Reklama

Krystyna Sienkiewicz: Dzieci? Moje tabu!

Przebywanie w jej towarzystwie to czysta przyjemność. Balsam dla duszy. Kochamy ją za poczucie humoru i dystans do siebie! Aktorka przyznaje jednak, że na jeden temat nie rozmawia. - Dzieci to moje tabu!

Życie Krystyny Sienkiewicz (78 l.) to gotowy scenariusz na porywający film. Wątki romantyczne mieszają się w nim z bolesnymi i tragicznymi. Są też nieoczekiwane zwroty akcji. Aż trudno uwierzyć, że ta wspaniała artystka skończyła 78 lat! Ciepła, dobra, miła i zawsze uśmiechnięta - zwykle takimi przymiotnikami jest opisywana. Ale tak naprawdę wachlarz pasujących do niej określeń jest o wiele szerszy. Jedno jest pewne - powinna nauczać Polaków optymizmu.

Kiedy jest mi smutno, to wynajduję w internecie pani skecze...

Krystyna Sienkiewicz: - I uśmiech pojawia się na pani twarzy?

Reklama

Zawsze mi pomagają.

- I to jest dla mnie największa nagroda. Czasami w żartach mówię o sobie, że jestem... doktorkiem dusz. Staram się leczyć śmiechem.

Trafne porównanie. Ale proszę mi coś wytłumaczyć. Jak to możliwe, że pozostała pani optymistką, chociaż życie przecież pani nie rozpieszczało?

- Faktycznie bywało w moim życiu naprawdę różnie. Ale co mnie nie zabiło, to na pewno wzmocniło. Dzięki tym wszystkim przeżyciom jestem teraz znacznie silniejszą kobietą. Poza tym zawsze byłam wielką optymistką. Kiedy coś się nagle zepsuło, to wierzyłam, że za chwilę to naprawię.

A teraz jest pani szczęśliwa?

- O szczęściu można mówić różnie. Ktoś się pośliźnie, złamie nogę i natychmiast mówi, że miał mnóstwo szczęścia, że nie złamał dwóch. Inny nazywa szczęściem wzruszenia, które podsuwa mu życie...

Jak to jest zatem w pani przypadku?

- Jestem szczęśliwa. Mam szczęście zbudowane na własną miarę - 157 centymetrów wzrostu. Ale wydaje mi się, iż to tylko dzięki temu, że sama zadbałam o to szczęście.

Za każdym razem mnie pani zaskakuje...

- Nie lubię być jednoznaczna. Rośniemy na tej samej łące, więc powinniśmy się czymś odróżniać. Każdy człowiek powinien się określić. Nie możemy pozostać anonimowi.

Pani Krystyno! Ma pani za sobą dwa sformalizowane związki. Czy mi się tylko wydaje, czy też ma pani bardzo żartobliwy stosunek do instytucji małżeństwa?

- To nie jest tak do końca. Rzeczywiście, miałam dwóch mężów, wpadłam nawet w ich ramiona na trochę dłużej. Natomiast reszta moich mężczyzn nie była zaklepana urzędowo. Ale... proszę mi wierzyć, że miałam rwanie - i nie mówię tu tylko o dzisiejszym rwaniu w kościach.

W końcu nie bez powodu pojawiły się takie wierszyki: "Nie dla psa kiełbasa, nie dla kota skórka, nie dla ciebie chłopcze Sienkiewicza córka".

- Oj tak! Mogłam wybierać, przebierać... Podobno byłam pożądaną kandydatką do usidlenia. Ale wielu facetów podstawiało mi też nogi. Nie znaczy to jednak, że się o nie przewracałam. Zawsze dawałam sobie radę z mężczyznami.

Lubiła pani być zakochana?

- Oczywiście! Kiedy kochamy, stajemy się jeszcze piękniejsze. Zawsze powtarzałam, że zakochanej kobiecie same kręcą się loczki na głowie.

Ale ostatecznie wybrała pani życie w pojedynkę.

- Tak. A wie pani dlaczego? Chciałam zostać dyrektorem swojego życia. Marzyłam o tym, aby mężczyźni przestali mnie utrzymywać za moje ciężko zarobione pieniądze.

Umiałaby mi pani wyjaśnić, do czego pani zdaniem kobiecie potrzebny jest mężczyzna?

- My się już wszystkiego same nauczyłyśmy. Dajemy sobie radę w każdej dziedzinie. Więc odpowiem trochę złośliwie. Mężczyźni są nam potrzebni chyba tylko do... wkręcania śrubek. I to też nie wszystkim paniom.

A na poważnie?

- A tak na poważnie to wiadomo przecież, że fajnie jest przejść przez życie w zgranym duecie. Powiem coś jeszcze. I radzę to zapamiętać wszystkim kobietom. Mężczyźni są od kochania - mają nas kochać i cały czas cieszyć się, że im na to pozwalamy.

Podziwiam panią!

- Gdybym miała tę dzisiejszą mądrość, będąc jednocześnie młodą i piękną, to bym wiedziała w jaki sposób pokierować swoim życiem. I tego chyba najbardziej żałuję! Po prostu zbyt późno zmądrzałam.

Proszę tak nie mówić. My kobiety takie po prostu jesteśmy. Musimy wszystko przeżyć same i doświadczyć tego na własnej skórze.

- Musimy przebrnąć przez własne ucho igielne. I nie pomagają ostrzeżenia naszych mam i babć.

Teraz przejdźmy do tematu dzieci. W teatrze życia odgrywa pani również rolę matki.

- Niestety, to jest jeden z tych tematów, o których nie zamierzam rozmawiać. To jest moje tabu.

Szkoda, bo to wielce wzruszająca historia.

- Nie mówię o wszystkim, bo lubię się "tajniaczyć". Zdecydowanie wolę, żeby ktoś skupił się na tym, czym aktualnie się zajmuję.

A tych rzeczy ciągle jest naprawdę dużo. Najnowsza premiera teatralna i nowa książka...

- Jestem w ogromnej zawierusze zawodowej. Jeżdżę po Polsce i po świecie z różnymi sztukami i recitalami. A gdy znajdę odrobinę czasu, to wchodzę do kąta i piszę. Każdy z nas ma w swojej głowie mnóstwo rozmaitych wiadomości i swoich przemyśleń. Nieraz bałaganiarsko je wyciągamy. Jednak, żeby ich życie nie zamiotło, trzeba je wszystkie zapisać.

Szczególnie, gdy te wspomnienia są zabawne, interesujące, często wzruszające.

- Właśnie dlatego robię to z tak ogromną przyjemnością. Powinniśmy pamiętać, że musimy żyć. I to na tyle szczęśliwie, żeby każdego dnia dosmaczać to życie wesołością. Wtedy cały czas ma się apetyt na więcej.

A można wiedzieć dlaczego swoją ostatnią książkę zatytułowała pani "Cacko"?

- Odpowiedź jest banalnie prosta. Zapraszam wszystkich czytelników na moje piękne podwórka i do pięknego domu. Zabieram ich we wspaniałą podróż po moim własnym świecie.

Alicja Dopierała

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Krystyna Sienkiewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy