Reklama

"Mała syrenka" finansową klapą. Tylko Amerykanie ją pokochali

Najnowszy hit Disneya, aktorska wersja "Małej syrenki", trafiła do kin w piątek 26 maja i zameldowała się na pierwszym miejscu północnoamerykańskiego box-office'u. Znacznie gorzej film radzi sobie na pozostałych światowych rynkach. Wszystko wskazuje na to, że winnymi tej sytuacji są hejterzy, którzy wystawiają tej produkcji najsłabsze możliwe oceny. Powodem tzw. "review bombingu" jest to, że główną rolę zagrała czarnoskóra Halle Bailey.

Najnowszy hit Disneya, aktorska wersja "Małej syrenki", trafiła do kin w piątek 26 maja i zameldowała się na pierwszym miejscu północnoamerykańskiego box-office'u. Znacznie gorzej film radzi sobie na pozostałych światowych rynkach. Wszystko wskazuje na to, że winnymi tej sytuacji są hejterzy, którzy wystawiają tej produkcji najsłabsze możliwe oceny. Powodem tzw. "review bombingu" jest to, że główną rolę zagrała czarnoskóra Halle Bailey.
Halle Bailey w scenie z "Małej syrenki" /materiały prasowe

W pierwszy weekend wyświetlania w północnoamerykańskich kinach film "Mała syrenka" zarobił 95,5 miliona dolarów. Prognozy na zakończenie poniedziałku wskazują, że na koncie filmu będzie w Ameryce Północnej 117,5 miliona dolarów. Kwoty te zapewniły filmowi pewne pierwsze miejsce w box-office, a także jeden z najlepszych wyników w historii, jeśli chodzi o przedłużony weekend związany z Dniem Pamięci. "Mała syrenka" znajdzie się na piątym miejscu tej listy.

Reklama

Lepszy start w trakcie tak zwanego Memorial Weekendu uzyskały tylko: "Top Gun: Maverick" (160,5 mln dolarów), "Piraci z Karaibów: Na krańcu świata" (153 mln), "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki" (151,9 mln) oraz "X-Men: Ostatni bastion" (122,9 mln).

"Mała syrenka": Kasowa klapa poza USA

Dużo gorzej zyski "Małej syrenki" wyglądają na pozostałych światowych rynkach, gdzie film zarobił zaledwie 68,3 miliona dolarów. Zdaniem analityków rynku, sytuacja ta związana jest z zalewem negatywnych recenzji i najsłabszych ocen wystawianych filmowi Disneya przez hejterów, którym nie spodobało się to, że w roli tytułowej Ariel obsadzono czarnoskórą Halle Bailey.

Na jednym z francuskim portali filmowych można było znaleźć ogłoszenie: "Prosimy o rozwagę. Zauważyliśmy wysyp nietypowych ocen filmu 'Mała syrenka'. Apelujemy o kierowanie się zdrowym rozsądkiem". Podobne ogłoszenie znalazło się też na portalu "IMDb". W Polsce nie jest lepiej - jeszcze przed oficjalną premierą "Mała syrenka" na portalu "Filmweb" oceniana była na katastrofalne 1,7/10. W Korei Południowej pisze się wprost, że mamy do czynienia z "ocenowym terroryzmem". Dużo lepiej sytuacja z odbiorem filmu Marshalla wygląda na serwisie "Rotten Tomatoes", gdzie ma on aż 95 proc. pozytywnych recenzji od zweryfikowanych przez ten portal widzów.

Ponieważ nic nie wskazuje na to, że trend na pozostałych światowych rynkach się odwróci, "Małej syrence" grozi kasowa klapa. Na samą realizację filmu wydano aż 250 milionów dolarów, a kampania promocyjna pochłonęła kolejne 80 milionów dolarów. Decydujący dla filmu będzie wynik drugiego weekendu wyświetlania go w kinach.

Pierwszą piątkę północnoamerykańskiego box-office'u uzupełniają filmy "Szybcy i wściekli 10" (23 miliony dolarów), "Strażnicy Galaktyki: Volume 3" (20 milionów), "Super Mario Bros. Film" (6,3 miliona) oraz "The Machine" (4,9 miliona).

"Mała syrenka": Twórcy

W "Małej syrence" oprócz Bailey wystąpili również: Jonah Hauer-King (książę Eryk), Melissa McCarthy (Urszula) oraz Javier Bardem (król Tryton). Głosu innym postaciom użyczyli także Daveed Diggs (Sebastian), Jacob Tremblay (Florek) oraz Awkwafina (Blagier).

Reżyserem jest Rob Marshall ("Chicago"), a scenariusz napisali Jane Goldman i David Magee.

W aktorskiej wersji "Małej syrenki" usłyszymy znane hity autorstwa Alana Menkena i Howarda Ashmana. Ten pierwszy skomponował też do filmu nowe utwory wspólnie z twórcą "Hamiltona" Linem-Manuelem Mirandą.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mała syrenka (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy