Reklama

Legendarna aktorka kończy 85 lat. Studenci nazywali ją "prawdziwą petardą"

Anna Polony, wybitna polska aktorka i pedagog, w styczniu świętuje 85. urodziny i 65-lecie pracy artystycznej. "To kula energii. Z jednej strony zrobiona jakby ze szkła, a z drugiej - z ognia. Jest niezniszczalna i prawa" - mówiła o niej Anna Dymna. Studenci nazywali ją zaś "prawdziwą petardą".

Anna Polony, wybitna polska aktorka i pedagog, w styczniu świętuje 85. urodziny i 65-lecie pracy artystycznej. "To kula energii. Z jednej strony zrobiona jakby ze szkła, a z drugiej - z ognia. Jest niezniszczalna i prawa" - mówiła o niej Anna Dymna. Studenci nazywali ją zaś "prawdziwą petardą".
Anna Polony /Grzegorz Kozakiewicz /Agencja FORUM

Anna Polony urodziła się 21 stycznia 1939 r. w Krakowie. Jej ojciec, właściciel zakładu introligatorskiego, zmarł na serce przed jej narodzinami. Była najmłodszym dzieckiem w rodzinie - "matkowała" jej 17-letnia siostra. Ale to właśnie matka zaszczepiła w niej miłość do teatru. "Jako ośmioletnią dziewczynkę zabrała mnie do Teatru Słowackiego na przedstawienie o wojnie 'Dom pod Oświęcimiem' Tadeusza Hołuja. Grała w nim wielka aktorka Aleksandra Śląska i Tadeusz Kondrat, ojciec Marka. Mam w oczach obraz: siedzą na scenie i nagle wchodzą mężczyźni w mundurach. Przestraszyłam się, ale ten świat sceniczny wydał mi się fascynujący. Podobał mi się bardziej niż ten prawdziwy" - wspominała w "Dzienniku Polskim" z 24 grudnia 2013 r.

Reklama

"Swinarski mnie stworzył jako aktorkę i jako kobietę"

W Krakowie ukończyła studia na wydziale aktorskim (1960) oraz wydziale reżyserii dramatu (1984) Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego. Z tego okresu zapamiętała, że "gdy w 1956 r. wybuchła rewolucja na Węgrzech, a w październiku były wypadki poznańskie, to w Krakowie też się buntowaliśmy". "Byłam na pierwszym roku studiów, miałam 17 lat i na motorze z Irkiem Iredyńskim rozwoziliśmy ulotki. Przed AGH wiecowaliśmy przeciwko 'tyranii Wielkiego Brata', bo tak się mówiło. Jeden kolega podskakiwał milicjantowi i go zaaresztowali" - wspominała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Podczas studiów poznała też aktora Marka Walczewskiego, z którym w 1961 r. wzięła ślub. Byli małżeństwem przez trzynaście lat.

Polony zadebiutowała na scenie Starego Teatru w 1959 r. rolą Małej Polikseny w spektaklu "Wojny trojańskiej nie będzie" Jeana Giraudoux w reż. Jerzego Kaliszewskiego. Po studiach początkowo występowała przez kilka lat w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, a w 1964 r. związała się ze Starym Teatrem, gdzie pracowała etatowo do 2002 r.

"U Jerzego Jarockiego zagrałam w Starym Teatrze w 1964 r. swoją pierwszą rolę Hanki Filipczakówny w sztuce Marka Domańskiego 'Ktoś nowy'. Wtedy na wystawach instytucji państwowych teatry eksponowały zdjęcia z przedstawień. Stary Teatr miał wystawę w Orbisie przy Rynku. Wisiało tam też moje zdjęcie z Ryśkiem Filipskim w pozie łóżkowej. On pochylony nade mną, ja z wysoko podniesioną spódnicą. To zdjęcie wisiało z pół roku, wie pan, jaka czułam się dumna?" - wspominała w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

W Starym Teatrze stworzyła - zdaniem krytyków - szereg wybitnych kreacji, współpracując z reżyserami różnych pokoleń, m.in. Konradem Swinarskim, Jerzym Grzegorzewskim, Andrzejem Wajdą i Krystianem Lupą. W 1974 r. Anna Polony wyreżyserowała swoje pierwsze przedstawienie - "Dwoje na huśtawce" Williama Gibsona w Starym Teatrze. W tym też roku rozpoczęła pracę dydaktyczną w krakowskiej szkole teatralnej - w latach 1999-2005 była prorektorem krakowskiej PWST.

Powszechnie uznawana była za "aktorkę Konrada Swinarskiego", o którym mawiała, że dał jej prawdziwą "szkołę teatru". "Byłam dla niego jak Galatea dla Pigmaliona" - wspominała. To role w jego inscenizacjach przyniosły Polony największą sławę i uznanie publiczności. Po raz pierwszy wystąpiła u Swinarskiego jako Orcio w "Nie-Boskiej komedii" (1965 r.); następnie zagrała m.in. Claire w "Pokojówkach" (1966 r.) i Joasa w "Sędziach" (1968 r.). W 1971 r. zagrała u Swinarskiego Dziewczynę w "Żegnaj Judaszu" Ireneusza Iredyńskiego i rolą tą zyskała ogólnopolski rozgłos. Krytycy podkreślali jej kunszt w "kontrastowaniu uczuć, nastrojów, emocji", pisali o "wewnętrznym emocjonalizmie". W 1973 r. wzięła udział w słynnej inscenizacji Mickiewiczowskich "Dziadów" Swinarskiego, a w 1974 r. święciła tryumfy jako Muza w jego inscenizacji "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego.

"Czy ta drobna, elegancka, pełna energii kobieta o figurze nastolatki i idealnie zgrabnych nogach może mieć tyle lat? Urodziny urodzinami, wiek wiekiem - ważniejsze jest to, za co się Polony lubi, kocha, uwielbia. W początkach kariery zagrała dzieci. Chłopców - dwie role, z którymi w teatrze zawsze jest kłopot, bo kto może przekonująco zagrać Orcia w 'Nie-Boskiej komedii' Krasińskiego i Joasa w 'Sędziach' Wyspiańskiego? Aktorka, ale nie każda. Polony obie role zagrała - jak mówią recenzje i wspominają świadkowie - olśniewająco. Oba spektakle reżyserował w Starym Teatrze Konrad Swinarski" - napisała krytyk teatralny Joanna Targoń ("Gazeta Wyborcza" 2009 nr 19). Przypomniała, że na próbach "Nie-Boskiej", "kłócili się, bo on chciał, żeby Orcio był małym debilem, a ona - żeby był wrażliwym poetą". "Z tych sporów urodziła się postać, w której zawierały się obie sporne koncepcje: dziecko chorobliwie wrażliwe" - oceniła.

"Zakochałam się w Swinarskim wielką duchową miłością. Śmiało mogę powiedzieć, że Swinarski mnie stworzył jako aktorkę i jako kobietę. Kochałam go, mimo że byłam mężatką. Ale inaczej kochałam męża, a inaczej jego. Oczywiście próbowałam różnych rzeczy, żeby go uwieść" - przyznała w jednym z wywiadów Polony. Te duchową więź przerwała 19 sierpnia 1975 r. śmierć reżysera w katastrofie samolotu pod Damaszkiem. Tragiczna wieść dotarła do niej w garderobie, gdy przymierzała czarną suknię Gertrudy, wdowy po Hamlecie - wspominała.

Na deskach Starego Teatru była też niezapomnianą Rachelą w "Weselu" Wyspiańskiego (1977) w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego, oraz Dulską w widowisku Andrzeja Wajdy "Z biegiem lat, biegiem dni" (1978). W 1981 r. zagrała Ofelię w "Hamlecie" wyreżyserowanym przez Wajdę. Jak podkreślali krytycy, w wieku 40 lat zagrała "na przekór tradycji, pokazując inne oblicze Ofelii i wychodząc z tej próby zwycięsko". Szczególnie ciepło wspomina pracę z Andrzejem Wajdą. "To był mój 'mąż opatrznościowy'. Kiedy zapadłam się po śmierci Swinarskiego, Wajda podał mi pomocną dłoń. Nie tylko obsadzał mnie w spektaklach, ale także pozwalał je reżyserować. Zawsze będę mu za to wdzięczna" - powiedziała PAP.

Zagrała też w "Lunatykach" (1995) w inscenizacji Krystiana Lupy. "Mieszczańską starą pannę tęskniącą za uczuciem Polony zagrała wspaniale w 'Lunatykach'. To nerwowe krzątanie się wokół niespodziewanie przybyłego do domu mężczyzny, no i komicznie rozpaczliwa, pełna napięcia scena, gdy Polony podsłuchuje, co ów mężczyzna (grał go Jan Frycz) robi w pokoju obok. Niewiele jest aktorek, które potrafią w jednej roli zmieścić tyle odcieni. I to z taką naturalnością i wdziękiem" - napisała Joanna Targoń.

Angielska dystynkcja

Ekranowym debiutem Anny Polony był występ w filmie Jana Łomnickiego "Kontrybucja" (1966) - tragicznej historii młodego konspiratora, który spełniwszy podczas okupacji obowiązek wobec swych najbliższych, popada w konflikt z organizacją, za co musi zapłacić życiem. Polony zagrała niewielką rolę dziewczyny o pseudonimie Wronka.

Do najważniejszych kinowych kreacji aktorki należy rola Magdy Egri w "Dzienniku dla moich dzieci" (1982) Marty Meszaros (na zdjęciu). Polony zagrała także w innych filmach węgierskiej reżyserki: "Dzienniku dla moich ukochanych" (1987), "Dzienniku dla mojego ojca i matki" (1990) oraz w "Siódmym pokoju" (1995).

Polony zagrała też główną rolę w "Dekalogu VII" Krzysztofa Kieślowskiego, wcielając się w postać matki Majki (Maja Barełkowska). "Miłość miesza się tu z egoizmem tak ściśle, że trudno je rozdzielić. Psychologiczne i etyczne zapętlenie konfliktu między Majką i Ewą to zasługa nie tylko scenariusza i reżyserii, lecz także dobrych ról Anny Polony i debiutantki Mai Barełkowskiej. Tu większość recenzentów była zgodna" - czytamy w Internetowej Bazie Filmu Polskiego.

W 2004 roku aktorka przyjęła propozycję dubbingu w animowanej produkcji "Rogate ranczo". Razem z Bożeną Dykiel i Edyta Olszówką użyczyły głosów postaciom... krów. "Ta angielska dystynkcja wszystko usprawiedliwia, nawet zagranie krowy. W końcu sama próbuję na co dzień być damą" - tłumaczyła Anna Polony.

Za żywiołową kreację babci postaci granej przez Agatę Buzek   filmie Borysa Lankosza "Rewers" (2009) Polony otrzymała Orła dla najlepszej aktorki drugoplanowej.

Aktorka ma też na koncie kilka serialowych występów.

"Wybieram role, ale jestem już stara i gwiżdżę na honor aktorski. Zagrałam w kilku odcinkach 'Na dobre i na złe', 'Magdy M.', w 'Stacyjce'. Przepraszam moich reżyserów, Michała Kwiecińskiego, który rozumie, że czasem aktorowi potrzeba pieniędzy, ale udział w serialach odczuwałam jako coś przykrego. Mam do siebie pretensję, że przyjęłam rolę szalonej babci w serialu dla młodzieży 'Trzy szalone zera'. Ale pieniądze były mi potrzebne, żeby pomóc bliskim" - wyjaśniła w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

Pół wieku w Starym Teatrze

Pod koniec 2013 r. Anna Polony zapowiedziała, że w związku z kontrowersyjnymi realizacjami Starego Teatru pod dyrekcją Jana Klaty i planowaną realizacją "Nie-Boskiej komedii" przez Olivera Frljicia kończy współpracę z tym teatrem (występowała tam w spektaklu "Chłopcy" Stanisława Grochowiaka w reż. Adama Nalepy). O rozstaniu ze Starym Teatrem mówiła w rozmowie w radiu RMF: "Przyznam się, że nie podoba mi się też ten styl teatru; ja się w ogóle źle czuję w takim teatrze. W związku z tym żegnam się już ze sceną, z którą byłam związana prawie 50 lat".

Teatrowi brakuje dziś - jej zdaniem - "urody, subtelności, delikatności i poezji, która jest przecież metaforą". "Reżyserzy mają w nosie intencje autora, podpisując afisz jego imieniem, nazwiskiem i tytułem sztuki, wjeżdżają w nią buldożerem i nie zostawiają nic z pierwotnego zamysłu. Postacie w ramach eksperymentu zamienia się płciami i mamy na scenie zniewieściałych mężczyzn i pozbawione kobiecości panie. Wszystko jest efekciarskie i ma zrobić wrażenie lub zbulwersować widza" - oceniła aktorka w "Rzeczpospolitej" (11 stycznia 2018 r.). Swoje teatralne motto wyłożyła w rozmowie z "Dziennikiem Polskim" (24 grudnia 2013 r.): "Teatr może być poszukujący, prowokujący, nawet bolesny - taki był przecież między innymi teatr Kantora, Grotowskiego i również Swinarskiego - ale nie chamski, brutalny, poniżający i obrażający. Konrad prowokował niektórymi sytuacjami scenicznymi, ale to była prowokacja intelektualna, a nie dla wywołania skandalu".

Po ponad pół wieku od debiutu aktorka powróciła do Teatru im. Słowackiego, gdzie wystąpiła w spektaklu "Arszenik i stare koronki" Josepha Kesselringa w reż. Krzysztofa Babickiego. "Przez całe życie krzyczałam ze sceny o ludzkim dramacie w sztukach Szekspira, tekstami Mickiewicza, Krasińskiego, Słowackiego, Wyspiańskiego. A teraz jestem już mocno dojrzałą kobietą i chcę się trochę na scenie zabawić. Jak za dobrych czasów, znów zagram rolę tytułową, czyli... arszenik" - powiedziała w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego".

Pod koniec 2020 roku Polony wróciła do Starego Teatru w spektaklu "Savannah Bay" według sztuki francuskiej pisarki Marguerite Duras, w reżyserii Józefa Opalskiego

"Wiedziałam, że Duras napisała tę sztukę dla wielkiej aktorki, Madeleine Renaud. Gdzieś w zamierzchłej przeszłości, będąc chyba jeszcze w szkole teatralnej, francuski teatr przyjeżdżał do Polski, bywał w Krakowie i ja ją widziałam na scenie, w jakiejś dużej roli. To była wielka dama teatru. Ujęło mnie to, że ten tekst został napisany z myślą o niej. Kiedy zaczęliśmy czytać tę sztukę, pomyślałam sobie, że to jest tekst dla każdej starej aktorki, która przeżyła ileś tam lat na scenie, ma ileś doświadczeń i ileś ról w swoim aktorskim bagażu, takich scenicznych. Ja się z nią identyfikuję. Gram tutaj siebie, trochę zwariowaną, trochę roztrzepaną, a trochę bolesną, wspominającą, żałującą tego, co przeszło, tego, co zostawiło swój bolesny ślad. To rola pełna rożnych napięć, barw emocjonalnych" - mówiła Polony.

W 2022 roku mogliśmy oglądać ją na deskach Starego Teatru w spektaklu "Książę niezłomny" na podstawie dzieła Juliusza Słowackiego w reżyserii Małgorzaty Warsickiej.

"Prawdziwa petarda"

Anna Polony znana jest z żywiołowego temperamentu i niezłomnego charakteru. "To kula energii. Z jednej strony zrobiona jakby ze szkła, a z drugiej - z ognia. Jest niezniszczalna i prawa" - mówiła o Annie Polony z okazji jubileuszu jej 70-lecia Anna Dymna.

Studenci często nazywali ją "prawdziwą petardą". "Tak naprawdę pani Ania jest smoczycą, która ma wirtualny ogon i jak jest zadowolona, to nim lekko faluje, a jak jest zdenerwowana, to energicznie uderza nim o podłogę. Ale trzeba dostać od Pani Ani przyzwolenie, by ten ogon zobaczyć" - mówiła "Dziennikowi Polskiemu" aktorka Sonia Bohosiewicz. Wspominała, że Anna Polony w szkole teatralnej była jej najsroższą panią pedagog. "Prof. Polony jest po prostu cudownym człowiekiem" i "będąc kruchą istotą o gołębim sercu chciała, by studenci się jej bali" - dodała.

Pięćdziesięciolecie swojej pracy artystycznej aktorka świętowała w 2010 r. na scenie Teatru Śląskiego w Katowicach rolą tytułową w "Wizycie starszej pani" Friedricha Duerrenmatta, w reż. Magdaleny Piekorz. "Byłam zarazem Klarą i sobą, grając Klarę Zachanassian w 'Wizycie starszej pani' (...). Doznałam trochę krzywd od mężczyzn, więc z satysfakcją wypowiadałam kwestie na ich temat" - mówiła Polony w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" (2019 nr 2).

Anna Polony uhonorowana została wieloma nagrodami i odznaczeniami, m.in. Złotym Krzyżem Zasługi (1977), Krzyżem Kawalerskim (1987) i Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2003). W 2005 r. wręczono jej Złoty Medal Gloria Artis - Zasłużony Kulturze. W 2007 r. uhonorowana została Złotym Laurem za Mistrzostwo w Sztuce i Nagrodą Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa, a w 2011 r. - Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. W 2013 r. odebrała nagrodę Mistrza Mowy Polskiej i Wielką Nagrodę Festiwalu "Dwa Teatry - Sopot 2013" za wybitne kreacje aktorskie w Teatrze Polskiego Radia i Teatrze TVP. W kwietniu 2016 r. prezes Olgierd Łukaszewicz wręczył artystce Nagrodę Gustawa - najwyższy laur przyznawany przez ZASP - Stowarzyszenie Polskich Artystów Teatru, Filmu, Radia i Telewizji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Anna Polony
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy