla dorosłych. Reżyserka Anna Jadowska przyznała, że to od Marty Nieradkiewicz rozpoczęła kompletowanie obsady.
- Marta Nieradkiewicz była pierwsza. Już na etapie pisania scenariusza chciałam, żeby to ona zagrała główną bohaterkę. Znałam ją ze szkoły filmowej, bardzo pasowała mi do tej roli. Cała obsada została dopasowana do jej osoby, już z nią szukałam kolejnych aktorów. Co prawda Marta ma serialowe doświadczenie, ale zależało mi na tym, żeby ci aktorzy nie mieli jakichś telewizyjnych czy kinowych konotacji. Żeby można było ich bohaterów rzeczywiście "czytać" jak autentyczne postacie z małego miasteczka, które wybrały się do Warszawy nakręcić sprośne wideo - Jadowska mówiła z rozmowie z Interią.
Mimo że wciąż pojawiała się w telewizyjnych produkcjach (ma na koncie występy w serialach: "Na dobre i na złe", "Julia", "Instynkt", "Prawo Agaty", czy "Komisarz Alex"), nie przestawała rozwijać się zawodowo. Przy realizacyjnym debiucie Tomasza Wasilewskiego "W sypialni" pełniła funkcję drugiego reżysera.
- Bywałam też kierownikiem planu, "klapserką", cateringowcem, kierowcą, dźwiękowcem - pomagałam tam, gdzie brakowało rąk do pracy. To jedno z moich najcenniejszych doświadczeń. Uzmysłowiło mi, jak ciężkie i odpowiedzialne zadania spoczywają na ludziach po tamtej stronie kamery. Nauczyło też pokory - wspominała po latach pracę przy "W sypialni".
W kolejnym filmie Wasilewskiego - "Płynących wieżowcach" - zagrała już główną rolę kobiecą. W obrazie nie zabrakło intymnych scen między jej bohaterką i postacią graną przez Mateusza Banasiuka.
"Nagrywałem [te sceny] w pierwszych dniach zdjęć. Ograniczyłem ekipę do minimum, żeby dać im jak największy komfort. Został operator, szwenkier i dźwiękowiec. Marta siedziała w bieliźnie, Mateusz w majtkach. Wiedziałem, że są zdenerwowani, ale powiedziałem: 'Dobra, to rozbierajcie się. Siadamy i gadajmy'. I oni siedzieli nadzy" - reżyser Tomasz Wasilewski mówił w rozmowie z "Nowym Dziennikiem", jak zdobywał zaufanie swych aktorów.
W filmie Tomasza Wasilewskiego "Zjednoczone stany miłości" Nieradkiewicz zagrała trenerkę fitness marząca o karierze modelki.
- Byłam na diecie i ćwiczyłam, co w moim przypadku jest, cóż, godne podziwu. To był fajny czas, bo dzięki temu budowałam tę postać nie tylko z zewnętrznej strony - to także mnie do niej zbliżało. Gdy obserwowałam, jak moje ciało się zmienia, dawało mi to satysfakcję i czułam, że jestem coraz bliżej [mojej bohaterki] - mówiła w rozmowie z Interią.
Za rolę w "Zjednoczonych stanach miłości" (oraz komedii "Kamper") aktorka otrzymała w 2016 roku Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego.
W serialu HBO "Pakt" Nieradkiewicz wcieliła się w agentkę CBŚ. "Pracuje w dziale zwalczania przestępczości ekonomicznej jako informatyczka. Jest dobra w tym, co robi. Zawsze znajdzie sposób na dotarcie do najbardziej nawet niedostępnych źródeł, spełnia się w tym zawodzie. Gorzej jest z prywatnością - jest nadwrażliwa, nieprzystępna, ma problemy w kontaktach z otoczeniem - tak aktorka charakteryzowała swoją bohaterkę. "Obcięto mi włosy i przefarbowano na brunetkę. Nigdy bym na to nie wpadła, przywykłam do moich blond loków. Przez pierwsze dni ze zdumieniem patrzyłam w lustro - fajne doświadczenie, cieszę się, że mogę tu wyglądać inaczej" - Nieradkiewicz mówiła w rozmowie z "Tele Tygodniem".
W serialu "Ultraviolet" Nieradkiewicz zagrała już główną rolę. Wcieliła się w Olę Serafin, którą osobiste przejścia zmusiły do opuszczenia Londynu i powrotu do rodzinnej Łodzi. Pewnej nocy kobieta staje się świadkiem śmierci młodej kobiety. Policja uznaje wypadek za samobójstwo i zamyka sprawę. Ola czuje, że prawda jest dużo bardziej skomplikowana i postanawia dotrzeć do prawdy na własną rękę.
- Chciałam spróbować czegoś innego. To nie jest tak, że ja przebieram w scenariuszach i decyduję się wyłącznie na występy w ciężkich dramatach społecznych. Tak się akurat w ostatnich latach złożyło, że pojawiałam się głównie w tego typu filmach - mówiła w rozmowie z Interią.
Najlepszą kinową rolą Nieradkiewicz pozostaje kreacja w filmie Anny Jadowskiej "Dzikie róże". Wcieliła się w nim w matkę dwójki dzieci, która wdaje się w romans z nastolatkiem. Reżyserka przyznała, że rolę Ewy napisała specjalnie dla Nieradkiewicz.
- Postać ta jest kolejną świetną kreacją Marty Nieradkiewicz, która po występach w "Płynących wieżowcach" i "Kamperze" okazała się najciekawszą polską aktorką swojego pokolenia. Ciężar nagromadzonych emocji jej bohaterki widać w każdej scenie - czy podczas niezręcznych rozmów z mężem, czy kłótni z oskarżającą ją o wszystko córką, czy niekoniecznie przypadkowych spotkań ze sprawcą niechcianej ciąży. Spokojnie można ją nazwać współczesną wersją bohaterek, jakie pojawiały się w kinie polskim w latach osiemdziesiątych - chociażby w "Kobiecie samotnej" czy "Kochankach mojej mamy" - pisał w recenzji dla Interii Jakub Izdebski.
W ubiegłym roku wcieliła się w postać wzorowanej na Magdzie Mołek dziennikarki Ewy w serialu Netfliksa "Wielka woda".
Aktorka bardzo dba o swoją prywatność.
- Zdaję sobie też sprawę z tego, iż czasy się bardzo zmieniły i przy decyzjach o obsadzie może mieć znaczenie, ilu masz obserwatorów na Instagramie. Przyznam szczerze, że dla mnie najważniejsze jest dzielenie się moją pracą, tym, co robię zawodowo. Nie należę do osób, które lubią i chcą dzielić się czymś więcej. Jeżeli uważam, że jakiś fragment mojego życia jest zabawny lub istotny, jak np. branie udziału w manifestacjach, udzielanie wsparcia czy aktywizm w politycznych i społecznych celach - to jak najbardziej. Bardzo jednak cenię swoją prywatność, jest ona dla mnie szalenie ważna - mówiła w rozmowie z serwisem Świat Seriali.
Nieradkiewicz była związana z Dawidem Ogrodnikiem, mają córkę Jaśminę, która urodziła się w 2018 roku.