Reklama

Magdalena Wieczorek: Nadzieja polskiego kina z kolejną główną rolą

"Nie miałam problemów z wyobrażeniem sobie świata przedstawionego w filmie. Bardzo doceniam takie historie. Uważam, że wymagają od twórców dużej fantazji i kreatywności" - mówi Magdalena Wieczorek, która zagrała w pełnometrażowym debiucie fabularnym Piotra Biedronia "W nich cała nadzieja", poświęconym przyszłości Ziemi. Od piątku obraz można oglądać w kinach.

"Nie miałam problemów z wyobrażeniem sobie świata przedstawionego w filmie. Bardzo doceniam takie historie. Uważam, że wymagają od twórców dużej fantazji i kreatywności" - mówi Magdalena Wieczorek, która zagrała w pełnometrażowym debiucie fabularnym Piotra Biedronia "W nich cała nadzieja", poświęconym przyszłości Ziemi. Od piątku obraz można oglądać w kinach.
Magdalena Wieczorek na premierze filmu "W nich cała nadzieja" /Paweł Wodzyński /East News

Magdalena Wieczorek urodziła się 3 listopada 1995 roku w Zielonej Górze. Od dziecka chciała zostać aktorką, w czym bardzo wspierali ją rodzice. Swoje marzenie spełniła, ale droga do tego nie była prosta. Aktorski talent odkryła w niej polonistka, która w szkole podstawowej namawiała swoją uczennicę do uczestnictwa m.in. w konkursach recytatorskich.

Zachęcona pierwszymi sukcesami oraz wsparciem dorosłych, mała Magdalena zaczęła uczestniczyć w castingach. Udało jej się zagrać niewielką rolę w jednym z popularnych seriali. Niestety, szybko zderzyła się z przykrą rzeczywistością - jej sukces nie spodobał się wszystkim. W szkole spotkała się z przykrymi komentarzami, a nawet hejtem. "Myślałam, że to mój wielki moment. Niestety występ stał się pretekstem do żartów dla kolegów i koleżanek z klasy. Czułam się tak upokorzona, że przez następnych pięć lat kompletnie zrezygnowałam z mojej pasji. Pamiętam, jak myślałam sobie: 'Jeśli to cena moich marzeń, to nie chcę, żeby się spełniły'" - cytował jej słowa portal Vogue.pl.

Reklama

Wieczorek odłożyła swoje marzenia na bok, jednak aktorstwo nie wychodziło jej z głowy. Zbliżała się matura, a ona nie mogła wyobrazić sobie innej ścieżki kariery. Zapisała się na zajęcia przygotowawcze do egzaminów wstępnych. Jak sama przyznała, musiała na nowo się otworzyć i uwierzyć w siebie. Ostatecznie udało jej się przezwyciężyć tremę i na studia do łódzkiej filmówki dostała się za pierwszym razem. Ze studiów wyniosła zarówno dobre, jak i złe wspomnienia oraz doświadczenia. "Mój rocznik był jednym z tych, które doświadczały w szkole nadużyć, o których swego czasu było głośno. Z perspektywy czasu myślę, że jako osiemnastolatka nie byłam gotowa na to, co się tam działo. Może gdybym była starsza, umiałabym się lepiej bronić" - mówiła w "Vogue".

Zbuntowana raperka

Na ekranie zaczęła pojawiać się jeszcze na studiach, ale głównie w małych rolach. Można było ją zobaczyć m.in. w "Pierwszej miłości", "Na dobre i na złe" oraz filmach "Czuwaj", "Monument" czy "Erotica 2022". Przełom przyszedł wraz z tytułową rolą Zadry w filmie Grzegorza Mołdy. Wieczorek została rzucona na głęboką wodę. Nie dość, że grała główną rolę, to musiała wykazać się nie tylko talentem aktorskim, ale również muzycznym. "Jak się dowiedziałam, że dostałam tę role po wielomiesięcznych castingach, to zamiast się cieszyć, początkowo się przeraziłam. Ogarnęła mnie taka fala stresu: 'No dobra, jak to teraz zrobić', bo przeczytałam scenariusz i się okazało, że jestem w każdej scenie, więc to było trudne" - przyznała w rozmowie z Interią, pytana o to, czy czuła na sobie ciężar odpowiedzialności za główną rolę.

Młoda debiutantka wystąpiła u boku znanych i cenionych aktorów. Jej filmową matką została Magdalena Różdżka, a muzycznym idolem Jakub Gierszał. Wieczorek bardzo doceniała możliwość współpracy z tak uznanymi gwiazdami oraz szansę nauki od nich. "Starałam się podpatrywać, bo miałam te luksusową możliwość przebywania z nimi jednak bardzo dużo czasu. Dla mnie to wielka nauka, są dla mnie inspiracją i bardzo doceniam tych artystów. Mam takie poczucie, że trochę wygrałam los na loterii, że mogłam z nimi pracować. A prywatnie są to też świetne osoby, profesjonaliści i naprawdę bardzo sympatyczni ludzie" - mówiła podczas pokazu filmu. Kreacja w filmie "Zadra" przyniosła aktorce nominację do Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego 2022.

Ostatnia kobieta na Ziemi

Teraz Wieczorek pojawia się w kolejnej głównej roli. Tym razem w thrillerze science fiction. "W nich cała nadzieja" jest opowieścią rozgrywającą się w przyszłości, w rzeczywistości postapokaliptycznej. Doszczętnie zrujnowaną Ziemię opuścił gatunek ludzki. Najmożniejsi mieszkańcy planety próbowali odnaleźć w kosmosie alternatywne miejsce do życia, jednak zginęli wskutek promieniowania. Pozostali, których nie było stać na taką podróż, polegli, poszukując schronienia. Ostatnią ocalałą jest Ewa, która żyje w bazie ponad skażoną strefą w towarzystwie robota. To jedyna pamiątka po ojcu, o którym słuch zaginął. Łaknąca bliskości i kontaktu z drugim człowiekiem kobieta nawiązuje dialog z maszyną. Szybko przekonuje się, jak niedoskonała jest technologia sztucznej inteligencji. Kiedy pewnego dnia robot zwraca się przeciwko Ewie, uniemożliwiając jej wejście do schronu, bohaterka na wszelkie sposoby stara się go przechytrzyć. Wysiłki te jedynie zaogniają konflikt, sprowadzając na kobietę kolejne śmiertelne niebezpieczeństwo.

Wykreowana przez Wieczorek Ewa to pełnokrwista, silna bohaterka, która mimo poczucia osamotnienia jest zdeterminowana, by walczyć o przetrwanie. Dla aktorki to kolejna wyrazista rola po wspomnianej raperce Zadrze. "To role, na które się czeka, nawet o tym nie wiedząc. Na szczęście scenarzyści w naszym kraju coraz częściej piszą główne role dla kobiet. Niesamowite, że mogę brać w tym czynny udział. Nigdy nie spodziewałam się, że w tak krótkim czasie otrzymam dwie takie propozycje i że będę mogła spróbować swoich sił w różnych gatunkach. Oba filmy zbierają bardzo pozytywne recenzje. Jestem szczęśliwa, że tak się to potoczyło. Ale faktycznie 'Robot', bo tak roboczo nazywaliśmy ten film, nie był wypadkową 'Zadry'. Nie znałam wcześniej reżysera filmu Piotra Biedronia. On również o mnie nie słyszał. Po prostu pewnego dnia zadzwoniła do mnie producentka Beata Pisula z propozycją nagrania self tape. Miałam 12 godzin, żeby nauczyć się siedemnastu stron A4 tekstu i nagrać scenę. Wszystko działo się na wariackich papierach, ale los sprawił, że znalazłam się na planie" - podkreśliła Wieczorek w rozmowie z PAP.

Nie ukrywa, że perspektywa bycia jedyną aktorką na ekranie oraz gry z robotem początkowo napawała ją przerażeniem. "Nie wiedziałam, że na planie będzie mi towarzyszył aktor, podrzucając tekst. Czułam na sobie ciężar tego zadania i byłam przestraszona. Jednak nie miałam zbyt wiele czasu na rozmyślania, bo dostałam rolę dwa tygodnie przed wejściem na plan. Musiałam szybko rzucić się w wir przygotowań, naukę tekstu. Postanowiłam przekuć stres i niepewność w działanie i sądzę, że to się opłaciło. Później, na planie, miałam wokół siebie wiele wspierających osób z różnych pionów produkcyjnych. Razem udało nam się dźwignąć ten film. Nie było tak, że sama to wszystko zrobiłam. Kiedy pojawiłam się w tej przestrzeni w charakteryzacji i kostiumie, to zadanie wydawało się już znacznie łatwiejsze" - wspomniała aktorka.

Choć Magdalena Wieczorek nigdy nie była zagorzałą fanką kina science fiction, z łatwością weszła w historię napisaną przez Piotra Biedronia. "Bardzo lubię nowe wyzwania. Możliwość sprawdzenia się w takiej konwencji była ciekawym zadaniem. Nie miałam problemów z wyobrażeniem sobie tego świata, choć science fiction nie jest pierwszym gatunkiem, po jaki sięgam, gdy chcę obejrzeć film. Aczkolwiek bardzo doceniam takie historie. Uważam, że wymagają od twórców dużej fantazji i kreatywności. Mam kilka ulubionych produkcji z elementami science fiction. Choćby 'Ona' Spike'a Jonze'a z Joaquinem Phoenixem lub 'Obcy - 8. pasażer Nostromo' Ridleya Scotta. Z Piotrem Biedroniem długo rozmawialiśmy o tym, jak wyobraża sobie moją bohaterkę. Zależało mu, by była kimś, kto potrafi poradzić sobie z różnymi przeciwnościami losu, a zarazem chciał ukazać jej samotność. Naturalną referencją była Sarah Connor z 'Terminatora', czyli ikona kobiecej siły w kinie. Pamiętam, że wysłał mi nawet jej kultowe zdjęcie z karabinem. Kolejnym ważnym punktem odniesienia była Ellen Ripley z 'Obcego'" - powiedziała.

Obraz - będący pełnometrażowym debiutem reżysera - zrealizowano w ramach prowadzonego przez PISF programu produkcji filmów mikrobudżetowych, którego celem jest wsparcie młodych twórców. We wrześniu podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni otrzymał wyróżnienie w Konkursie Filmów Mikrobudżetowych. "Realizacja filmu mikrobudżetowego wiąże się z dużymi ograniczeniami finansowymi i czasowymi. Praca nad 'W nich cała nadzieja' trwała dziewięć dni. Musieliśmy działać bardzo szybko. Każdą scenę zagraliśmy raptem w dwóch dublach. Wiem, trudno w to uwierzyć, ale tak było. Z drugiej strony stanowiliśmy wspólnotę - grupę ludzi, którzy pomimo trudnych warunków zdecydowali się podjąć tego zadania. Podeszliśmy do pracy z entuzjazmem, włożyliśmy w nią całe nasze serca. Cały czas towarzyszyło nam poczucie, że gramy do jednej bramki. To było bardzo komfortowe" - zaznaczyła Wieczorek.

Wartość dodaną stanowił istotny społecznie temat. "Katastrofa klimatyczna jest już faktem. Wspaniale, że Piotr Biedroń angażuje się w ekologię. Jest także pomysłodawcą i współzałożycielem BNP Paribas Green Film Festival. Uważam, że film o problemie globalnego ocieplenia, zrealizowany w konwencji science fiction, może przyciągnąć widzów do kin. Na pewno trafi do szerszego grona odbiorców, niż dokument poruszający te same kwestie. Z moich obserwacji wynika, że ludzie chętnie wybierają się do kina, kiedy mogą w nim zobaczyć nowe twarze. A co dopiero jeśli pojawia się film zrealizowany w tak nietuzinkowej formie. Może polscy twórcy powinni częściej zwracać się w tę stronę. To jest trudne, wymaga wyobraźni, ale nie jest niemożliwe, co pokazał Piotr Biedroń" - zwróciła uwagę aktorka.

Ma ona już na swoim koncie wspomnianą nominację do Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego dla młodych aktorów wyróżniających się wybitną indywidualnością. Jak przyznaje, to wyróżnienie motywuje do dalszych poszukiwań artystycznych, choć niekiedy rodzi presję. "Nie mam poczucia, że teraz ludzie mają wobec mnie więcej oczekiwań, ale sama zaczynam stawiać sobie bardzo wysokie wymagania. Zdarza się, że to utrudnia pracę lub wywołuje frustrację, gdy tych projektów nie ma. A zarazem czuję się zmotywowana, nie chcę zmarnować takiego startu. Staram się iść przez świat z wdzięcznością i pokorą. Uczestniczę w castingach, nie obrażam się, kiedy ich nie wygrywam, tylko czekam na mój moment. Głęboko wierzę, że projekty przychodzą do nas w odpowiednim czasie. Uzbrajam się w cierpliwość. Wydaje mi się, że aktorstwo to zawód dla wytrwałych" - oceniła.

Pytana o zawodowe marzenia, przyznaje, że chciałaby dalej grać silne kobiety. "Los bardzo dobrze mnie obdarowuje, więc nawet nie muszę specjalnie się zastanawiać, jaką rolę chciałabym otrzymać. Właśnie skończyłam zdjęcia do produkcji, w której zagrałam postać zupełnie inną niż dotychczasowe. Niestety, nie mogę jeszcze zdradzić szczegółów. Powiem tylko tyle, że będzie to sześcioodcinkowy serial premium. Czuję, że wszystko, co do mnie przychodzi, jest tym, czego w danym momencie potrzebuję" - podsumowała.

Film "W nich cała nadzieja" od piątku można oglądać w kinach. Za zdjęcia odpowiada Tomasz Wójcik, a za muzykę - Łukasz Pieprzyk. Dystrybutorem obrazu jest Galapagos Films.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Magdalena Wieczorek | W nich cała nadzieja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy