Reklama

Marcin Dorociński jest niczym wino? 25 lat po debiucie drzwi Hollywood stoją przed nim otworem

Marcin Dorociński na scenie jest już od 25 lat - jego debiut teatralny miał miejsce pod koniec 1997 roku. 49-letni aktor nie zwalnia jednak tempa i wciąż zaskakuje nowymi, interesującymi rolami - ostatnio wielu Polaków zelektryzowała informacja, że wystąpi w kultowej serii "Mission Impossible". Czym aktor jeszcze nas zaskoczy?

Scena erotyczna z Weroniką Rosati

Pierwszą główną rolę, podkomisarza Sławomira "Despero" Desperskiego w "Pitbullu" Patryka Vegi, Marcin Dorociński zagrał, kiedy był już po 30-tce. Aktor miał już wtedy doświadczenie w rolach policjantów ("Vinci, "Sfora"), ale tym razem podszedł do roli z jeszcze większym zaangażowaniem. Spiłował sobie nawet ząb, by wyglądać bardziej wiarygodnie. Jednak nie to było największym poświęceniem do roli "Despera". Najtrudniejsza była dla niego scena erotyczna, którą musiał odegrać ze swoją filmową partnerką, wcielającą się w postać Dżemmy, 20-letnią wówczas Weroniką Rosati

Reklama

"Takie sceny są w ogóle bardzo trudne, bo strasznie ciężko w nich o prawdę" - mówił po premierze. "Weronika jest dla mnie obca, ja dla niej... Na szczęście Patryk wszystkich wyprosił. Został tylko Kuba z kamerą, chłopaki od dźwięku. Warunki były komfortowe. Zabójcze za to było dążenie do prawdy w każdym ujęciu. Patryk chciał, aby scena była dokładanie taka, jaką on sobie wyobraził. Zrobiliśmy ze 30 dubli, czyli 30 razy dostałem po kilkanaście razy w twarz. Jak skończyliśmy kręcić tę scenę, byłem trochę nieprzytomny, bo Weronika nie markowała. Ale opłacało się" - tłumaczył Dorociński.

Za rolę amanta w stylu Humphreya Bogarta w filmie Borysa Lankosza "Rewers" Dorociński otrzymał na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni nagrodę dla najlepszego aktora drugoplanowego. Popisowym momentem filmu była wiarygodnie odegrana przez Dorocińskiego scena konwulsji. 

"W scenariuszu było dokładnie napisane, co mam czuć, co mam wyrażać. Dziewczyny z charakteryzacji - Lusia i Mira - dały mi pastylkę, która się pieniła, a dalej to już była moja fantazja na temat śmierci. Agata Buzek odwracała się i zamykała oczy" - opowiadał aktor.

Marcin Dorociński w filmie "Róża"

Jedyne Złote Lwy - nagrodę dla najlepszego aktora przyznawaną na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni - otrzymał Dorociński za rolę w "Róży" Wojtka Smarzowskiego. Wcielił się w postać byłego żołnierza AK, który po wojnie trafia na Mazury i dociera do wdowy po niemieckim żołnierzu, którego śmierci był świadkiem. 

"Historia mnie ujęła i nie miałem żadnych zastrzeżeń co do postaci, którą miałem grać. Niektórzy mówili, że to jest zbyt kryształowa postać i że to nie jest możliwe. A ja znam ludzi, którzy przeżyli wojnę i byli tacy sami. Wierni zasadom, twardzi i mocni. Nie miałem oporów, żeby to zagrać" - opowiadał aktor. 

Na planie nosił sztuczną brodę. "Przylepiona broda, którą miałem przez 6-8 godzin dziennie na planie u Wojtka Smarzowskiego, strasznie mnie drażniła - moja skóra źle znosi dosztukowany zarost. Z powodu tego dyskomfortu stawałem się aktorem milczącym, nie odzywałem się prawie do nikogo, co z kolei mogło mieć przełożenie na to, że mój bohater był raczej osobą wycofaną i introwertyczną: zgodnie ze scenariuszem wiele z historii, które przeżył, zachowywał dla siebie" - wyjaśniał Dorociński.

Międzynarodowa kariera Dorocińskiego

W 2011 roku Dorociński zagrał główną rolę w erotycznym dramacie "Kobieta, która pragnęła mężczyzny", w którym partnerowała mu duńska aktorka Sonja Richter. Obraz, który porównywany był do głośnego "Ostatniego tanga w Paryżu", nie miał najlepszych recenzji, był jednak początkiem międzynarodowej kariery polskiego aktora.

W kolejnych latach oglądaliśmy go m.in. w realizowanym we współpracy z BBC historycznym serialu "Szpiedzy w Warszawie", duńskiej komedii "Małżeńskie porachunki" oraz europejskiej superprodukcji "Operacja Anthropoid".

Ostatnim głośnym występem aktora na arenie międzynarodowej była rola w serialu "Gambit królowej", w którym wcielił się w rosyjskiego arcymistrza szachowego, Wasilija Borgowa. To z nim na początku pierwszego odcinka zmierzy się Beth.

Dorociński w "Mission Impossible"

Marcin Dorociński w październiku potwierdził oficjalnie , że wystąpi w najnowszej części "Mission: Impossible". Aktor podzielił się szczęśliwą nowiną we wzruszającym poście w mediach społecznościowych.

"Pozdrawiam Was serdecznie z Londynu. Nadszedł dzień, w którym (dzięki uprzejmości producentów filmu Mission Impossible @tomcruise i #christophermcquarrie) - po miesiącach spekulacji, mogę z radością i niemałym wzruszeniem potwierdzić swój udział w tej legendarnej serii" - czytamy.

"Pierwszym castingiem, który otrzymałem od mojej londyńskiej agencji był MI - Ghost Protocol. Przegrałem. Od tego czasu nagrałem ponad 1200 self tape’ów. I przegrałem je wszystkie. Pierwszy self tape wygrałem w zeszłym roku - po ponad dziesięciu latach żmudnych nagrań, wielkich nadziei i starań. Po 1200 wcześniejszych bolesnych i dotkliwych porażkach. I te dwa wygrane to była @netflixvalhalla i MI: Dead Reckoning. I teraz mogę dzielić się moją radością z Wami" - napisał.

Marcin Dorociński i talent komediowy

Małą rolą w filmie "Moje córki krowy" Dorociński udowodnił, że posiada również talent komediowy. - Kiedy [Marcin] przeczytał scenariusz, poprosił o rolę Grzegorza, czyli postać kompletnie przeciwną do tych, które dotąd grywał. Myślałam najpierw, że się pomylił, ale on był głodny czegoś innego, chciał złamać swoje emploi. Marcin nie ma natury amanta, mimo iż tak wygląda i tak jest obsadzany. Ma fantastyczny talent komediowy, który tu widać, ja go tylko hamowałam, żeby za bardzo nie kradł scen. Postać grana przez Marcina powstała już przy próbach charakteryzacji i kostiumów. Kiedy zobaczyliśmy go z tłustą grzywką, w mokasynach założonych na skarpety, mieliśmy Grzegorza. Podczas zdjęć miałam cały czas poczucie, że męczy go i zawstydza bycie gwiazdą, że fantastycznie czuje się na drugim planie - mówiła reżyserka Kinga Dębska.

"Niebezpieczni dżentelmeni": Dorociński jako Witkacy

"Zmierzenie się z legendą, z artystą totalnym jakim był Witkacy, było moim marzeniem. Jestem wdzięczny Maćkowi Kawalskiemu za zaufanie i powierzenie mi tej roli. Wiem, że nie była to oczywista decyzja z uwagi na moje dotychczasowe, dramatyczne 'emploi'. Mam nadzieję, że ta rola spotka się z przychylnym odbiorem publiczności i że widzowie będą się świetnie bawić na 'Niebezpiecznych dżentelmenach'" - mówi Marcin Dorociński.

O czym opowie film?  Tadeusz Boy-Żeleński (Tomasz Kot), Witkacy (Marcin Dorociński), Joseph Conrad (Andrzej Seweryn) i Bronisław Malinowski (Wojciech Mecwaldowski), cztery znakomitości zakopiańskiej bohemy, budzą się po mocno zakrapianej, całonocnej imprezie. Głowy pękają im od kaca, nikt nic nie pamięta, a sytuacji nie poprawiają znalezione na podłodze zwłoki nieznanego mężczyzny. Dodatkowo do drzwi domu dobijają się właśnie stróże prawa, a to dopiero początek kłopotów.

Rozpoczyna się wyścig z czasem, w którym bohaterowie muszą uwolnić się nie tylko od podejrzeń, ale także od równie niebezpiecznych środowiskowych plotek i jak najszybciej wyjaśnić zagadkę tajemniczej śmierci. Wkrótce za sprawą tych błyskotliwych i uwielbiających ryzyko dżentelmenów tętniące kulturalnym życiem Zakopane stanie się tłem wielkiej intrygi, w którą zamieszani będą gangsterzy, artyści i politycy, w tym Zofia Nałkowska czy Józef Piłsudski. Na drodze bohaterów stanie również Lenin we własnej osobie, który akurat zawitał do Poronina...

"Niebezpieczni dżentelmeni" trafią na ekrany kin 20 stycznia 2023.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Marcin Dorociński | Róża | Mission Impossible | Gambit królowej
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy