Reklama

Film, który podbił Netfliksa. Widzowie kochają, krytycy są innego zdania

28 marca na Netfliksie pojawiła się nowa propozycja dla fanów komediodramatów z wątkiem miłosnym. "Lista marzeń" szturmem podbiła serca polskich użytkowników i od dnia premiery utrzymuje się na pierwszym miejscu TOP10 filmów w kraju. Widzowie pokochali ten film, lecz krytycy mają co innego do powiedzenia. Czy warto obejrzeć nową produkcję Adama Brooksa?

"Lista marzeń" podbiła polskiego Netfliksa. O czym opowiada film?

"Lista marzeń" to amerykański komediodramat romantyczny, który 28 marca zadebiutował w serwisie Netflix. Film został napisany i wyreżyserowany przez Adama Brooksa (który pracował m.in. przy "Na pewno, być może", "Bridget Jones: W pogoni za rozumem", "Francuski pocałunek") i stanowi adaptację bestsellerowej powieści Lori Nelson Spielman o tym samym tytule. W obsadzie znaleźli się między innymi Sofia Carson, Kyle Allen, Sebastian de Souza, José Zúñiga, Jordi Mollà, Connie Britton, Dario Ladani-Sanchez i Marianne Rendón, a produkcją zajęła się Liza Chasin we współpracy z 3dot Productions oraz Netflixem.

Reklama

Fabuła filmu koncentruje się na losach Alex, która po śmierci mamy musi wypełnić jej ostatnią wolę, by otrzymać spadek - zrealizować listę marzeń, którą napisała w dzieciństwie. W trakcie podróży odkrywa jednak, że realizacja dawnych pragnień nie zawsze prowadzi do oczekiwanych rezultatów, a życie ma dla niej przygotowane zupełnie inne niespodzianki.

Film w ekspresowym tempie po premierze zdobył sympatię widzów i do dziś utrzymuje się na pierwszym miejscu filmowej topki Netfliksa w Polsce. Jednak jego odbiór wśród krytyków jest mieszany - na Rotten Tomatoes zebrał 44% pozytywnych recenzji przy średniej ocenie 5,2/10, a na Metacritic uzyskał wynik 49 na 100. Kto zatem ma rację? Postanowiłam to sprawdzić i sama obejrzałam "Listę marzeń".

Gdzie ta odmieniona Alex, którą mieliśmy dostać?

Film zaczyna się, gdy poznajemy rodzinę Rose. Elizabeth, głowa rodziny, informuję jedyną córkę, że jej choroba powróciła i zostało jej niewiele czasu. Po jej śmierci rodzina zbiera się na odczytanie testamentu, jednak nie wszyscy dostają to, czego się spodziewali. Alex, pewna, że przejmie firmę kosmetyczną matki, nagle zostaje bez pracy - jej stanowisko przypadło bratowej. Młody prawnik Brad przekazuje jej nietypowe filmy, w których Elisabeth wyznacza jej zadanie: musi zrealizować swoją dziecięcą listę marzeń. Po każdym wykonanym punkcie dostanie nową płytę, a na końcu - upragnioną czerwoną kopertę ze spadkiem. Z początku niechętna Alex w końcu przystaje na propozycję - to przecież ostatnia wola jej ukochanej mamy.

Alex ma wszystko, czego potrzeba głównej bohaterce komediodramatu: jest piękna, inteligentna, przypadkowo znajduje się w niezręcznych sytuacjach i radzi sobie w błyskotliwych ripostach. Jest też oczkiem w głowie matki, co Elizabeth podkreśla nawet żartobliwą uwagą do jednego ze swoich synów: "Kocham ją bardziej od ciebie". W oczach matki Alex przez lata bardzo się zmieniła - z nieustraszonej dziewczynki pełnej pomysłów i energii stała się kimś, kto nie lubi ryzyka i woli trzymać się bezpiecznych schematów. To właśnie jako dziecko spisała listę marzeń, którą teraz, po śmierci matki, ma zrealizować. "Nie mogę ci pomóc wyjść z tego dołka, ale mogę ci dać łopatę" - mówi Elizabeth w jednym z nagrań, jednak ta diagnoza wydaje się dość naciągana. W filmie nie dostajemy żadnych konkretnych dowodów na to, że Alex rzeczywiście boi się zmian - fakt, jest w długoletnim, mało ekscytującym związku i pracuje w rodzinnej firmie, ale czy to wystarczający argument? Sam pomysł na fabułę miał potencjał, ale jego realizacja pozostawia wiele do życzenia. Pomysł z naprawieniem życia Alex wydaje się być mocno naciągany, a motywacja matki nie zostaje dostatecznie uzasadniona.

Alex konsekwentnie odhacza kolejne punkty z listy - próbuje swoich sił w stand-upie, konfrontuje się z ojcem, z którym od lat nie miała dobrego kontaktu, a także podchodzi do egzaminu na prawo jazdy, choć ten, podobnie jak tatuaż, według matki miała sobie odpuścić. Powraca do swojego wymarzonego zawodu jako nauczycielka i niespodziewanie odkrywa kilka dużych rodzinnych sekretów. Mimo tej całej podróży, nie widzimy w bohaterce żadnych istotnych zmian. Faktycznie, pod koniec seansu Alex robi w swoim życiu kilka "przemeblowań" (których nie będę zdradzać ze względu na spoilery), ale trudno dostrzec, by wpłynęło to na nią w jakikolwiek głębszy sposób. Gdzie jest ta nieustraszona, pełna energii i pomysłów nowa Alex, którą mieliśmy zobaczyć?

Film niemiłosiernie się dłuży - w pewnym momencie trudno stwierdzić, czy oglądamy pełnometrażową produkcję, czy może serialowego tasiemca. I nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko wolniejszym historiom, pod warunkiem że w satysfakcjonujący sposób wypełniają nam poświęcony czas. "Lista marzeń" niestety tego nie robi - zamiast angażującej opowieści dostajemy rozwleczone sceny, które niewiele wnoszą. Oczywiście, wizualnie film prezentuje się bardzo dobrze - jest klimatyczny, ładnie nakręcony i często dość kameralny. Do tego dochodzi solidna gra aktorska, ale to wszystko na nic, skoro co chwilę łapiemy się na patrzeniu na zegarek.

Jedyne na co czekałam w tym filmie to napisy końcowe

Ponieważ komediodramaty romantyczne nie należą do moich ulubionych gatunków, postanowiłam podejść do tego filmu bez żadnych oczekiwań i po prostu dać się porwać historii. Niestety, nie udało się. Jedyne na co czekałam to napisy końcowe. Scenariusz kuleje na wielu poziomach - bohaterowie i ich wątki są źle rozpisane, brak im balansu, wyraźnych celów czy motywacji. A jeśli działania postaci nie mają głębszego sensu, to trudno zaangażować się w ich losy. Mam wrażenie, że to jeden z tych filmów, które przyciągnęły widzów ładnym plakatem, znaną aktorką i ciekawym opisem fabuły, ale na tym zalety się kończą. Na Netfliksie znajdziecie sporo lepszych propozycji w podobnym klimacie - tę spokojnie można sobie odpuścić.

3/10

Zobacz też: David Fincher nakręci sequel "Pewnego razu... w Hollywood". Brad Pitt w obsadzie!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Netflix
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Przejdź na