Reklama

"Maestro": Bradley Cooper jako 70-latek. Pięć godzin charakteryzacji!

Nagrodzony Oscarem charakteryzator Kazu Hiro ujawnił, że aby wiarygodnie przedstawić Bradleya Coopera jako 70-letniego Leonarda Bernsteina w filmie "Maestro", potrzebował aż pięciu godzin przed rozpoczęciem dnia zdjęciowego. Obraz pojawi się w ofercie Netfliksa 20 grudnia 2023.

Nagrodzony Oscarem charakteryzator Kazu Hiro ujawnił, że aby wiarygodnie przedstawić Bradleya Coopera jako 70-letniego Leonarda Bernsteina w filmie "Maestro", potrzebował aż pięciu godzin przed rozpoczęciem dnia zdjęciowego. Obraz pojawi się w ofercie Netfliksa 20 grudnia 2023.
Bradley Cooper jako Leonard Bernstein w filmie "Maestro" / Jason McDonald/Netflix © 2023 /materiały prasowe

"Maestro" Bradleya Coopera to epicka opowieść o twórczości i życiu dyrygenta i kompozytora Leonarda Bernsteina (w tej roli Bradley Cooper). Tytułowemu bohaterowi towarzyszymy na przestrzeni wielu dekad, Coopera oglądamy więc jako Bernsteina zarówno na początku jego artystycznej kariery, jak i pod koniec życia.

Metamorfoza aktora okazała się niezwykłym wyzwaniem dla charakteryzatora Kazu Hiro, który ma już na koncie Oscara za pracę nad filmem "Czas mroku", w którym Gary Oldman wcielił się w Winstona Churchilla. Jak ujawnił Hiro, podczas dni zdjęciowych, w których realizowane były sceny z 70-letniim Bernsteinem, meldował się na planie o pierwszej w nocy.  

Reklama

Aby wiarygodnie "postarzyć" Coopera potrzeba było bowiem aż pięciu godzin. Dla porównania - zabieg odmładzający, czyli uczynienie z aktora rozpocznającego karierę Bernsteina, zajmowała Hiro "zaledwie" 2,5 godziny.

"Maestro": Awantura o nos Bernsteina

Po pojawieniu się zwiastuna, w sieci od razu posypały się pretensje do aktora, że przesadził z charakteryzacją - konkretnie z protezą nosa. Wyolbrzymienie tego elementu fizjonomii (Bernstein był pochodzenia żydowskiego) dla wielu internautów jest nie do przyjęcia. Grzmią, że to prezentacja ośmieszającego Żydów stereotypu (co określa się terminem "Jewface"). Dla wielu komentatorów zamiast zatrudniać hollywoodzkiego gwiazdora, któremu trzeba wydłużać sztucznie nos, można było obsadzić aktora żydowskiego. Stąd już prosta droga do oskarżenia twórców filmu o... antysemityzm.

Głos w dyskusji zabrali sami potomkowie kompozytora "Nie mamy z tym problemu i jesteśmy pewni, że nasz tata również, by nie miał" - oświadczyli Jamie, Alexander i Nina Bernsteinowie. Najbliżsi członkowie rodziny kompozytora wyjaśnili również, że Bradley Cooper "zadbał o to", by cała trójka uczestniczyła w produkcji na każdym jej etapie i pozostają "głęboko wzruszeni" tym, jak bardzo ten aktor i reżyser zaangażował się w historię ich taty. Tym bardziej jest im przykro czytać komentarze ludzi, którzy "fałszywie interpretują jego starania". Ich zdaniem takie opinie mają na celu umniejszenie sukcesu Coopera. "To praktyka, którą obserwowaliśmy zbyt często, gdyż stosowano ją wobec naszego ojca" - zauważyli.

Ucinając dywagacje na temat tego, czy Cooper przesadził z powiększaniem nosa, czy nie, podkreślili, że Leonard Bernstein "naprawdę miał piękny, duży nos", a gwiazdor starał się, jak najbardziej do niego upodobnić.

Swoje stanowisko zaprezentowała także Liga przeciw Zniesławieniom - amerykańska organizacja, która zajmuje się walką z antysemityzmem.

"Na przestrzeni dziejów Żydzi często przedstawiani byli w antysemickich filmach lub propagandowych materiałach jako nikczemne karykatury z dużymi, zakrzywionymi nosami. Ten film, który jest biografią legendarnego dyrygenta Leonarda Bernsteina, nie należy do tej grupy" - brzmi stanowisko Ligi przeciw Zniesławieniom.

Kazu Hiro przyznał, że reakcja na nos Bernsteina była dla niego zaskoczeniem. "Nie spodziewałem się tego. Przykro mi, jeśli uraziłem czyjeś uczucia" - powiedział.

"Moim i Bradleya celem było przedstawić Lenny'ego w najbardziej autentyczny z możliwych sposobów" - dodał Hiro, wyjaśniając, że pracując nad filmem "Maestro" starał się jak najwierniej oddać "ikoniczny wygląd" bohatera.

"Maestro": Za mało muzyki?

Netflix zapowiada "Maestro" jako "list miłosny do życia i sztuki", zdradzając, że film Bradleya Coopera to "wypełniony emocjami epicki portret rodziny i miłości".

Recenzent Interii narzekał jednak, że w filmie najbardziej brakowało mu... muzyki.

- O fascynujących kulisach, inspiracjach, twórczych kryzysach Bernsteina dowiadujemy się w "Maestro" stosunkowo niewiele. W zasadzie prawie nic. A jak ciekawe może to być, udowodnił przecież nie tak dawno Todd Field w znakomitym "Tárze" (2022), który dla mnie jest modelowym przykładem umiejętnego zbalansowania poszczególnych elementów filmowej opowieści. Dzięki czemu sprawdza się zarówno jako porywające muzyczne widowisko, jak i dość przerażająca (w dobrym tego słowa znaczeniu), demoniczna opowieść o atrakcyjności władzy. Szkoda, że tak nie stało się i w przypadku produkcji Bradleya Coopera - pisał Kuba Armata.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bradley Cooper | Maestro (2023)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy